Kolega z przedszkola bije moje dziecko. Tylko taki radykalny sposób oduczy go przemocy
Koledzy z przedszkola
"Mój synek jest 4-latkiem i już drugi rok chodzi do przedszkola. Udało nam się dostać do takiego, które jest blisko mojej pracy, jest publiczne i szło tam kilkoro dzieci z naszego żłobka, więc byłam pewna, że to będzie strzał w dziesiątkę. W zeszłym roku trochę borykaliśmy się z adaptacją, ale szybko udało się wdrożyć, bo Jaś szybko zakolegował się w grupie z dwoma chłopcami. Cały poprzedni rok świetnie się dogadywali we trzech i pani bardzo chwaliła ich relację, która pomagała chłopcom w adaptacji" – opowiada mama przedszkolaka.
"W tym roku niestety pojawił się między dziećmi problem. Chłopcy nie widzieli się przez cały sierpień i we wrześniu było im trudno na nowo odnaleźć się w przedszkolu i swoim towarzystwie. Wiadomo, to tylko 4-latki, dla nich miesiąc rozłąki to naprawdę długo. Dzieci na początku nie chciały się ze sobą bawić, a teraz, kiedy już się przełamały, często dochodzi do kłótni między nimi.
Mój syn jest raczej spokojnym i ugodowym dzieckiem, chociaż uczę go stawiania granic i pewności siebie. W naszym domu jednak niczego nie wymuszamy krzykiem i przemocą, więc w sytuacji, kiedy któryś z chłopców go uderzy, on nie broni się, odpierając atak, tylko zwykle ulega. Uczyłam go, że ma w takich chwilach mówić o wszystkim pani nauczycielce, bo wierzyłam, że ona zareaguje i pomoże dzieciom rozwiązać sytuację".
Nie działają prośby i groźby
Mama 4-latka opowiada o tym, jak dzieci kłócą się w przedszkolu: "Niestety, od ponad 2 tygodni mój syn co jakiś czas mówi mi, że Franek, czyli jeden z tych kolegów, uderzył go. Chłopiec bije, kiedy ktoś nie chce się z nim bawić, kiedy coś nie idzie po jego myśli albo kiedy mój syn stawiał granice, np. nie dzieląc się swoim ukochanym misiem. Ten chłopiec chyba po prostu jest nauczony, że agresja to sposób na rozwiązanie problemów i dostanie tego, czego chce, jeśli uderzy.
Już kilka razy mówiłam o sytuacji nauczycielce, która zapewniała, że zawsze stara się reagować, jeśli coś zauważy albo dzieci powiedzą jej o problemie. Niestety na Franka to nie działało, wiec postanowiłam porozmawiać z jego mamą. Ta powiedziała mi tylko, że mój syn to ciamajda, jeśli daje się bić mniejszemu Frankowi. I żeby najlepiej zostawić dzieci samym sobie, bo one najlepiej poradzą sobie w swoim konflikcie.
We mnie jednak nie ma zgody na rozwiązywanie problemów za pomocą pięści. Zaczęłam się już nawet zastanawiać, czy nie powinnam spróbować złapać gdzieś tego Franka bez osób dorosłych i trochę go nastraszyć. Mogłabym spróbować zamienić z nim kilka zdań w szatni. Może pomogłoby, gdybym powiedziała, że jak będzie bił Janka, to pójdę z tym na policję? Jednak starsza obca osoba, która mu zagrozi, może wzbudzić jego respekt, jeśli on uznaje tylko przemoc" – rozważa nasza czytelniczka.