"Matki to roboty, które nie mogą być zmęczone. Muszą kombinować i ponosić konsekwencje"
Niby wszyscy rozumieją, że matki nie mają lekko. Że połączenie macierzyństwa, ogarniania domu, a czasami i pracy (zdalnej, hybrydowej czy stacjonarnej), wymaga od nas sporych umiejętności. Często słyszymy, że ktoś nas podziwia, że nam nie zazdrości, że on by tak nie potrafił. No i co nam z tego pozornego zrozumienia? Bo kiedy przychodzi co do czego, okazuje się, że my wcale nie powinnyśmy narzekać, zawsze powinnyśmy być uśmiechnięte, chętne do przyjacielskich spotkań i rodzinnych obiadków.
Na najwyższych obrotach
Tyle mówi się o tej świadomości, zrozumieniu i wyrozumiałości. Czasami mam wrażenie, że to tylko słowa, które nie mają żadnego pokrycia. Bardzo często zastanawiam się, dlaczego niektórzy kobietę, a już w szczególności matkę, traktują jak dobrze naoliwiony trybik w maszynie, który powinien doskonale działać i nie ma prawa się popsuć.
A kiedy pod niektórymi postami opublikowanymi w mediach społecznościowych czytam, że kobieta nie powinna narzekać, bo przecież ma tylko jedno dziecko, a nie gromadę, to nie rozumiem. To dla mnie nie do pojęcia. Nie zapominajmy, że każdy ma inne zasoby, zdolności i inną wytrzymałość.
Są kobiety, które doskonale odnajdują się w trudnych warunkach, ale są i takie, dla których wychowanie jednego dziecka jest ogromnym wyzwaniem. Każdy ma prawo żyć po swojemu i nie nam to oceniać. A na pewno już nie nam to krytykować.
Tak mało zrozumienia
Jednak wracając do meritum, bo trochę się rozpisałam. Niejednokrotnie słyszałam lub czytałam o niezrozumieniu nawet przez bliskie osoby.
"Kiedy odmówiłam koleżance wieczornego spotkania, obraziła się. Nie potrafiła zrozumieć, że po całym dniu opieki nad dzieckiem, marzę tylko o samotnym wieczorze na kanapie. Twierdziła, że przecież siedzenie w domu nie jest aż tak wyczerpujące" – pisze jedna z czytelniczek.
Kiedyś mama dwójki dzieci opowiedziała mi pewną historię. Siostra zaprosiła ją na rodzinne przyjęcie. Jednak ze zmęczenia, po obiedzie usnęła (wspomniana mama). Mąż nie chciał jej budzić, widział, że naprawdę potrzebuje odpoczynku. Koniec końców nie pojawiła się na imprezie, a jej siostra od dwóch miesięcy nie odezwała się do niej ani słowem.
Zaczynamy kombinować
I to właśnie to niezrozumienie, te pretensje i ciche dni sprawiają, że mamy zaczynają kombinować, choć nie jestem do końca pewna, czy słowo to dobrze określa całą sytuację. Czy nie krzywdzi kobiet, które chwytają się różnych sposobów, by nie zostać skrytykowane, osądzone. Zdarza się (i wiem to z autopsji), że w obawie przed "Ty to zawsze jesteś zmęczona, zawsze ci się nie chce", zaczynamy kręcić. Szukamy wymówki. A najlepszą z nich jest dziecko.
"Kiedy mama zaprosiła mnie na rodzinny obiad, powiedziałam, że przyszłabym z miłą chęcią, ale córeczka marudzi, że nie chce dzisiaj wychodzić z domu" – opowiadała mi jedna z koleżanek, Ewelina.
Druga od razu dodała: "Ja też tak kiedyś zrobiłam! Kiedy przyjaciółka zaproponowała mi wyjście do kina, powiedziałam, że to świetny pomysł. Bardzo chętnie bym poszła, ale syn się źle czuje i nie chce zostać sam z tatą". Oczywiście dziecko było w pełni zdrowe.
Gdybym poszperała w swojej pamięci, w listach czytelniczek czy wpisach w internecie, z pewnością znalazłabym o wiele więcej takich przykładów. Jednak każdy z nich zmierza w tym samym kierunku – szukamy wymówki, bo nie możemy liczyć na zrozumienie.
A gdy prawda wyjdzie na jaw...
Niestety, prawda często wychodzi na jaw. Nawet nie od razu, a po czasie, w jakiejś rozmowie, podczas kolejnego spotkania.
"Na kolejnym rodzinnym obiedzie się pojawiłam. Babcia od razu zapytała wnuczkę, dlaczego w ubiegłym tygodniu nie chciała przyjechać do niej w odwiedziny. Ta jednak była szczera. Przyznała, że słyszała, jak mama mówi do taty, że musi znaleźć jakąś wymówkę, bo nigdzie nie chce się jej wychodzić, że ma dość tych obiadków" – kontynuuje wspomniana koleżanka, Ewelina.
Babcia bardzo się oburzyła. Nie mogła zrozumieć, dlaczego córka ją okłamała. Dlaczego wplątała dziecko w całą tę sytuację, a nie powiedziała prawdy. Podobno zaczęła krzyczeć, wymachiwać rękami. Jednak kiedy Ewelina przypomniała jej, że na szczerą odmowę zawsze reaguje słowami "Ty to jesteś leniwa i nic ci się nigdy nie chce", zamilkła.
Rodzinny obiad odbył się niemalże w absolutnej ciszy. Atmosfera była taka, że siekierę można by było powiesić w powietrzu.
Jak zatem postępować?
Tak źle i tak nie dobrze. Mówimy prawdę – nie mamy zrozumienia. Kręcimy, szukamy wymówki – jesteśmy posądzane o kłamstwo. Jak zatem mama, której od kilku dni nie udało się wypić ciepłej herbaty, która je obiad niemalże na stojąco, która nie wysypia się, bo czuwa przy dziecku, ma zareagować na zaproszenie, z którego po prostu nie ma siły skorzystać?
Co zrobić, by kobieta kobietę lepiej rozumiała? By macierzyństwo i obowiązki domowe nie były traktowane po macoszemu?
Czytaj także: https://mamadu.pl/156457,zmeczenie-i-zlosc-na-dziecko-to-efekt-przemeczenia-mlodych-mam