Wychowaliśmy całe pokolenia nieuków? Wasze historie są na to dowodem
Nauczyciele bywają uprzedzeni
W minionym tygodniu napisałam tekst o tym, jak razem z moim chłopakiem, będąc w wieku licealnym, zrobiliśmy pewien eksperyment dotyczący traktowania uczniów przez nauczycieli. Kto czytał ten artykuł, ten wie, że sytuacja dotyczyła szufladkowania młodzieży przez pedagogów i tego, jak polonistka była uprzedzona do nastolatka, mimo tego, że posiadał wiedzę i bardzo starał się na lekcjach języka polskiego.
Mój ówczesny chłopak całą szkołę średnią dostawał 3 i 2 na lekcjach języka polskiego – nawet jak się bardzo mocno starał i uczył tyle, co ja na profilu z rozszerzonym językiem polskim, nauczycielka zawsze widziała w nim "głąba z technikum". W ogóle jego klasa była postrzegana za taką, która jest wyjątkowo słaba w tego przedmiotu i nawet jeśli ktoś miał wiedzę i umiejętności, był szufladkowany i niedoceniany.
Wielu takich uczniów wyszło ze szkolnych murów i przez kolejne lata wierzyło w to, że są kiepscy w pisaniu tekstów czy nie radzą sobie z czytaniem ze zrozumieniem. Ile z tych osób zrezygnowało z marzeń o jakichś studiach? Ile nie podjęło pracy, która wiązała się z ich zainteresowaniami i pasjami?
Wiecie co? W polskiej szkole pod tym względem było źle już 20-30 lat temu. Dziś jest trochę lepiej, ale głównie dzięki temu, że mamy ogólnodostępne media, internet i oddolne inicjatywy pojedynczych pedagogów. W szkołach nadal jest pełno nauczycieli, którzy zamiast dmuchać w skrzydła uczniów, to bez zastanowienia stawiają im dwójki, bo np. "to przecież uczniowie z zawodówki, którym wcale nie zależy na świetnie zdanej maturze".
Tak samo traktują uczniów
Być może w takiej klasie w szkole zawodowej część faktycznie skupi się na tym, żeby tylko zdać, zaliczyć i zapomnieć, bo ważniejszy będzie egzamin zawodowy i znalezienie fajnej, dobrze płatnej pracy. Warto jednak pamiętać, że nie powinniśmy mierzyć wszystkich jedną miarą – tak samo w życiu, jak i w szkole.
W komentarzach pod postem ze wspomnianym artykułem o uprzedzeniu nauczycielki pojawiło się naprawdę sporo komentarzy czytelników. Nawet nie wiecie, jak przykro czyta się historie o tym, jak ktoś był gnębiony i szufladkowany, jak dostawał 1 i 2 z wypracowań i sprawdzianów nawet wtedy, gdy przygotowywał się do nich długo i sumiennie. Takie historie o polskiej edukacji zna chyba każdy, szczególnie ci z pokolenia milenialsów czy iksów. Zresztą zobaczcie sami, to tylko kilka przykładów z naszego profilu na Facebooku (pisownia oryginalna – przyp. red.):
- "Miałam taka historie w technikum. Sąsiadka nauczycielka w liceum z języka polskiego podpowiedziała mi co ująć z lektury na wypracowaniu… Moja pani od polskiego podkreśliła fragment z tej pracy, że nie na temat... Takie są interpretacje nauczycieli".
- "Moja najwyższa ocena z polaka to 3+nawet jak chodziłam na korki. Jak wpadniesz w schemat, to czasami nigdy cię z niego nie chcą wyciągnąć, nawet jak zrobisz coś fajnego. Tacy niestety byli poloniści".
- "Nauczycielka wstawiła 1 za zrobione dobrze z matematyki zadanie tylko dlatego, że rozwiązałam je drugim sposobem, niż ona tłumaczyła uczniom. Wynik się zgadzał, tylko ona nie znała tej drugiej metody".
- Oczywiście, że oceny są różne. Nauczyciele mają swoich ulubieńców, a czasem nawet lepiej oceniają dziewczyny, bo jak mawiał Nasz psor 'dziewczynki nie muszą tyle wiedzieć, co chłopcy'. Na wsiach, ocena zależy od tego, kto da więcej jajek, mleka i wędlin z rodziny, nauczycielowi, który po prostu jest ich sąsiadem. Sprawiedliwość? Nie w Polsce".
W nasze skrzydła nikt nie dmuchał
Ty tylko kilka przykładów, a jestem pewna, że każdy, kto to czyta, miałby chociaż jeden przykład z własnego doświadczenia lub kogoś z bliskiego otoczenia. Dlaczego polska edukacja tak wygląda? Czy nie uważacie, że takim sposobem wychowaliśmy całe pokolenia ludzi, którzy nawet sami o sobie myślą, że są nieukami?
Stąd prawdopodobnie tyle w nas kompleksów, jadu i uszczypliwości – kiedy od dziecka wciąż słyszymy, że jesteśmy do niczego i jedyne, co możemy robić w dorosłości, to "kopać rowy", nie dziwmy się, że staliśmy się społeczeństwem bez życzliwości, a za to pełnym nienawiści, żółci i frustracji. Brak pewności siebie, który wynika z tego gnębienia, objawia się najczęściej w taki właśnie sposób.
Oczywiście, nie ma co generalizować: tak dzisiaj, jak i 30 lat temu, w szkołach byli też pedagodzy z pasją, którzy chcieli zarazić uczniów np. miłością do literatury. Smutne jest tylko to, że grupa zawodowa, która decyduje się na pracę z dziećmi i młodzieżą, i ma faktycznie na nich wpływ, zamiast pokazywać im perspektywy i zarażać entuzjazmem do nauki, w taki sposób podcina im skrzydła.
Czytaj także: https://mamadu.pl/184736,profesor-polonistyki-dostal-1-z-polskiego-wzial-udzial-w-eksperymencie