Codziennie widzę tę kobietę i ją podziwiam. Inne mamy powinny brać przykład

Dominika Bielas
04 października 2024, 13:20 • 1 minuta czytania
Każdego ranka, gdy wyprawiam dzieci do szkoły i do przedszkola, popijam kawę, a przez okno widzę ją. Młoda mama z wózkiem rusza na spacer. Latem myślałam, że unika upału, teraz wiem, że chodzi o coś innego.
Tej kobiety nie zraża żadna pogoda. Fot. 123rf.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Niedawno pogoda załamała się i, no cóż, zamiast złotej polskiej jesieni, mamy chlapę. Choć podobno aura cieszy grzybiarzy, to chyba bardziej zachęca do zakopania się pod kocem z kubkiem herbaty w ręku niż do spacerowania. Moja sąsiadka jednak każdego dnia o tej samej porze wstaje, ogarnia siebie i dziecko, a potem rusza na długi spacer. 


Dziwnie się na mnie patrzyli

Przedszkolaków i uczniów nawet latem na podwórku było niewiele, za to mam z wózeczkami trochę się kręciło. Teraz? Żadnej z nich już nie widać, poza tą jedną. A szkoda! Sama tak robiłam i po latach powiem ci, że naprawdę było warto się zrywać o poranku.

Po pierwsze taki system nieco porządkował dzień. Bez tego porannego rytuału, godziny uciekały nie wiadomo kiedy (bardzo powoli się uruchamiam i kocham długo spać). Dla własnego dobra najlepiej było tego pilnować. Porcja ruchu z rana na świeżym powietrzu także dobrze mi robiła. Inaczej się myślało i funkcjonowało, nawet jeśli człowiek nikogo nie spotkał, to był pełen energii.

Wierzyłam (zapewne jak ta mama) także w moc hartowania. Nie było złej pogody, trzeba było tylko dobrze się ubrać. Zamieć i ostra ulewa nieco mogły zmienić moje plany, ale generalnie opady nie były dla nas przeszkodą. Mimo to nie raz słyszałam: "że też ci się chce".

Warto było!

Wtedy miałam olbrzymią nadzieję, że to korzystnie wpłynie na zdrowie mojego dziecka. Dziś z perspektywy niemalże 11 lat życia mojej córki, ja wiem, że to się opłaciło. Prawda jest taka, że nie zawsze mi się chciało, ale walczyłam ze sobą i zaliczałam mimo wszystko nasz poranny spacer. Potem niezwykle łatwo przyszło nam chodzenie do przedszkola. Bez autobusu i auta, przecież już mieliśmy wprawę.

Dziś dla mojego dziecka nie ma czegoś takiego jak zła pogoda. Nie ma jęczenia: "Odwieź mnie do szkoły, bo pada". Przede wszystkim jednak widzę, jak świetną ma odporność.

Nagłe zmiany temperatury, pogody, wiatr nie sprawiają, że robi się bardziej podatna na infekcje. Nigdy nie była chowana pod kloszem i chroniona przed "brzydką" pogodą, a teraz jest efekt. Jeśli rano zastanawiasz się, czy jest sens wychodzić z maluszkiem na dwór, odpowiedź może by tylko jedna: tak, bo skorzystasz na tym zarówno ty, jak i twoje dziecko.

Czytaj także: https://mamadu.pl/149239,jak-hartowac-dziecko-sposoby-na-odpornosc-dziecka-10-zasad