Pytanie o korepetycje dla 8-latka zbiło mnie z tropu. Dziś rodzice uprawiają "spychologię"

Martyna Pstrąg-Jaworska
16 października 2024, 11:55 • 1 minuta czytania
Nie zawsze dziecko świetnie radzi sobie z przyswajaniem wiedzy w czasie lekcji. Niektórzy uczniowie potrzebują pomocy w usystematyzowaniu wiedzy i decyzja o korepetycjach przed egzaminem 8-klasisty lub maturą czasami jest konieczna. Nasza czytelniczka nie mogła jednak uwierzyć, na jaki pomysł wpadła użytkowniczka forum.
Rodzic jest w stanie pomóc uczniowi w materiale do 2 klasy szkoły podstawowej? fot. halfpoint/123rf.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Polecenia od znajomych

Małe miejscowości rządzą się swoimi prawami. Tam każdy każdego zna i łatwo polecać sobie sprawdzonych specjalistów i fachowców w różnych dziedzinach. O takim polecaniu napisała nam Agata: "Mieszkam w małym mieście, w którym spora część mieszkańców zna się choćby z widzenia. Nasza społeczność ma na Facebooku grupę dla rodziców, w której często konsultujemy się w różnych sprawach dotyczących opieki i wychowania dzieci.


Od wizyt u lekarzy specjalistów, przez pomysły na żywienie dzieci, aż po polecenia edukacyjne i ofertę zajęć dodatkowych. Sama również wielokrotnie podpytywałam mamy z mojej okolicy o przedszkola, dobrego pediatrę i inne tego typu 'polecajki'. Dosłownie 2 dni temu jednak przeczytałam post, który trochę mnie zirytował, choć początkowo przecierałam oczy ze zdumienia.

Jedna z mam pytała o korepetytora języka polskiego, co zupełnie nie jest niczym wyjątkowym – w grupie są też rodzice nastolatków, czasami ktoś potrzebuje sumiennego przygotowania do egzaminu 8-klasisty czy matury. Rozumiem doskonale, że uczniowie czasami nie ogarniają materiału, sama mam w pamięci żywe wspomnienia z dodatkowych korepetycji z matematyki, kiedy musiałam podejść do egzaminu maturalnego z tego przedmiotu".

Ledwo poszedł do szkoły

"W tym poście było jednak zdanie, które trochę mnie zbiło z pantałyku. Mianowicie, mama dziecka dopisała, że chodzi o ucznia 2 klasy szkoły podstawowej. I tak sobie myślę, że nawet bez studiów wyższych w nauce materiału w 2 klasie podstawówki to chyba każdy dorosły sobie by poradził. Czego dzieci się teraz uczą w pierwszych latach edukacji? Z tego, co kojarzę, nadal jest to czytanie i pisanie, proste działania matematyczne czy poznawanie zjawisk przyrodniczych" – zauważa nasza czytelniczka.

"Nie rozumiem, dlaczego matka lub ojciec nie są w stanie pomóc dziecku, jeśli chodzi o zakres edukacji zintegrowanej. Wiem, że ludzie pracują, nie mają czasami całego popołudnia, żeby ślęczeć z dzieckiem nad zeszytami. Ale 20-30 minut na wspólnym czytaniu czy rozwiązywaniu działań matematycznych na podstawowym poziomie to chyba nie aż tak wiele? Zresztą teraz przecież dzieci nie mają prac domowych, więc tego uczenia się po lekcjach chyba nie jest aż tyle?

Może nie jest to czas spędzany na zabawie, ale jednak nadal to wartościowe chwile z dzieckiem, które budują relację. Jeśli z prostą nauką czytania ci ludzie odsyłają kilkulatka do kogoś obcego, jak to o nich świadczy? Mam wrażenie, że dziś ze wszystkim idziemy do specjalistów. Wolimy zapłacić i mieć spokój, niech ktoś inny zajmie się problemem. Jasne, to się sprawdza, jeśli mówimy o naprawie roweru czy cieknącego kranu, ale chyba jeśli chodzi o rozwój naszego dziecka, to warto poświęcić czas?".

Rodzice odsuwają od siebie odpowiedzialność

"Zresztą, tu nie chodzi o poświęcanie się tylko świadome zainwestowanie swojego czasu i energii w to, by nasze dziecko było mądre, samodzielne i wyedukowane. Rozumiem, że nie każdy musi być alfą i omegą na poziomie zakresu materiału w liceum, nie wyobrażam sobie też, żeby nastolatki chciały się uczyć razem z mamą.

Ale małe dzieci, które dopiero zaczynają podstawówkę, bardzo potrzebują tego wspólnego czasu na nauce z rodzicem. To nie tylko edukacja, ale w ogóle wspieranie dziecka psychicznie i emocjonalnie, i uczestniczenie w jego życiu, nie uważacie?

Mam wrażenie, że taką 'spychologią' wychowamy pokolenie absolutnie wyobcowane, które, zamiast sięgnąć po pomoc od najbliższych, będzie przyzwyczajone, że za wszystko trzeba zapłacić i niczego nie da się osiągnąć, dzięki wsparciu rodziny i najbliższych. To też pokazuje, jak wygodni i leniwi są dzisiejsi rodzice, którzy zamiast siąść z kilkulatkiem i poczytać książkę, wolą komuś zapłacić i w tym czasie w spokoju np. obejrzeć sobie serial..." – kończy swojego maila Agata.

Czytaj także: https://mamadu.pl/159135,korepetycje-dla-dziecka-oto-co-dzieci-wyprawiaja-na-korepetycjach