Szkoły i przedszkola robią z dzieci radosne emotki. Niby na życzenie rodziców

Dominika Bielas
27 września 2024, 13:52 • 1 minuta czytania
Aż 40 proc. rodziców dzieli się w internecie zdjęciami i filmami, na których są dzieci. Jak wynika z raportu NASK, rocznie każdy rodzic wrzuca do sieci średnio 72 zdjęcia i 24 filmy ze swoimi pociechami. Większość myśli, że widzą je tylko nasi znajomi. Na szczęście coraz więcej osób jest świadomych tego, że wizerunek dziecka nie jest naszą własnością. Wielu rodziców chce go chronić, podlega on także ochronie prawnej. 
Czy niełatwej byłoby po prostu nie robić takiego zdjęcia? Fot. 123rf.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

We wrześniu w szkołach i przedszkolach na zebraniach wręczone zostały wam różne dokumenty. M.in. mogliście lub nie wyrazić zgodę się na publikację wizerunku waszego dziecka na stronach www placówki lub jej kanałach w social mediach (w przypadku placówek niepublicznych należy zwrócić uwagę, czy podpisanie umowy o kształcenie ucznia w takiej szkole lub przedszkolu nie jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na rozpowszechnianie wizerunku dziecka). 


Dziecko chronią rodzice i przepisy

Zgodnie z ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej (art. 81 ust. 1). W przypadku wizerunku dzieci, zgodę może wyrazić rodzic lub przedstawiciel ustawowy. Druga kwestia to zgoda rodzica na przetwarzanie danej osobowej w postaci wizerunku poprzez jego upublicznianie – na podstawie RODO. Zgodnie z nowymi standardami w wielu szkołach wprowadzono jeszcze dodatkowe zakazy m.in. nagrywania przez nauczycieli filmików i robienia zdjęć uczniom przy użyciu prywatnych telefonów. Odpowiednie zapisy znalazły się w statusach szkolnych. Warto się upewnić, jak dokładnie to wygląda w placówce waszego dziecka. W szkole mojej córki pojawił się np. zakaz robienia zdjęć na terenie placówki także przez rodziców.

Tak moje dziecko stało się emotką

Zazwyczaj, jeśli rodzice nie życzą sobie, by twarz dziecka pojawiła się w sieci, teoretycznie nie ma z tym problemu. Okazuje się jednak, że placówki oświatowe nie do końca radzą sobie z tym tematem w praktyce.

"Jako jedyna mama w naszym przedszkolu nie wyraziłam zgody na publikację wizerunku mojego dziecka. Uważam, że syn sam kiedyś zdecyduje, czy chce, by jego twarz znalazła się w internecie. Rozumiem, że fotografie radosnych dzieci to darmowa i ciekawa promocja przedszkola, ale nie uważam, by to było rozważne ze względu  na bezpieczeństwo dzieci. Mało kto się ze mną zgadza. Efekt tej historii jest taki, że panie, zamiast robić zdjęcia, tak by nie 'złapać' mojego dziecka, po prostu naklejają emotkę na jego twarz. Dla mnie to kuriozalnie rozwiązanie" – napisała do nas mama 5-letniego Stasia.

Zauważyłam, że podobną praktykę stosuje wiele placówek, a w sieci bez problemu można trafić na żółte główki przedszkolaków i uczniów.

"Nasze dziecko zdobyło pierwsze miejsce w konkursie i na stronie szkoły momentalnie pojawiła się fotografia laureatów. Córka nie do końca była świadoma, po co w ogóle ktoś robi jej zdjęcie. Gdy zwróciłam szkole uwagę, że nie wyraziłam zgody na publikację, zostałam przeproszona i szybko pojawiło się zaktualizowane zdjęcie z emotką na miejscu głowy mojego dziecka. Dla mnie to jakieś dziwne rozwiązanie: teraz wygląda to dość karykaturalnie, a koledzy wiedzą, że to ona" – żali się mama 8-letniej Hani.

Rozpoznawalne czy nie?

Podejrzewam, że kadra odpowiadająca za publikację zdjęć nie bardzo wie, jak inaczej poradzić sobie z garstką rodziców, którzy nie godzą się na publikację wizerunku dzieci, szczególnie jeśli fotki zostały już zrobione. Nie mają Photoshopa, czy innych programów graficznych, a przede wszystkim brakuje jakichś standardów czy szkoleń. Najprostszym rozwiązaniem staje się właśnie emotka.

Warto jednak może przemyśleć taką strategię. Zdjęcia trafiają na publiczną oficjalną stronę przedszkola czy szkoły lub na Facebooka i poza tym, że to naprawdę nie wygląda dobrze, to w wielu przypadkach zidentyfikowanie takiej "emotki" to wcale nie jest duży problem. Warto przypomnieć, że w tych wszystkich przepisach wcale nie chodzi o twarz, a rozpowszechnianie obrazu danej osoby w sposób umożliwiający jej rozpoznanie.

Czytaj także: https://mamadu.pl/173723,publikacja-zdjec-dzieci-w-sieci-to-odzieranie-ich-z-prywatnosci