"Byle się nażreć, a do kościoła nie ma komu". Ten chrzcielny trend uderza w katolików
To, ile dzieci jest co roku chrzczonych w Polsce, nietrudno sprawdzić – wystarczy przejrzeć rokroczne raporty Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego. Z prześledzeniem nawyków gości trudniej, choć chciałabym zobaczyć takie badania (zwłaszcza w kontekście podawania alkoholu na uroczystościach kościelnych).
Moja znajoma Marta na chrzest córki połączony z roczkiem zaprosiła najbliższą rodzinę i przyjaciół. Choć sama nie zagląda do kościoła w każdą niedzielę, wiara jest ważną częścią jej życia. Wzięła ślub kościelny z potrzeby serca, a nie przymusu, i z tego samego powodu postanowiła ochrzcić córkę. Część zaproszonych gości nie pojawiła się jednak w kościele.
– Rodzice chrzestni Mai byli, rodzice moi i męża, wiadomo, moja siostra, dobry przyjaciel mojego męża, nasi sąsiedzi... No trochę tych osób w kościele było, ale część gości w ogóle nie przyszła na sam chrzest. Ja jeszcze rozumiem, jakby komuś coś wypadło czy coś, ktoś by nie zdążył, coś by się stało w drodze. Wypadki ludzka rzecz. Ale nie, oni celowo nie przyszli do kościoła – mówi mi Marta.
Impreza – jak najbardziej, kościół – nie, dziękuję
Na oficjalnej uroczystości zabrakło m.in. jej kuzynki z rodziną czy brata jej męża, który jest ojcem chrzestnym starszej siostry Mai. Marta postanowiła skonfrontować się z tymi, którzy nie pojawili się w kościele.
– Kuzynka to coś próbowała kręcić, ktoś mi powiedział, że się nie wyrobił, "bo dzieci", ale brat mojego męża to się nawet nie krył z tym, że nie przyszedł, bo nie chodzi do kościoła i nie będzie udawać. Fajnego ojca chrzestnego ma nasza starsza córka, nie ma co – żali się. Być może rozczarowanie byłoby mniejsze, gdyby goście uprzedzili ją o swoich planach:
– Mogli mi dać znać, przecież to są bliscy nam ludzie, lubimy się, mamy częsty kontakt. A tak to ja się bałam, że po prostu połowa gości postanowiła nie przyjść. Ale nie, oni postanowili przyjść i się napić i nażreć, bo do kościoła to nie ma komu iść. Przykre to dla mnie, brak szacunku. Rozumiem, że ktoś może nie wierzyć, ale on tam nie jest dla Boga, tylko dla Mai, a to jest różnica.
Wydaje się, że ten trend dotyczy nie tylko chrztów, ale wszystkich uroczystości kościelnych, również ślubów czy komunii. Sama byłam na ślubach, gdzie część gości nawet nie wchodziła do kościoła, tylko czekała na parę młodą przed budynkiem. Słyszeliście o czymś takim? Napiszcie do mnie na adres hanna.szczesiak@mamadu.pl lub na redakcyjną skrzynkę mamadu@natemat.pl.
Czytaj także: https://mamadu.pl/186248,na-chrzest-wynajelismy-dj-a-byla-wodka-i-impreza-przeciez-nas-stac