W drugim dniu konwencji programowej PiS w Warszawie, 14 maja 2023, usłyszeliśmy konkretne zapowiedzi programowe. Jedna z nich poruszyła wrażliwe pole. Rząd ma dawać jeszcze więcej za narodziny dziecka. Czy politycy nie widzą, jak 500+ wpłynęło na dalekosiężną sytuację Polek i ich dzieci? I czy rozdawnictwo, to najlepsze co mają do zaoferowania?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W drugim dniu konwencji programowej PiS w Warszawie 14 maja 2023 usłyszeliśmy konkretne zapowiedzi programowe. Podczas swojego przemówienia prezes Jarosław Kaczyński wymienił najważniejsze propozycje swojej partii na nadchodzącą kampanię.
Wśród kilku pozycji największe poruszenie wywołała prawdopodobnie zapowiedź podwyższenia kwoty 500+ na 800+. Wzrost miałby nastąpić od nowego roku, 2024, jeżeli partia wygra nadchodzące wybory.
Czy naprawdę politycy wierzą, że dotychczasowe wsparcie państwa w tym zakresie wypełniło swoją rolę? Czy przeprowadzono badanie społeczne, które wykazałoby, ile rodzin skorzystało z pieniędzy, a ile jednostek rodzinnych powiększyło się, by podwyższać wskaźnik zaniedbań, porzuceń i przemocy wobec dzieci?
Ile z tych dotychczasowych kwot wsparcia zostało przeznaczonych na produkty służące dobrobytowi dzieci, a ile przepitych i wypalonych przez ich dysfunkcyjnych rodziców?
Rozdawnictwo nie wyrówna społecznych nierówności, będzie jeszcze gorzej. Z zasiłków socjalnych skorzystają głównie ci, którzy nie powinni w ogóle dzieci mieć. Najlepsza, a moim zdaniem jedyna ochrona rodziny przed ubóstwem to aktywni zawodowo rodzice. Niezwykle istotne jest więc, by polityka społeczna sprzyjała takiej formie.
Krótkowzroczna polityka
Świadczenia nie są gwarantem dobrostanu i stabilizacji finansowej. Szczególnie jeśli nie są waloryzowane. Tylko w ostatnich miesiącach, przy szybującej w górę inflacji, najbardziej ubogie rodziny popadły w skrajne ubóstwo. 500+ trzy lata temu miało zupełnie inną wartość niż teraz. Od tego w ogóle należałoby wyjść.
Po wtóre: należałoby sobie odpowiedzieć na pytanie, jak wsparcie tego typu ze strony państwa odbija się w sytuacji na rynku pracy.
Bardziej wprost: kobiety nigdy nie przebiją cholernych szklanych sufitów, jeśli będą decydować się na pozostawianie z dziećmi przez dekady w domach. A po 18 latach życia dziecka, kiedy 500+ wygaśnie, a każde z dzieci pójdzie w swoją stronę, co jest gwarantem dobrostanu i bezpieczeństwa finansowego kobiety? Mężczyzna.
I pomijając już wszelkie feministyczne odcienie tego absurdu, to mówiąc bezpośrednio: mężczyzny może po prostu zabraknąć. Tylko w ostatnich dziesięciu latach odsetek rozwodów znowu wzrósł.
Powstaje pytanie w państwa głowach: dlaczego kobieta ma rezygnować z pracy tylko przez wzgląd na zasiłek? I tu znowu dobijamy do brzegu nierówności, które winny być wyrównywane przez rządzących: kobiety wciąż zarabiają mniej na identycznych stanowiskach, co mężczyźni.
I do kolejnego: żłobki i przedszkola publiczne w Polsce są przepełnione, a w tych dostępnych jest jeszcze wiele do zrobienia! Rodzina wybiera więc placówkę prywatną, a koszt takowej to od 1000 złotych w górę czesnego za miesiąc.
Po odliczeniu wszystkich kosztów życia, z pensji młodej matki, która by zarobić, decyduje się na rozłąkę z dzieckiem, pozostaje niewiele. Równowaga zostaje zachwiana, a większość rodziców wybiera dobrobyt psychiczny matki i dziecka niż jej rozwój zawodowy.
I to wszystko byłoby ok, gdyby nie konsekwencje długofalowe. Trud ponownego zatrudnienia, wykluczenie z rynku pracy, a finalne po kilkunastu latach, tak jak podaję powyżej: odnalezienie siebie w sytuacji całkowitej zależności finansowej lub ubóstwa.
Odbierzcie TE dzieci
Wątek świadczeń socjalnych w rodzinach dysfunkcyjnych jest tym, co osobiście trudno nawet przechodzi mi przez gardło. Ściska je frustracja i pierwotna wręcz złość, ognista.
500+ od samego początku przyczyniło się do zwiększenia liczby dzieci w rodzinach, które wymagały zupełnie innego rodzaju wsparcia, a same dzieci powinny być z nich odbierane już przy narodzinach. Zamiast dokładać do traum i przemocowych schematów kolejnych pokoleń, może najpierw warto objąć należytą uwagą te, które już się dzieją?
Usprawnić model działania, kiedy dziecko jest krzywdzone. Zainwestować w ośrodki pomocy dla kobiet, które doświadczając przemocy, uciekają pod osłoną nocy z dzieckiem z bosymi stópkami? Zrobić wszystko, by sądy działały sprawniej, a dzieci nie wracały do domów, w których dorośli leżą na dnie?
Jest tyle do zrobienia! Wkładanie wszystkim ludziom pieniędzy do kieszeni, bez względu na ich decyzję i kondycję życiową nie wyrówna nierówności. Pogłębi tylko zjawiska patologiczne, a rodzinom, którym naprawdę zależy na wychowaniu dzieci, nie zrobi większej różnicy.
Socjal nie zmieni moich decyzji
Pobieram 500+ na swoją córkę. Gdybym jednak go nie miała, nie podjęłabym innych decyzji w związku z naszym życiem. Wróciłabym do pracy, wybrała najlepszą prywatną placówkę, planowała z partnerem świadomy budżet i zawsze dbała o to, by Marysia miała co jeść i zasypiała w ciepłym, czystym łóżku.
Socjal niewiele zmienia w mojej perspektywie. Wiem, że to do mnie należy opieka nad dobrostanem mojej rodziny. I biorę to na klatę pod każdym względem.
Za dwa lata stanę przed wyborem placówki szkolnej. I tutaj zwrócę oczy ku rządzącym i konwencji programowych dotyczących tego zaniedbanego obszaru chciałabym posłuchać. Reformy edukacji, objęcia uwagą dziecka, jako jednostki. Docenienia pracy nauczyciela, obowiązku i wizji psychologów i terapeutów w szkołach publicznych. Nie teoretycznych, ustawowych, ale realnych. Zapewnienia bezpiecznego środowiska w państwowych instytucjach. Odejścia od ocen, zamkniętych dusznych klas, subiektywizmu nauczycieli.
Tymczasem patrzę, jak tak ważną kwestią dla mnie, jako matki, zajmuje się jeden z największych ignorantów politycznych naszych czasów, Przemysław Czarnek. I nie mam nadziei na edukację publiczną swojej córki.
Nie chcę waszego 800+. Ja wykorzystam je prawdopodobnie na prywatną placówkę, ale to jest forma ucieczki, krok, który i tak musiałabym wykonać przez wasze zaniedbania i złe decyzje.