Niedawno dostałam wiadomość od naszej czytelniczki i choć ma ona nieco starsze dzieci, to zaczynam wchodzić ze swoją pociechą w bardzo podobny etap. Dla nastolatka coraz ważniejsi stają się przyjaciele. To boli, gdy dziecko, zamiast rodzicielskiej troski, dostrzega jedynie... "okropną matkę".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"12 lat temu zostałam mamą. To był wyjątkowy i intensywny czas, który nie tylko wywrócił wszystko do góry nogami, ale także zweryfikował moje znajomości" – napisała Beata, która dodaje, że szybko odkryła, że dzieci w tym samym wieku to zbyt mało, by pewne przyjaźnie się utrzymały na dłużej. Inne podejście do słodyczy, oglądania telewizji czy wyrywania zabawek sprawiły, że spędzanie czasu z niektórymi przestało sprawiać jej przyjemność.
Myślała, że ten etap "weryfikacji" znajomych ma za sobą. Okazało się, że gdy masz nastolatka w domu, staje się to jeszcze trudniejsze. Trudno się z tym nie zgodzić – gdy córka chodziła do przedszkola, to ja decydowałam, z kim się spotyka i często wiązało się to także z sympatią do rodziców tychże kilkuletnich znajomych. Jasne dla mnie były także zasady, jakimi się kieruję w wychowaniu swoich dzieci. To ja decydowałam, na nagięcie jakich reguł mogę pozwolić.
Gdy dziecko idzie do pierwszej klasy, powoli preferencje rodzica przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Twoja pociecha już sama świetnie wie, z kim lubi spędzać czas, pojawia się coraz więcej znajomych ze szkoły czy z podwórka. I choć uwielbiam to rozkwitające życie towarzyskie mojej 10-letniej córki, powoli zdaję sobie sprawę, jak trudno jest wychowywać dziecko, kierując się innymi zasadami niż te obowiązujące w domach przyjaciół.
Mamo, a on może!
Coraz częściej u nas w domu pojawia się: "Bo inni mogą", "Tylko ja nie mam". I z jednej strony rozumiem dziecko, które chce to samo, co mają inni, z drugiej jednak mam swoje przekonania i zasady, które ustalam z olbrzymią troską o moją córkę.
Okazuje się, że z podobnym dylematem boryka się także Beata: "Są rzeczy, na które nie chcę się godzić, bo mi się nie podobają. Granie w gry bez limitów, oglądanie filmów 16+, jeżdżenie na hulajnogach elektrycznych, szwendanie się wieczorami po okolicy z kolegami..." – martwi się mama i dodaje: "Uważam, że to niebezpieczne, niepotrzebne i niemądre, po prostu nieodpowiednie dla 12-letnich dzieci. Jednak ja mogę sobie gadać o trosce i odpowiedzialności, ile chcę, ważniejsze jest, że inni rodzice nie zakazują. Już usłyszałam od syna, że niszczę jego życie i owszem, czuję, że rujnuję przyjaźnie mojego dziecka, ale nie zamierzam się zmieniać. To tylko chwilowe szczęście".
Zasady i granice są potrzebne, i zamierzam się tego trzymać. Ja nadal liczę, że mądra rozmowa z pociechą i szukanie rozsądnych kompromisów wraz z dzieckiem jest możliwe. Co przyniesie czas? To się okaże. A jak u was wyglądają negocjacje w spornych tematach?