Cyrk z nagrodami na koniec roku dopiero przed nami. Ci, którzy cierpią, nie zasłużyli
Psycholog Jacek Wolszczak zaczyna od historii. Od scenki, którą zapewne większość z nas kojarzy – albo z własnych doświadczeń z czasów szkolnych, albo z doświadczeń swoich dzieci.
Koniec roku to okazja do segregowania uczniów
Koniec roku szkolnego, wszyscy uczniowie i nauczyciele zebrani są na boisku albo w sali gimnastycznej. Dyrekcja rzuca żartem o wakacjach, ale jeszcze zanim wszyscy rozbiegną się w swoje strony, czas na rozdanie świadectw z wyróżnieniem i nagród dla najlepszych uczniów. Tych z najlepszymi ocenami. Najwyższą frekwencją. Najlepszymi osiągnięciami w sporcie. Z największą liczbą wygranych konkursów. Z największym talentem aktorskim. Mistrzów ortografii.
Wiecie, kto nie dostanie wyróżnienia? Ten chłopiec z 4B, który każdego dnia po powrocie ze szkoły przechodzi piekło, więc nawet w 30-stopniowym upale nosi długie spodnie i bluzę, by zakryć ślady przemocy. Ta dziewczyna z 6A, która będzie musiała powtórzyć klasę, bo z powodu depresji nie była w stanie podnieść się z łóżka, a co dopiero wytrzymać kilka godzin dziennie w szkolnej ławce. Nauczyciele niby rozumieją, ale ta niska frekwencja...
"Nie zabraknie też tych, którzy nie pójdą po odbiór nagród: ci, którzy byli 'średni', 'utalentowani, ale leniwi', 'przeźroczyści', ci z frekwencją wyraźnie wskazującą na to, że są 'niezainteresowani przedmiotem', ci, którzy nie zdali… Będą też jeszcze bardziej anonimowi:
- ci, którzy odrzuceni przez grupę zaczęli się ciąć, nie mogąc znieść samotności i odtrącenia
- ci, których ojciec powiedział, że jak nie będzie odpowiedniej średniej 'to inaczej pogadamy'
- ci, którym nie poszedł egzamin ósmoklasisty i wiedzą, co ich czeka, jak rodzice dowiedzą się o ich wyniku (...)"
– pisze Jacek Wolszczak. Wymienia też tych, którzy chcieliby się już nie obudzić. Tych, którzy czują, że przynoszą wstyd. Tych, którym nikt nie wierzy. Tych, co usłyszeli, że "będą kopać rowy". I wielu innych, o których na szkolnych uroczystościach się nie mówi.
Każde dziecko chce tego samego
Jacek Wolszczak pracuje z dziećmi oraz młodzieżą i ich rodzicami. Wie, przez co mogą przechodzić te dzieci, których nikt nie wyczytuje. Przez co mogą przechodzić te, których nazwiska padają z ust dyrektora. W swoim wpisie zawarł więc apel do rodziców, by nigdy nie zapomnieli, że ich dzieci, niezależnie od tego, czy mają ten czerwony pasek, czy nie, pragną tego samego: bezwarunkowej miłości, akceptacji, szacunku do ich marzeń i życiowych wyborów.
"Pamiętajcie (...), że macie w domu:
- kogoś, kto nie jest waszą własnością,
- kto może mieć własną wizję swojego życia,
- kto marzy o czymś innym niż wy,
- kto kocha kogoś, kogo nie lubicie,
- kogoś, kto nie jest doskonały (nikt nie jest),
- kogoś, kto ma marzenia,
- kogoś, kto boi się, że Was rozczaruje…
Przyjmijcie go/ją takimi, jakimi chcą być" – pisze terapeuta. Oby jego wpis trafił do jak największej liczby rodziców. Zwłaszcza tych, którzy w słowach Wolszczaka odnaleźli swoje własne dziecko. A może siebie sprzed lat?
Czytaj także: https://mamadu.pl/185924,pokolenie-3xz-musi-wyginac-rezygnacja-z-czerwonych-paskow-to-pierwszy-krok