Ten widok na placach zabaw smuci. Rodzice zapomnieli, do czego służą takie miejsca?

Dominika Bielas
23 września 2024, 13:56 • 1 minuta czytania
W serwisie X na profilu dziennikarza Michała Nowaka pojawił się wpis dotyczący dzieci i rodziców, który wzbudził sporo emocji Niestety widzę to każdego dnia, wyglądając przez okno. Czy naprawdę zapomnieliśmy, po co dzieci wychodzą na plac zabaw?
Dorośli zapominają, że place zabaw są dla dzieci? fot. Adam Burakowski/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Już latem pisałam, że dziwi mnie, iż dzieci w wieku szkolnym, choć mają wakacje, to nie wychodzą na podwórko się pobawić. Pamiętam, że dla nas, przed laty, to był czas nowych znajomości i przygód. Dziś dzieciaki wzruszają ramionami i mówią: "Sam nie wyjdę". Dlaczego tak się dzieje? Czyżbyśmy sami przyłożyli do tego rękę?


Plac zabaw (tylko) dla dzieci

"Za każdym razem jak jestem ze starszym synem na placu zabaw, doznaję tego samego zaskoczenia. Z każdym dzieckiem bawi się rodzic lub dwójka nie dając dzieciom przestrzeni do samodzielnej zabawy. Jeszcze bardziej zaskakujący jest pełny zanik wspólnych zabaw między dziećmi" – brzmi pierwszy wpis, a w kontumacji autor dodał: "Syn dość ochoczo podchodzi do innych dzieci, proponuje dzielenie się zabawkami, wyciąga rękę na przywitanie, a po chwili przychodzi rodzic i dziecko przesuwa na drugi koniec placu. Co jest z wami ludzie? Czego to uczy tych dzieci? Atomizacja od najmłodszych lat". Internauci momentalnie podchwycili temat.

Sama mam widok z okna na plac zabaw i muszę przyznać, że jakoś od września trochę więcej dzieciaków po szkole i przedszkolu wychodzi na podwórko. Jednak często dostrzegam to samo, co autor powyższego wpisu: plac zabaw pełen dzieci, ale i dorosłych, którzy huśtają swoje pociechy, siedzą w piaskownicy i robią babki, stoją przy zjeżdżalni, drepczą za dzieckiem jadącym na hulajnodze czy rowerze… Dzieci totalnie nie bawią się ze sobą, a jedynie same w asyście rodzica. 

To nadmierna troska

Komentujący post nie mają wątpliwości, że nie chodzi o same dzieci, ale o rodziców czy innych opiekunów, którzy zbytnio ingerują w zabawy swoich pociechy. Skupieni na opiece nad kilkulatkiem,  nieustannie krążą nad dzieckiem, trochę jak śmigłowiec ratunkowy. Nawet nie dostrzegają, jak bardzo odcinają dziecko od otoczenia:

"Teraz są rodzice ‘kosiarki’. Koszą sprzed dzieci jakiekolwiek problemy, a potem mamy, co mamy".

"Takie dzieci idą potem do przedszkola i szkoły. Mają problemy w nawiązywaniu kontaktów społecznych. Nie potrafią też organizować sobie zabawy – czekają, aż ktoś wymyśli, co mają robić. Takich dzieci jest coraz więcej. Nie wspomnę o nieporadności w czynnościach samoobsługowych".

"Smutne to jest, jak ludzie się teraz alienują od najmłodszych lat".

"A później zdziwieni, że dzieciaki siedzą z nosami w telefonach i nie potrafią nawiązać kontaktu z rówieśnikami. Kolejne pokolenie, którym będą musieli zająć się psychologowie".

"Słabo, dzieci powinny się bawić ze sobą, uczyć od siebie, nawiązywać relacje z rówieśnikami, wykształcać umiejętności interpersonalne itp."

"Wejdzie ci taki 40-latek i narzuca zabawę swojemu dziecku, a przy okazji odstrasza inne dzieci".

Sama pamiętam, gdy kiedyś chłopiec podszedł do moich córek i chciał się z nimi pobawić w piaskownicy. Babcia go zabrała, tłumacząc kilkulatkowi, że nie może przeszkadzać dziewczynkom w ich zabawie.

Tak wiele zależy od nas

"Współczuję sąsiedztwa. Nigdy nie spotkałem się, ani nie słyszałem nawet o takich praktykach" – piszą użytkownicy, którzy mają inne odczucia. Bo czy dzieje się tak wszędzie? A może problem leży gdzieś zupełnie indziej?

Choć z okna widuję niepokojące obrazki, to jednocześnie często zdarza się, że skrzykujemy się z sąsiadami i wychodzimy na plac zabaw. Nasze dzieci w przeróżnym wieku bawią się razem, a my gadamy. 

Ten sam plac zabaw, ta sama okolica, inni ludzie. I to chyba jest klucz do tematu. Trafiła nam się naprawdę fajna ekipa, która chce dbać o to, byśmy jako sąsiedzi się znali. Nasze dzieci chętnie spędzają ze sobą czas i nas nie potrzebują.

I rozczulam się na maksa, gdy moja 4-latka krzyczy z podwórka do swojej koleżanki, która jest na balkonie, czy wyjdzie się pobawić. Jest radość dziewczynek i spontaniczna decyzja rodziców: idziemy.

Ten medal ma trzy strony

Użytkownicy zauważyli, jeszcze jedno zjawisko obecne na placach zabaw. Otóż często rodzice zupełnie nie zwracają uwagi na swoje bawiące się pociechy, gdyż ślęczą nad telefonami: "Takie dzieci tworzą nieraz totalnie patologiczne i bardzo niebezpieczne sytuacje, a rodzice nic…".

"Pokazał pan jedną ze skrajności, druga jest wprost przeciwna, dziecko robi, co chce, a rodzic ma to gdzieś, nawet jeśli jego dziecko dokucza innym dzieciom. Natomiast średnia jest raczej w normie, choć pandemia jednak odcisnęła piętno na dzieciakach" – żalą się internauci.

A jak jest w waszej okolicy? Dzieci bawią się ze sobą?

Czytaj także: https://mamadu.pl/184556,sytuacja-z-placu-zabaw-obnazyla-smutna-prawde-tym-razem-o-rodzicach