"800+ zrobiło z mojego syna materialistę. Jego nietypowa prośba zwaliła mnie z nóg"

Klaudia Kierzkowska
13 września 2024, 15:28 • 1 minuta czytania
Przekazujemy dzieciom różne wartości. Uczymy empatii, wyrozumiałości, szacunku do siebie, drugiego człowieka i... pieniędzy. Dajemy kieszonkowe, by nauczyć mądrego gospodarowania finansami i oszczędzania. No bo przecież pieniądze z nieba nie spadają i trzeba na nie zapracować. Stosujemy różne sposoby, a potem słyszymy coś takiego.
Współczesne pokolenie dzieci ma głowę na karku. fot. xalanx/123rf
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Zastanawiam się, jak to jest, że tym maluchom wszystko jest potrzebne, a w szczególności w sklepie z zabawkami? Ten, kto przynajmniej raz był z przedszkolakiem, czy nawet starszym dzieckiem, w takim miejscu, powinien doskonale wiedzieć, co mam na myśli. Dla części z nich liczą się tylko pieniądze (niestety).


Z koleżanką ze szkolnych lat przeprowadziłam ostatnio bardzo ciekawą rozmowę. Przyjechała specjalnie, by opowiedzieć mi o zachowaniu swojego syna. Dotyczyła ona pieniędzy, oszczędzania, 800+ i sprytu. Bo czego, jak czego, ale sprytu Filipowi nie brakuje.

Mały, a sprytny

Przybliżę: Filip to 8-letni jedynak. Oczko w głowie swoich rodziców. Chłopiec zaradny, samodzielny (czasami aż za bardzo). Filip nie da sobie w kaszę dmuchać, to trochę taki mały buntownik.

– Od jakiegoś roku dajemy Filipowi kieszonkowe, taką tygodniówkę. Za zebrane w skarbonce pieniądze Filip tak prawdę może sobie kupić to, na co ma ochotę. Fajnie, że nie wydaje na jakieś głupoty, a obrał sobie cel: zbiera na wypasioną hulajnogę.

Kilka miesięcy temu założyliśmy Filipowi konto w banku i co miesiąc wpłacamy na nie 800 zł z tego świadczenia 800+. Na początku nie mówiliśmy mu o naszym pomyśle, w sumie dowiedział się zupełnym przypadkiem. Mąż coś powiedział, Filip zaczął dopytywać, no i opowiedzieliśmy mu o tych oszczędnościach w banku.

Wytłumaczyliśmy też, czym jest to świadczenie 800+, bo w sumie jakoś nigdy z nim o tym nie rozmawialiśmy. Nie ukrywał swojego entuzjazmu, już chciał biec, wypłacać pieniądze. Już przebierał nogami. Musieliśmy się nieźle nagadać, by wybić mu ten pomysł z głowy. I ty sobie wyobraź, że on sobie w tej swojej głowie przez kilka dni układał wszystko i analizował, a potem wyskoczył z takim pomysłem, że zapomniałam języka w gębie. "Mamo, możesz urodzić mi jeszcze brata? On też by dostawał te 800 zł, ale on ich przecież nie będzie potrzebował. To byście też wpłacali mi na konto" – powiedział, a ja nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać.

A kiedy uświadomiłam mu, że już nie planujemy powiększenia rodziny, obraził się i poszedł do pokoju. No kurcze, taki mały a taki sprytny i przebiegły – opowiada mi Ewa.

Ma głowę na karku

Niby śmieszna sytuacja, ale chyba nie do pozazdroszczenia. Filip wykazał się sprytem i pomysłowością, ale pokazał też oblicze materialisty. Chciałby mieć rodzeństwo, ale nie po to, by się z nim bawić, spędzać czas i przeżywać niezapomniane przygody, ale po to, by na jego konto bankowe wpływało 800 zł miesięcznie.

Ewa nazwała sprawę po imieniu i nie kryła swojego oburzenia. Dodała, że jej syn jest materialistą i podkreśliła, że nie tak starała się go wychować. A ja się zastanawiam, jak to się wszystko dalej potoczy? W którym kierunku będzie zmierzał ten świat? Aż strach pomyśleć, na jakie pomysły będą wpadać nastolatkowie, skoro już 7-latek tak kombinuje.

Czytaj także: https://mamadu.pl/182804,pokolenie-zet-znalazlo-sposob-na-oszczedzanie-czy-nie-zaszkodzi-sobie