Kiedy mój syn po raz pierwszy poprosił o nocowankę u kolegi, pomyślałam sobie: "Czemu nie? Przecież to taka fajna zabawa, a ja będę miała trochę wolności". Ale po powrocie zaczęły się opowieści... O tym, jak po północy oglądali horror, zajadali chipsy, a potem nikt nie miał siły umyć zębów. Zaczęłam się zastanawiać: czy to naprawdę jest zdrowy sposób spędzania czasu? I czy taka nocowanka na pewno jest taka niewinna, jak nam się wydaje?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Największy problem z nocowankami to brak kontroli. Kiedy dzieci zamykają się w pokoju, rodzice przestają wiedzieć, co tam się dzieje. A dzieje się sporo. Siedzenie do oporu w telefonach i oglądanie filmów do późna, najczęściej takich, które nie są odpowiednie dla ich wieku, to norma. Horrory, pełne strachu i przemocy, wydają się na porządku dziennym. "Ale to tylko zabawa!" – powiedzą. Tylko co, jeśli potem przez tydzień boją się ciemności albo mają koszmary? Nie mówiąc już o grach wideo – często brutalnych i pełnych treści, które wcale nie powinny trafiać do dzieci. Kto weryfikuje, co w tym czasie oglądają albo w co grają? Nikt. W końcu to nocowanka, a na nocowankach "wszystko wolno".
Słodycze zamiast kolacji, brak higieny i zdrowych nawyków
Czy ktoś pilnuje, żeby dzieci umyły zęby, zanim zasną? Wątpię. Z opowieści mojego dziecka wynika, że wieczorne mycie zębów to raczej rzadkość. "Nie chciało nam się", "Zapomnieliśmy", "To tylko raz" – te słowa słyszałam już kilka razy. A do tego dochodzi wieczorna "uczta". Chipsy, żelki, czekoladki, cola. Nawet jeśli ktoś pilnuje ich diety w ciągu dnia, to na nocowance wszystko jest dozwolone. I wcale nie kończy się na jednym batoniku.
Pytanie, jak to się przekłada na ich zdrowie? Nie tylko na zęby, ale też na nawyki. Przecież po takich nocach dzieci mogą zacząć traktować higienę jako coś nieobowiązkowego, a słodycze jako główny posiłek.
Sen? A co to jest sen?
Dzieci, które na co dzień kładą się spać o 21:00, na nocowankach często zasypiają grubo po północy, a czasem nawet później. Mój syn wrócił kiedyś z opowieścią, że "zasnęliśmy o 2:00". Następnego dnia był jak zombie. Marudny, zmęczony, nieprzytomny. Taki brak snu to dla dzieci katastrofa – rozregulowuje ich rytm dobowy, osłabia koncentrację i negatywnie wpływa na zdrowie. A wszystko dlatego, że nocowanka to "wyjątkowy wieczór", podczas którego nikt nie myśli o konsekwencjach.
Nieodpowiedzialne zabawy i konflikty
Pamiętam historię znajomej, której córka po nocowance wróciła zapłakana. Powód? Koleżanki postanowiły ją nastraszyć, opowiadając jej o duchach i zamykając ją w ciemnym pokoju. "To był tylko żart!" – mówiły później. Ale dla dziecka wrażliwego, taki "żart" może być naprawdę traumatyczny. Na nocowankach grupowa dynamika często wymyka się spod kontroli – dzieci chcą się popisywać, testują granice, a przy tym łatwo zapominają, co jest dla innych akceptowalne.
Czy to naprawdę dobry pomysł?
Rozumiem, że dzieci uwielbiają nocowanki. Sama, jako dziecko, czekałam na takie wieczory z niecierpliwością. Ale teraz, jako matka, widzę w tym dużo więcej zagrożeń niż korzyści. Brak kontroli nad tym, co dzieci robią, zaburzony sen, słodycze zamiast kolacji, nieodpowiednie filmy czy gry – to wszystko składa się na obraz, który mnie niepokoi.
Czy naprawdę musimy się na to zgadzać? Może, zamiast ślepo akceptować "trendy", warto pomyśleć o zasadach, które pomogą dzieciom czerpać radość z nocowanek, ale w sposób bezpieczny i zdrowy.
Ciekawa jestem, co wy myślicie o "nocowankach". Może to ja przesadzam?
Jeżeli chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami, napisz do mnie na maila:
anna.borkowska@mamadu.pl