Nie pozwolę córce na wymarzone studia. Ten kraj nie potrzebuje kolejnych bezrobotnych
"Witam, chciałam się wyżalić i może poprosić o spojrzenie z boku innych rodziców. Z moją córką i szkołą zawsze były problemy. W podstawówce, w pierwszych klasach, jeszcze jakoś szło, ale nauczyciele się skarżyli, że niestarannie prowadzi zeszyty, wiecznie gryzmoli jakieś rysunki. Nawet na sprawdzianach rysowała te swoje dziwaczne postacie i nic nie działało: prośba, groźba, nieważne – gryzmoliła i tyle.
Oczywiście chwaliła ją nauczycielka plastyki, ale też do czasu, bo gdzieś tak w siódmej klasie i tu zaczęły się schody. Najpierw nauczycielka napisała do mnie przez Librusa zaniepokojonego maila, bo córka na plastyce narysowała jakąś zakapturzoną postać z zakrwawionym nożem w dłoni. Okazało się później, że to bohater jakiegoś anime, więc rozeszło się po kościach.
Potem córka zaczęła się buntować przeciwko zadaniom do wykonania na plastyce. Martwej natury nie narysuje, bo to nuda i już to robiła. Czegoś tam nie namaluje, bo też nuda. Bo ona to chce swoje rzeczy rysować, a nie takie, które ktoś jej każe. No naprawdę, zbuntowana młoda artystka!
Z innymi przedmiotami jakoś niby szło, ale ona nie lubiła (i nadal nie lubi) się uczyć niczego na pamięć, więc wiecznie była jakaś drama, masa stresu i wyciąganie ocen na koniec roku. Potem poszła do liceum i przez chwilę było spokojnie, a ona zaczęła myśleć o rozszerzaniu biologii i chemii. Odetchnęłam z ulgą. Do tego września.
Teraz moje dziecko zaczęło 3 klasę liceum i już 4 września wróciła do domu i oznajmiła, że ona będzie rozszerzać historię sztuki, zapisuje się na zajęcia z rysunku i malarstwa, a w ogóle to będzie zdawać na ASP! Powiedziała, że chce żyć w zgodzie z sobą, tylko to ją interesuje, nie wyobraża sobie innych studiów. Chce być artystką i tyle!
Przegadałyśmy już wiele godzin, ale ona nie zmienia zdania. Nic do niej nie trafia. Tłumaczę, że po ASP będzie miała trudno z pracą, że to taka wylęgarnia bezrobotnych i sfrustrowanych artystów, że teraz z tą całą sztuczną inteligencją to te zawody nie mają przyszłości… Poza tym najbliższa uczelnia artystyczna jest 150 km dalej i będzie musiała coś wynająć, a nas na to nie stać… Nie i koniec.
Płacze, że chcę zrujnować jej życie i podcinam jej skrzydła. Rzuca hasła o konformizmie, konsumpcjonizmie i zaściankowości. Trudno się tego słucha, naprawdę. Nie pomógł pedagog szkolny, do którego ją wysłałam. Pani powiedziała jej, że powinna iść za głosem serca i że świat potrzebuje też artystów, a nie tylko bankierów! Wyobrażacie to sobie?!
Nie wiem, co zrobić. To znaczy ja jej już powiedziałam, że absolutnie się na to nie zgadzam, że myślę o jej przyszłości i powinna mnie posłuchać, bo jestem dorosła i po prostu wiem, jak wygląda sytuacja na rynku pracy, jak potem jest ciężko, jak się wybierze złe studia. Wiem, co mówię, bo sama skończyłam humanistyczny kierunek…
Mam nadzieję, że jeszcze zmieni zdanie, ale co jeśli nie? Jak mam spokojnie patrzeć na to, że chce sobie przegrać życie? Przecież mogłaby rysować w wolnym czasie, nie musi od razu robić tego zawodowo. Jestem załamana, podpowiedzcie mi, jak do niej trafić!".
Czytaj także: https://mamadu.pl/145505,jakie-studia-wybrac-by-osiagnac-sukces-ekspert-tlumaczy-co-jest-wazne