"Jak dorosnę, zostanę influencerem". Pokolenie, które tworzy naszą przyszłość, osiada na laurach

Magdalena Woźniak
12 lutego 2024, 13:28 • 1 minuta czytania
Przeglądam Instagram, sunę palcem w dół… Włącza się reklama, której najprawdopodobniej nie potrzebuję i nie chcę widzieć. Syn jednej z polskich blogerek siedzi przed ekranem komputera i mówi coś o tym, jak można bawić i uczyć się dzięki komputerowi jednocześnie.
W którym momencie zapędziliśmy się w tak ciemny zakamarek naszych psyche, że obca twarz z Instagrama wywiera na nas jakikolwiek wpływ? Fot. 123rf.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Reklamę ukrywam, sama zostaję z myślami. Chłopak ma kilka lat, pamiętam jak dziś, jak pisałam o jego matce, kiedy publikowała w sieci zdjęcie z porodu. Bardzo intymne zdjęcie z porodu.


Myśli o przyszłości

Teraz taki widok już nikogo nie dziwi, nie drażni, nie niepokoi. A powinien bardziej niż kiedykolwiek. Dotarły mnie ostatnio słuchy o badaniu, w którym zatrważający procent młodych ludzi w wieku szkolnym na pytanie, kim chce zostać w przyszłości, odpowiadało: influencerem.

Ja zawsze, kiedy słyszałam tę nazwę, zadawałam rzeczowe pytanie: że kim proszę?

Wciąż nie rozumiem, mimo upływu czasu. Bo kim właściwie influencer jest? Według definicji wszechmogącego Googla to: "wpływowa, rozpoznawalna osoba, która skupia wokół siebie grupę internautów-fanów, z którymi buduje trwałe relacje".

Trwałe relacje, poważnie?

Kiedy czytam o wpływie takich ludzi na innych, coś we mnie pęka. W którym momencie zapędziliśmy się w tak ciemny zakamarek naszych psyche, że obca twarz z Instagrama wywiera na nas jakikolwiek wpływ? Nie mówiąc już o wpływie znaczącym!

Kompletnie tracę spokój, kiedy na tę arenę absurdów wchodzą (zostają wprowadzane przez rodziców) dzieci w różnym wieku. I potem z tych dzieci wyrastają młodzi ludzie, którzy na pytanie, kim chcą zostać w przyszłości, odpowiadają co wyżej.

Proszę mnie zrozumieć dobrze, wierzę, że każdy zawód i każde ludzkie istnienie ma jakiś sens. Tylko jaki świat stworzą dla siebie ludzie, których najwyższym priorytetem zawodowym będzie publikacja zdjęcia na koncie w mediach społecznościowych?

Ludzie, którzy będą zarabiać na tym, że wysuszą sobie przed kamerą włosy suszarką sponsorującej ich marki lub wypiją smoothie z kubka sponsora… Czy naprawdę w drodze ewolucji doszliśmy tylko do takiego etapu?

Mamy jedno życie.

Spróbujmy pokazać naszym dzieciom, że ono ma głębszy wymiar niż konsumpcjonizm i wypinanie tyłka na Instagramie. I chyba najważniejsze: że nie wszystko jest na sprzedaż.

Czytaj także: https://mamadu.pl/169837,sharenting-ile-jestesmy-w-stanie-pokazac-za-zasiegi-na-instagramie