Odebrałam córkę z przedszkola. Przez kwadrans leżała na podłodze w szatni i płakała
Kiedy przyjechałam tego dnia do przedszkola, przebiegłam przez próg, żeby jak najszybciej ją zobaczyć. Nie kryłam emocji i radości. Ona również. Zobaczyła mnie, mocno się wtuliła z okrzykiem: "Mama wróciła z wyjazdu!".
Nic bym w tamtej chwili nie zmieniła. Zawsze kiedy jesteśmy tak blisko, czuję, że mam wszystko.
A kilka momentów później, myślę o przewrotności życia i pozbyciu się oczekiwań. Wiem, że tęskniła i może właśnie dlatego jej emocje tak się skumulowały, że kilka minut później pogrążyła się w szlochu. Nie, nie były to łzy szczęścia. Poszło o sukienkę, o głupotę właściwie. Dla mnie pozornie niewiele znaczący czynnik, który u niej w tamtej chwili wywołał tak silną reakcję.
A ona znowu, poruszyła moją w stylu: "Ja tak za tobą tęskniłam, a ty robisz sceny o głupią sukienkę". Tak, gryzłam się w język dotkliwie, by nie powiedzieć dokładnie tego. Siedziałam tam i czekałam, aż się uspokoi, powtarzając kilkukrotnie, dlaczego nie może w tej chwili założyć tej cholernej sukienki i przeklinając w duchu partnera, który rano tę sukienkę jej zapakował.
Ta sukienka i to, skąd właściwie się tam znalazła, nie miało w istocie większego znaczenia. Ten tekst jest raczej o odpuszczeniu, o porzuceniu wszelkich oczekiwań, jako rodzic. I pewnie jako nie-rodzic również, ale to już inna kwestia.
Jak to przeżyć?
Odpuszczenie i porzucenie oczekiwań wobec życia, scenariuszy, narracji, drugiej osoby, dziecka, partnera, procesu, sytuacji, to jest właściwie jedyne, co bym sobie teraz powiedziała, gdybym rodziła dziecko.
Porzucenie, odpuszczenie. Ustalenie sobie fundamentów, tak. Głównych założeń, priorytetów, tak. Jednak też bez zbędnego przywiązywania się do nich, jeśli wiecie państwo, o co chodzi. A już w życiu z kilkuletnim, obładowanym emocjonalnym plecakiem dzieckiem: żadnych planów.
Tylko miłość nas uratuje. I oddech. I jeszcze parę innych sprawdzonych metod, ale one dla każdego będą inne. Kochajmy te nasze dzieci, ale nie oczekujmy niczego konkretnego ani od nich, ani od siebie. Dlatego, że choćbyśmy nie wiem, jak się starali, coś może obrać zupełnie inny kierunek. Może wydarzyć się inaczej, niż byśmy tego pragnęli. Nasze wizje to nasze wyobrażenia, które nie mają często absolutnie nic wspólnego z zastaną rzeczywistością.
Nasze dziecko jest osobnym bytem i ono również pisze swoje scenariusze. A na pleckach dźwiga spory bagaż doświadczeń, nauki nowych rzeczy, emocji, których samo do końca nie umie jeszcze zidentyfikować. To wiele.
Pozwólmy sobie na eksplorację tych wszystkich płaszczyzn razem. W oddechu, we względnym spokoju. Odpuszczenie, to wszystko, co możemy w tym momencie dla siebie i dla naszych dzieci zrobić.
Czytaj także: https://mamadu.pl/173141,potrzeba-wioski-by-wychowac-matke-o-macierzynskiej-samotnosci