Dziecko woli przedszkolne jedzenie od domowego. Martwię się, zamiast się cieszyć
Dzieci czasem wybrzydzają przy posiłku
Czy wasze dzieci chodzące do przedszkola też czasem mówią, że kotlecik albo zupka tego dnia były takie pyszne? Albo słyszycie z ust wychowawczyni, że dziecko tak zajadało podwieczorek, że aż mu się trzęsły uszy? Mnie to spotkało wielokrotnie. Mimo tego, że moje dzieci w domu są raczej z tych niewybrzydzających i chętnie jedzą np. surówki czy zupy warzywne, to mają jakieś dania, na które kręcą nosem i nawet nie chcą spróbować jednego kęsa. Tak jest w przypadku ukochanej przeze mnie zupy dyniowej, na którą dzieci nie chcą nawet patrzyć od czasu rozszerzania diety.
W podobnej sprawie napisała do nas czytelniczka, mama dwóch dziewczynek. "Moje dzieci raczej są niejadkami. Oczywiście, coś tam każdego dnia zjedzą w domu, ale od czasu skończenia przez każdą około 2 lat, przeżywam wiele frustracji związanych z ich żywieniem. Nie pomagają groźby i prośby, nie pomaga rozmowa i wymyślne podawanie potraw.
Dziewczynki w domu jedzą dosłownie 3 zupy i kilka drugich dań, które robię im na zmianę. Od tego roku do przedszkola chodzą we dwie i nagle okazało się, że przedszkolne jedzenie jest dla nich fantastyczne. Z jednej strony mnie to cieszy, bo wreszcie słyszę, że dzieci pięknie jedzą, że coś im smakowało, że było dobre. Podpytują, czy mogłabym zrobić podobne placuszki albo kanapki w domu na kolację".
Czuję smutek, zamiast się cieszyć
Mama przedszkolaków przyznaje jednak, że jest zmartwiona: "To mnie motywuje, szukam nowych przepisów, staram się kombinować ze smakami. Prawda jednak jest taka, że gdzieś tam w środku, w głębi serca, zamiast się cieszyć z ich apetytu, mnie jest przykro. Wiąże się to chyba z żalem, że wcześniej żadna z moich potraw nie przekonała córek do jedzenia.
Naprawdę bywałam sfrustrowana, bo szykowałam kolorowe obiadki, układałam na talerzach wymyślne obrazki z kawałków warzyw itp. A one nigdy niczego nie chciały jeść. Teraz ciągle słyszę, że coś było dobre, coś chciałyby, żebym przygotowała im w domu, że na obiedzie zjadły dokładkę.
Myślę o tym, że to świetnie, że smakuje im przedszkolne jedzenie i nie chodzą głodne. Z drugiej strony myślę – co ze mnie za matka? Nie umiem ugotować dzieciom czegoś, co zachęci je do jedzenia? Jest mi przykro, bo teraz też zdarza się, że czegoś nie chcą jeść w domu, bo 'nie smakuje tak jak w przedszkolu'" – kończy swój list czytelniczka.
Nie biczuj się
To doświadczenie może być trudne dla matki, kiedy jej dzieci wolą kuchnię innych od jej własnej. Wiele kobiet ma w sobie instynkt, który pewnie w jakiś sposób jest związany z karmieniem piersią i pierwotną potrzebą zaspokojenia głodu własnego potomstwa. Nie ma jednak powodu, żeby się biczować, jeśli dzieci wolą kuchnię przedszkolną od tej domowej.
Warto czasem podpytać maluchy, co dobrego jadły i co im smakowało i spróbować odtworzyć to. Nie można jednak zamartwiać się, że ugotowało się coś, co dzieciom nie smakuje. Jeśli nie mają problemu z apetytem w przedszkolu i nie ma problemów żywieniowych u dziecka, warto raczej skupić się na radości, że chce jeść i nie chodzi w placówce głodne.
Zamartwianie się jest domeną matek, ale robienie sobie wyrzutów z powodu sposobu gotowania lepiej porzucić i cieszyć się np. z tego, że ma się w domu mniej obowiązków i można odpocząć lub spędzić czas z dziećmi, zamiast stać przy kuchennym blacie! ;-)
Czytaj także: https://mamadu.pl/155611,twoje-dziecko-tez-nie-wybrzydza-zywienie-dzieci-w-przedszkolu-wytyczne