
Inaczej widzi zmiany w szkolnictwie nauczyciel, rodzic czy uczeń.
Różne jest postrzeganie ze strony uczelni, która do zawodu pedagoga przygotowuje, czy szukającego sensacji dziennikarza, bądź często szukającego oszczędności na edukacji organu prowadzącego, czyli samorządu.
Szkoła to przede wszystkim nauczyciele, uczniowie i ich rodzice.
Od wielu lat prowadzę w całej Polsce wykłady, warsztaty i szkolenia dla wszystkich tych grup. Mówię o autorytecie, o motywowaniu. O tym, jak wzajemnie sobie zaufać i uwierzyć, że wszyscy zainteresowani są w jednej drużynie. Wspólnie tworzą zespół mający jeden cel: przygotowanie do dorosłego, samodzielnego życia w świecie przyszłości. Nie w tym, który otacza nas obecnie, a tym bardziej nie w tym, który znaliśmy jako dzieci. Najważniejszym celem jest nauczyć życia w społeczeństwie za lat … kilkanaście.
Postrzegam ten zawód jako misję, która ma sprawić, że dzieci będą chciały chodzić do szkoły. Do miejsca, w którym mogą dowiadywać się nowych, interesujących ich rzeczy. Gdzie będą spotykać mądrych dorosłych, gotowych odpowiadać na nurtujące ich pytania i pokazywać drogę do zadawania nowych.
Znam nauczycieli - mistrzów, którzy wprowadzają dzieci w nowy, fascynujący świat, opowiadają im w fascynujący sposób o ważnych rzeczach, pobudzają do myślenia i działania.
Do zawodu powinni trafiać ludzie, którzy są tego świadomi i mimo to dokonują takiego wyboru. Ludzie z dystansem do siebie i do świata.
Jest takie powiedzenie “obyś cudze dzieci uczył” i ja przez wiele lat – jako nastolatka - myślałam, że chodzi w nim o to, że trzeba być wyjątkowo wspaniałym człowiekiem, żeby pozwolili cudze dzieci uczyć, że to powiedzenie jest niczym błogosławieństwo, życzenie wszystkiego najlepszego.
Ci, którzy zaczynają „karierę” z takim podejściem, nigdy nie osiągną satysfakcji z pracy, będą mieli poczucie zmarnowanych szans, a to nie będzie dobre ani dla nich, dla ich uczniów i w sumie dla wszystkich nas.
Powinniśmy zrobić wszystko, by zmienić i udoskonalić formy kształcenia nauczycieli. Brakuje niekiedy nowoczesnej wiedzy i znajomości nowoczesnych narzędzi czy metod. Nie chodzi tu o metody nauczania, bo pod tym względem nauczyciele kształceni są nieźle, ale o metody rozładowywania napięć, samowiedzę, samoakceptację czy umiejętności przyznawania się do błędu i budowania autorytetu. Te dwie ostatnie sprawy są bardzo ważne.
I to jest moim zdaniem jeden z dramatów współczesnej polskiej oświaty. Brak platformy komunikacji
Nauczyciele muszą być także przygotowani do tego, żeby stać się sprzymierzeńcami rodziców i zachęcić ich do tego samego. Bardzo wielu nauczycieli ustawia się w opozycji do rodzica, zamiast przeciągnąć go na swoją stronę i skierować potencjał na współpracę dla dobra dziecka. Oczywiście rodzic może pewnych rzeczy nie rozumieć, może i powinien zadawać pytania, które nauczycielowi wydadzą się irytujące, ale jeśli będzie on cierpliwie odpowiadał, to w domu rodzic będzie efektywniej pracował z dzieckiem, uzupełniając niejako edukację szkolną.
Praca nauczyciela obfituje w stresujące sytuacje. Wypalenie zawodowe i nawarstwiająca frustracja odbija się niekorzystnie na ich samych i oczywiście na uczniach.
Nauczyciele, Rodzice, Uczniowie - piszcie o swoich doświadczeniach na skrzynkę kontakt@mamadu.pl
Przeczytaj nasze artykuły i przyłącz się do akcji:
Współczuję Wam NAUCZYCIELE
Piszecie: "Jesteś niesprawiedliwa". Nadal uważam, że nauczyciele potrzebują więcej wsparcia niż kiedykolwiek wcześniej
Akcja: Nauczyciel. Powrót autorytetu - Wasze listy i historie