- O taka chudzinka, tak kiepściutko wygląda – słychać podczas rodzinnych spotkań. – On w ogóle coś je – pada pytanie, którego nienawidzisz, bo jedzenie to największa zmora twojego rodzicielstwa.
Pamiętam znajomą, która narzekała, że jej syn prawie nic nie je, a ona już nie ma pomysłów, co mu podsuwać. Jednak, gdy poprosiłyśmy, by wymieniła, co mały zjada w ciągu dnia okazało się, że było to więcej, niż porcje dziecka, u którego w domu w ogóle nie mówiono o problemie niejadka.
Bo kim jest niejadek? Dzieckiem, które mało je – dla każdego mało znaczy zupełnie coś innego. Bo je cały czas to samo? Może akurat tylko to mu smakuje. Bo nie je owoców czy warzyw? A ty lubisz, zjadasz chętnie wszystkie? Abstrahujemy tu oczywiście od chorobowych zaburzeń pokarmowych.
Jaś, kiedy miał około czterech lat nakarmiony kanapką z pasztetem w czasie gdy oglądał bajkę potrafił trzymać w buzi jedzenie nawet godzinę. Patrzałam, co robią jego rodzice i myślałam o tym, że gdybym dostawała codziennie chleb z pasztetem, też nie chciałabym tego jeść. – Ale on nic innego nie chce – słyszałam za każdym razem.
Osobiście wyznaję zasadę, że nie znam dziecka, które samo zagłodziłoby się na śmierć, więc kiedy moi synowie nie chcą czasami zjeść obiadu, bo nie mają czasu, to im na to pozwalam. Wiem, że nadrobią wieczorem, kiedy już skończy się szalona zabawa na dworze. Obserwując rodziców uważam, że problemem nie jest niejadek, ale rodzic, któremu wydaje się, że dziecku musi smakować, to co jemu. Może warto odpowiedzieć sobie na poniższe pytania.
1. Czy zapamiętujesz, co dokładnie zjadło twoje dziecko w ciągu dnia?
Spróbuj zrobić notatki, chociaż przez weekend. Spisanie tego, co zjada dziecko potrafi czarno na białym pokazać, gdzie tkwi problem. Wystarczy przeanalizować własne zapiski.
2. Pozwalasz zjeść dziecku to, co najbardziej lubi?
Jak nie zjadło śniadania, czy obiadu, to zgadasz się na miseczkę suchych i słodkich płatów, na zasadzie: Lepiej niech zje chociaż to, niż miałoby nic nie jeść. Cóż, ja też w takim wypadku nie jadłabym obiadu, gdybym wiedziała, że jak nie zjem, to dostanę porcję ulubionych lodów, które zawsze są w zamrażarce.
3. Jakie znasz warzywa i które z nich jadasz?
- Moje dziecko nie je warzyw – często mówią rodzice. Ale jakich warzyw? Pomidora, ogórka, ziemniaka, marchewki? Dajesz dziecku warzywa, które najczęściej znaleźć można niemal w każdym w domu? O przepraszam, jeszcze brokuł i kalafior. Ale twoje dziecko nie musi jeść tego, co wszyscy. Próbowałaś ugotować mu cieciorkę, a może soję? A może zrobić kolorową mieszkankę z groszku, kukurydzy i czerwonej fasoli?
4. Chcesz, żeby dziecko od razu zjadło dużo?
Jak już przygotowujesz jedzenie, to musi być go dużo. Nie, zupa nie zostanie nalana do małej miseczki. Od razu musi być wielki talerz, bo to przecież takie zdrowe. Dlaczego nie nalejesz odrobiny do spróbowania.
5. Słuchasz, co mówi twoje dziecko?
- Mamo nie smakuje mi – mówi krzywiąc się nad talerzem zupy kalafiorowej. – A tam przestań, jest pyszna, zobacz ja już zjadłam cały talerz. Cóż dobrze, że nie postawili ci pod nosem potrawy, które nie cierpisz. Słuchaj, co mówi dziecko. Jeśli nie lubi, to pozwól mu nie lubić, to nie znaczy, że nie zje już nigdy kalafiora. Następnym razem ugotuj i polej bułką tartą z masełkiem. Jeśli nie lubi fasoli, spytaj dlaczego, może woli chrupiące warzywa, a może nie je rzodkiewki bo jest dla niego z twarda, woli coś miękkiego.
6. Spełniasz smakowe zachcianki?
- Co to jest – pyta dziecko. – Melon. – Kupisz? – Po co? I tak nie będzie ci smakował. Podobnie jest z krewetkami, serem pleśniowym, czy wędzonym łososiem. Skąd wiesz, ze twoje dziecko tego nie zje. Swoją teorię podpierasz tym, że skoro nie je mielonego z buraczkami, to gdzie tam owoce morza. Nawet nie wiesz, jak bardzo możesz się mylić. Pozwól na smakowe eksperymenty swojemu dziecku.
7. Traktujesz jedzenie śmiertelnie poważnie?
- Nie garb się, nie rozmawiaj, zjadaj szybko, bo chcę umyć naczynia. W takiej atmosferze chyba mało komu smakowałby jedzenie. Siadacie wspólnie do stołu? Na śniadanie w niedzielne poranki wyciągacie wszystko, co jest w lodówce. Każdy sam może położyć sobie na talerzu to, na co ma ochotę, bez natrętnego: - A może spróbujesz pomidorka, nie chcesz jajeczka. Możesz też zrezygnować ze słodkości na śniadanie. Nawet jeśli dziecko zje jedynie plaster szynki i kawałek ogórka, niech tak zostanie. Daj mu czas. Rozmawiajcie, śmiejcie się i wspólnie sprzątajcie ze stołu, kiedy wszyscy już się najedzą.
8. Chodzicie do restauracji?
Pewnie nie, bo boisz się, że tam to już w ogóle nic nie zje. Na pewno tak się stanie, kiedy to ty wybierzesz dziecku, co powinno zjeść i co TWOIM zdaniem będzie mu smakować.
9. Co mówisz, gdy czytasz przedszkolny jadłospis?
Czytasz i widzisz, że na obiad zupa jarzynowa, a na drugie danie ryba. – Oj na obiad ryba, ale nie przejmuj się, nie musisz jeść, powiem twojej pani, że nie lubisz. Dlaczego nie powiesz: - Spróbuj choć troszkę, może ci zasmakuje, może jest inaczej przyprawiona niż w domu. Opowiesz mi, jak smakowała?
10. Czy uważasz, że jedzenie jest fascynujące?
Czy dla ciebie posiłek, to coś, na co nie zwracasz specjalnie uwagi. Zjadasz w biegu, nie ma dla ciebie w tym nic pasjonującego. A gdyby tak się zatrzymać. Porozmawiać o ty, co jest na talerzu, skąd pochodzi, gdzie rośnie. Pobawić się w rozpoznawanie smaków. Jeden plaster ogórka posypać solą, drugi pieprzem, a trzeci dać do posmakowania bez niczego. Niech jedzene będzie odkrywaniem tego, co nowe. Szukaniem smaków, które lubi twoje dziecko.
I co? Jak wypadasz jako rodzic rzekomego niejadka z odpowiedziami na powyższe pytania?