"Zamówiłam jedno danie i poprosiłam o dwa talerzyki. Reakcja starszej pani bezcenna"

Klaudia Kierzkowska
21 maja 2024, 11:55 • 1 minuta czytania
Wyjście do restauracji zwykle kolarzy się z czymś przyjemnym. Miłą atmosferą, smacznym jedzeniem, spokojną rozmową. Zdarzają się też przykre, a wręcz upokarzające sytuacje, o czym przekonała się nasza czytelniczka. Nadesłany list skłania do zastanowienia. W jakim kierunku ten świat zmierza?
Zachowanie starszej pani skłania do przemyśleń. fot. asphoto777/123rf
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Czasami przesiadujemy w niej nawet i kilka godzin. Zdarza się, że wpadamy na szybki lunch i biegniemy dalej. Restauracja czy bar okazują się zbawieniem, gdy dziecko staje się głodne, a w pobliżu sklepu ani widu, ani słychu.


Rodzinna wyprawa

"No nie usiedzą teraz w domu. Wystarczy, że zrobiło się cieplej i już ciągnie je na świeże powietrze. Każdą wolną chwilę spędzam z dziećmi na spacerach, wycieczkach rowerowych, placach zabaw. W niedzielę wybraliśmy się na rowerową przejażdżkę za miasto. Nową, nieznaną nam dotychczas trasą. Trochę przez las, polanę, aż w końcu dotarliśmy do celu.

Ruiny starego zamku nie wzbudziły zainteresowania, ale głód dawał się we znaki. Zjedliśmy już wszystko, co mieliśmy w plecaku. Dzieciaki marudziły, a ja nie mogłam znaleźć w pobliżu żadnego otwartego sklepu. Wszystko pozamykane na trzy spusty.

Zbawienie

Kiedy moim oczom ukazała się mała restauracyjka, odetchnęłam z ulgą. Nie było zestawów dla dzieci, dlatego zamówiłam im normalną porcję i poprosiłam o dwa talerzyki. Dla siebie kawę z dużą ilością mleka.

Przy pobliskim stoliku usiadła starsza pani, która od samego początku patrzyła na nas krzywym wzrokiem. Najpierw nie spodobały się jej rowery, potem komentowała coś pod nosem. 'Nie popsujesz mi babo humoru' – myślałam. 'Nie dam ci się sprowokować' – powtarzałam w myślach.

Dziewczynki zachowywały się kulturalnie, nie mogę im niczego zarzucić. Nie siedziały nieruchomo na krzesełkach jak posągi. Wstawały, szły coś zobaczyć, śmiały się. Ale proszę mi wierzyć, nikomu nie przeszkadzały. Tylko ta starsza pani ciągle miała jakieś uwagi.

Czas oczekiwania na zamówienie dłużył się nieubłaganie. W końcu dostrzegłam kelnerkę zmierzającą w naszym kierunku. Przyniosła danie, ale zapomniała o dodatkowym talerzyku. Grzecznie poprosiłam o doniesienie.

Na serio?

'Nie masz kasy, to siedź w domu, a nie chodzisz po restauracjach' – usłyszałam. W pierwszej chwili nie pomyślałam, że to do mnie. Ale kiedy spojrzałam na starszą panią, nie miałam żadnych wątpliwości. Coś tam jeszcze komentowała, ale odwróciłam się plecami, tak by nie patrzeć na jej zgorzkniałą minę.

Może ktoś mi wytłumaczy, skąd w niektórych tyle złości i jadu?" – czytamy w liście.

Co nami kieruje?

Nasza czytelniczka (Ania) nie oszczędzała, nie liczyła się z każdym groszem. Wiedziała, że dzieci nie zjedzą dużej porcji, dlatego zamówiła im jedną na pół. Co w tym złego? Nic. Czy osoba postronna ma prawo to komentować? Nie. Pani Ania nie przejęła się całą sytuacją, nie wzięła jej do siebie, a odwróciła się plecami, by nie dać się sprowokować.

Spróbujemy sobie wyobrazić, co poczułaby matka, która naprawdę musi się nagimnastykować, by związać koniec z końcem? Matka, która nie chce dzieciom odmawiać, ale nie może sobie na zbyt wiele pozwolić i dlatego zamawia jedną porcję i prosi o dwa talerzyki. Z oszczędności, zdrowego rozsądku.

Czy poczułaby się upokorzona? Tak sądzę. Czy byłoby jej przykro? Zapewne tak. Czy najchętniej schowałaby się pod ziemię? Być może.

Uczymy nasze dzieci empatii, zrozumienia, szacunku. Chcemy, by brały przykład z dorosłych. Niestety i ci mają czasami wiele za uszami. Krzywdzą, wywyższają się, zwracają uwagę. Ale dlaczego?

Czytaj także: https://mamadu.pl/143503,tak-wyglada-restauracja-po-wizycie-rodziny-z-dziecmi