Na lekcji WF-u prawie zmarło dziecko. Ratownik medyczny: "Wszystkiemu winne przepisy"

Martyna Pstrąg-Jaworska
14 marca 2024, 10:27 • 1 minuta czytania
W szkołach od przyszłego roku wprowadzony zostanie przedmiot nauczający dzieci i młodzież udzielania pierwszej pomocy. Mimo że MEN apeluje, by pracownicy szkół i przedszkoli byli przeszkoleni m.in. z resuscytacji krążeniowo-oddechowej, to w jednej z placówek pod Częstochową nikt nie zareagował, gdy zasłabło dziecko.
Kiedy dziecko zasłabło, pracownicy szkoły czekali na przyjazd karetki. fot. Jerzy Dudek/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Dziecko zasłabło, nikt mu nie pomógł

Wyobraź sobie, że twoje dziecko idzie do szkoły jak każdego innego dnia. Ma kilka lekcji, w tym WF. Podczas ćwiczeń traci przytomność i nikt – dosłownie nikt – nie reaguje na to. To znaczy ktoś wzywa karetkę, jest ogólny popłoch. Ale nikt nie podejmuje się resuscytacji krążeniowo-oddechowej u nieprzytomnego dziecka, aż do czasu przybycia na miejsce zespołu ratowniczego i lekarza. Taka sytuacja miała naprawdę miejsce w jednej ze szkół pod Częstochową w 2007 roku. Opisano ją na facebookowym profilu "Ratownictwo Medyczne będzie rozmowa proszę czekać" oraz opatrzono komentarzem ratowników.


"Dzisiaj przeniesiemy się pod Częstochowę, gdzie w trakcie lekcji wychowania fizycznego, u uczennicy doszło do zatrzymania krążenia. Nikt z obecnych nie podjął czynności resuscytacyjnych, dopiero lekarka z pobliskiego ośrodka zdrowia z zespołem ratownictwa medycznego rozpoczęli walkę o życie dziecka. Dziewczyna przeżyła, jednak do końca życia będzie zależna od swojej rodziny. Czy tej tragedii można było uniknąć?" – rozpoczyna się poruszający wpis.

W dalszej części jego autor zaznacza, że post nie ma na celu hejtowania, a raczej uświadomienie, że takie sytuacje się zdarzają, a nie powinny. Ratownicy chcieli pokazać tylko, że nauczyciele i wszyscy pracownicy szkół powinni co jakiś czas odświeżać swoją wiedzę z zakresu pierwszej pomocy, by móc reagować w sytuacjach takich, jak ta opisana powyżej.

Zacznijmy reagować

"Ta dramatyczna historia uświadamia każdego z nas, że czas w przypadku zatrzymania krążenia ma znaczenie rokownicze. Opóźnienie podjęcia RKO o każdą minutę, zwiększa ryzyko poważnego deficytu neurologicznego i obniżenia późniejszej jakości życia w przypadku powrotu spontanicznego powrotu krążenia" – czytamy w dalszej części wpisu.

Autor zauważa, że w naszym społeczeństwie nadal zbyt rzadko zdarza się odruchowa pomoc (na ulicy, w miejscach publicznych), bo kiedy widzimy przypadkową nieprzytomną osobę, najczęściej traktujemy ją jak pijanego lub pod wpływem narkotyków. Tymczasem ratownicy uświadamiają, że do zatrzymania krążenia może dojść u każdego, niezależnie od wieku i sytuacji.

Dlatego tak ważne jest, abyśmy wszyscy wypracowali nawyk sprawdzania, co się dzieje z osobą nieprzytomną oraz abyśmy umieli wykonywać RKO. Ratownicy przytaczają również całą procedurę, jaką należy przeprowadzić, jeśli zetkniemy się z osobą nieprzytomną:

Najważniejsze jest uciskanie klatki

Warto też przypomnieć, że RKO może przeprowadzić każdy. Ratownicy zaznaczają, że najważniejsza jest kompresja klatki piersiowej, a wykonywanie oddechów nie jest obowiązkowe. Przypominają też po kolei kroki, jakie należy wykonać w RKO:

O pierwszej pomocy wciąż zbyt rzadko się mówi, młodzi ludzie dotychczas o zasadach przeprowadzania resuscytacji często słyszą tylko sporadycznie. Od nowego roku szkolnego 2024/2025 w szkołach pojawi się przedmiot, na którym dzieci i młodzież dowiedzą się, jak reagować podczas wypadków i poznają sposoby udzielania pierwszej pomocy.

Czytaj także: https://mamadu.pl/170069,nie-wiedziala-jak-udzielic-pierwszej-pomocy-jej-dziecko-prawie-umarlo