Nauczycielka o wycieczkach: "Nie chce mi się" i wymienia powody. Nie chodzi tylko o kasę
Jeszcze w czerwcu Związek Nauczycielstwa Polskiego zorganizował konferencję, na której poruszono m.in. temat wynagradzania nauczycieli za udział w szkolnych wycieczkach. Niedługo później ministra Barbara Nowacka została poproszona o komentarz. Stwierdziła wtedy na antenie Radia Zet, że "sprawę płatności za wycieczki trzeba uregulować". Co nie oznacza, że regulacja ta oznacza dodatki do pensji, bo zdaniem MEN "brak jest podstaw do wypłaty dodatkowego wynagrodzenia za realizację innych zajęć i czynności wynikających z zadań statutowych szkoły".
Jednak brak dodatkowego wynagrodzenia nie jest jedynym powodem, dla którego nauczyciele nie chcą jeździć na wycieczki. Nie wszyscy, oczywiście, ale dla części pedagogów kilkudniowy wyjazd to utrata dodatkowego zarobku (np. z korepetycji) i ogromne obciążenie psychiczne. Więcej na ten temat napisała w mailu do naszej redakcji Anna.
Dlaczego nauczyciele nie chcą jeździć na wycieczki?
"Proszę o anonimowość. Wyjeżdżając na wycieczki z licealistami, nigdy nie wypisywałam urlopu, ale straconych godzin nadliczbowych, które miały się w tym czasie odbyć w innej szkole, nikt mi nie zapłacił. Urlopu nie biorę. Ale jestem z nimi [uczniami – przyp. red.] 24h na dobę, co jest niezgodne z jakimikolwiek procedurami.
Mam rodzinę, dzieci, korepetycje i to wszystko zostawiam dla nich [uczniów – przyp. red.], a jedyne, co dostaję w zamian, to pretensje, że muszą za mnie płacić. Nie mam prawa sprawdzić ich bagażu, wejść niezapowiedziana do pokoju hotelowego też nie mogę. Piją w nocy alkohol przywieziony z domu, zakupiony przez rodziców...
Nie śpię w nocy na zmianę z koleżanką, bo jeśli im się coś stanie, to będzie moja wina. Czytałam, że podobno nie odpowiadam za nich w godzinach nocnych. Ale część rodziców to lekarze, prawnicy, urzędnicy... Oni mogą więcej.
Nie chce mi się jeździć na wycieczki z dziećmi niewdzięcznych i nieodpowiedzialnych rodziców. Nie chcę poświęcić własnej rodziny i pomniejszać zarobków dla czyjegoś widzimisię. A uczniowie robią nam zdjęcia... Przesyłają sobie albo publikują w internecie... Tym sposobem nie chodzimy już na 'półmetki' albo studniówki i nie chcemy jeździć na wycieczki. Dziwi mnie, że nikt tego nie rozumie".