logo
Treningi piłkarskie dzieci nie powinny być przepełnione stresem i presją. fot. Andrzej Zbraniecki/East News/screen Facebook Piłkarska rzeczywistość w B-klasie
Reklama.

Gdzie kończy się zdrowa rywalizacja?

Dzieci uwielbiają ruch – to naturalna potrzeba, dzięki której rozwijają się nie tylko fizycznie, ale także społecznie i emocjonalnie. Aktywność fizyczna wspomaga koordynację, wzmacnia mięśnie, poprawia kondycję i pozytywnie wpływa na koncentrację. Ruch pomaga też w rozładowaniu napięcia i emocji, co jest szczególnie ważne w świecie pełnym bodźców i szkolnych obowiązków.

Nie dziwi więc, że wielu rodziców decyduje się na zapisanie swoich dzieci na zajęcia sportowe. W przypadku chłopców najczęstszym wyborem są treningi piłkarskie. Dlaczego? Bo to sport dynamiczny, który pozwala się "wybiegać", uczy pracy zespołowej i daje możliwość naśladowania idoli. Dla wielu kilkulatków Robert Lewandowski czy Lionel Messi to bohaterowie, na których chcą się wzorować. Treningi są świetnym pomysłem – o ile rodzice nie przesadzą z oczekiwaniami.

Ambicje rodziców kontra rzeczywistość

Nie ma nic miłego w tym, że rodzic chce dla swojego dziecka jak najlepiej. Problem pojawia się, gdy ambicje dorosłych przesłaniają potrzeby dziecka. Niestety, na dziecięcych meczach nie brakuje sytuacji, gdy rodzice, zamiast kibicować, zamieniają się w trenerów, sędziów i surowych krytyków. Padają ostre słowa, zdarzają się kłótnie na trybunach, a nawet sytuacje, gdy dzieci schodzą z boiska ze łzami w oczach, bo "zawiodły" mamę czy tatę.

A przecież to nie o to chodzi w sporcie. Dziecięce rozgrywki nie są eliminacjami do mistrzostw świata, a boisko nie powinno być miejscem niezdrowej presji. Młodzi piłkarze (i piłkarki!) mają czerpać radość z gry, uczyć się współpracy, rozwijać zdrowe nawyki. Nie każdy młody sportowiec zostanie zawodowcem – i nie musi! Sport w dzieciństwie powinien być przyjemnością, nie walką o wynik za wszelką cenę.

Mądra inicjatywa trenerów

Aby przypomnieć rodzicom, że to dzieci są najważniejsze, trenerzy Stowarzyszenia Miłośników Piłki Nożnej FC Lesznowola umieścili na boisku specjalny plakat. Na Facebooku jego zdjęcie opublikował jeden z użytkowników grupy "Piłkarska rzeczywistość w B-klasie". Widnieje na nim prosty, ale wymowny przekaz, który w skrócie ma mówić: "Twoje dziecko nie jest jeszcze Robertem Lewandowskim. To nie mistrzostwa świata. Trybuna to nie miejsce na przepychanki". Post z plakatem z boiska możesz zobaczyć w całości tutaj.

Taka inicjatywa to świetny krok w stronę zmiany nastawienia dorosłych. Ma przypominać, że dzieci są dopiero na początku swojej sportowej drogi i zasługują na wsparcie, a nie presję. Warto pamiętać, że to nie wynik jest najważniejszy, ale radość z gry, rozwijanie pasji i nauka wartości, jakie niesie sport. Zamiast krzyczeć i naciskać, warto, żeby rodzice:

  1. Doceniali starania dziecka, a nie tylko wyniki.
  2. Chwalili za wysiłek, współpracę i postępy.
  3. Pokazywali, że sport to frajda, a nie obowiązek.
  4. Byli kibicami, którzy wspierają, a nie wywierają presję.

Ruch jest ważny, sport kształtuje charakter, ale to dorośli mają wpływ na to, czy dziecko będzie się rozwijać w zdrowym, motywującym środowisku. Bo to, czy młody piłkarz kiedyś osiągnie sukces, zależy nie tylko od talentu, ale też od tego, jaką atmosferę wokół niego stworzymy. Jako mama prawie 7-letniego piłkarza jestem zachwycona plakatem i jego przekazem. Sama wielokrotnie słyszałam i widziałam, jak rodzice z trybun, zamiast krzyczeć słowa wsparcia na treningach, krzyczą do dziecka, że musi być szybsze, lepsze, silniejsze.

Czytaj także: