"Na zajęcia dodatkowe wydałam fortunę. Teraz córka pluje na mnie jadem"

Klaudia Kierzkowska
30 października 2024, 15:42 • 1 minuta czytania
Minęły dwa miesiące szkoły i dwa miesiące zajęć dodatkowych, na które na początku września rodzice zapisywali swoje dzieci. Robili to dla ich dobra, by pobudzić ciekawość, rozwinąć kreatywność i ułatwić im start w dorosłe życie. Niestety, dziecięcy zapał jest bardzo ulotny, o czym przekonała się jedna z naszych czytelniczek.
Córce odechciało się chodzić na zajęcia dodatkowe. fot. Kaboompics/Pexels
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Kiedy dziecko zmienia zdanie, a to niestety zdarza się stosunkowo często, jesteśmy rozdarte. Nie wiemy, czy ustąpić, machnąć ręką, czy nalegać i postawić na swoim. Jeśli w grę wchodzą pieniądze (i to niemałe) atmosfera robi się gęsta.


No i mamy problem

"Jestem mamą 10-letniej Zosi. Odkąd pamiętam, córka była pełna energii, ciekawa świata, odważna i przebojowa, a ja zawsze starałam się wspierać jej rozwój. Kiedy więc w tym roku zapisałam ją na dodatkowe zajęcia – angielski i tańce – wydawało mi się, że podjęłam świetną decyzję. Najlepszą z możliwych.

Zapłaciłam za cały semestr z góry, bo chciałam zadbać o jej edukację i rozwój zainteresowań. Chciałam dać jej jak najwięcej, by potem nie miała do mnie pretensji, że czegoś jej nie zapewniłam, że o coś nie zadbałam.

Tymczasem... właśnie usłyszałam, że ona nie chce chodzić na zajęcia, bo podobno już jej się znudziło. Woli posiedzieć w domu i odpocząć. Zaczęłam ją przekonywać, namawiać i wiecie, co usłyszałam? 'Chcesz, to sama tam chodź, a mi daj święty spokój'. Ton był pretensjonalny, opryskliwy. Poczułam jad i to od swojego jedynego dziecka. Zaistniała sytuacja naprawdę mnie przygnębiła.

Przecież ja jej do niczego nie zmuszałam, nie namawiałam na siłę. Chciałam ją wspierać, dać jej szansę. Rozmawiałam z Zosią o jej zainteresowaniach, słuchałam, czego chciałaby spróbować. Gdy powiedziała, że interesuje ją taniec i chce lepiej poznać angielski, zapisałam ją na zajęcia z przekonaniem, że to dobry wybór. I choć te zajęcia naprawdę jej odpowiadały, teraz twierdzi, że to było chwilowe, że już nie czuje potrzeby kontynuowania.

Zastanawiam się, gdzie popełniłam błąd? Podjęłam pochopną decyzję i zainwestowałam niemałe pieniądze, bo wierzyłam, że moja córka z chęcią będzie chodziła na te zajęcia. Zaistniała sytuacja skłoniła mnie do refleksji. Zaczęłam się zastanawiać czy w ogóle mam jakikolwiek wpływ na moje dziecko.

Jestem trochę w sytuacji bez wyjścia. Zapłaciłam za cały semestr z góry, nadszarpnęłam domowy budżet i zamiast słowa dziękuję, usłyszałam, że już się jej znudziło. Dlaczego? Zajęcia nie spełniły jej oczekiwań? A może chęć uczestnictwa w lekcjach angielskiego i tańcach to był chwilowy kaprys małej dziewczynki?

Jestem rozdarta, bo z jednej strony chcę, by córka się rozwijała i szła do przodu, a z drugiej nie chcę jej zmuszać do czegoś, co nie sprawia jej przyjemności. Gdybym nie zapłaciła za cały semestr z góry, byłoby łatwiej. A tak to jestem w kropce".

Czytaj także: https://mamadu.pl/177523,swiadomie-nie-zapisuje-dziecka-na-dodatkowe-zajecia-mam-wazny-powod