Ten przedszkolny trend na rozpoczęcie roku szkodzi dzieciom. "Nie pozwolę na to"
Musi być z uśmiechem i krótko
Kiedy dwa lata temu zostawiałam w przedszkolu swoje starsze dziecko, 3-letniego synka, wszyscy podkreślali to, jak ważne są przedszkolne pożegnania. Na zajęciach adaptacyjnych panie wychowawczynie wspominały o tym kilkakrotnie, później to samo mówiła dyrektorka placówki, a nawet moja mama i siostra, które mają doświadczenie w odprowadzaniu dzieci do przedszkola. Każdy powtarzał to samo: pożegnanie musi być z uśmiechem, optymistyczne, krótkie.
Chodzi o to, żeby nastawić pozytywnie dziecko na dzień w przedszkolu, zarazić je energią i entuzjazmem, zapewnić, że wszystko będzie świetnie. Problem w tym, że wielu rodziców okropnie się tych pierwszych dni boi, często dużo bardziej niż ich pociechy.
Dziś zostawiając już dwoje dzieci w przedszkolu, w szatni widziałam mamy, które po odprowadzeniu do przedszkolnej sali swojego malucha, ukradkiem ocierały z kącików oczu łzy wzruszenia i smutku. Miałam chęć je przytulić, powiedzieć, że będzie lepiej i łatwiej. Ale tylko wtedy, jeśli nie pozwolą na to, by panowała pewna krzywdząca praktyka.
Mamy płaczą, dzieci płaczą...
Chcę powiedzieć, że też byłam wzruszoną i zapłakaną mamą. Też byłam poruszona tym, że moje dziecko poszło do sali odważnie i pewnie, bez oglądania się na mnie. Kiedy doświadczyłam tego pierwszy raz, poczułam ukłucie żalu, że jest już tak duży i coraz mniej potrzebuje swojej mamy. Ale rozumiem też doskonale te, które płaczą pod salą, bo przekazując dziecko wychowawczyni, maluch również płakał.
Dziś może jeszcze tego wiele z nas nie doświadczyło, ale za dzień lub dwa, gdy dziecko zrozumie, że może tęsknić, przyjdą pewnie momenty kryzysu i niechęci wobec przedszkola. A wtedy wiele pań praktykuje dosłownie wyrywanie w drzwiach sali płaczącego dziecka z rąk rodzica.
Jestem typem mamy, która nie pozwala sobie czegoś wmówić, jeśli jakieś zasady wychowania nie są zgodne z moją intuicją. Ale wiem, że każda mama chce dla swoich dzieci jak najlepiej i czasem słuchamy innych, którzy starają się nas przekonać, że coś jest dobre dla nas albo naszego dziecka. Jeśli wcale tak nie czujesz, nie powinnaś ustępować.
Wyrywanie na siłę to przemoc
Piszę to szczególnie do tych mam, których dzieci dziś w progu przedszkolnej sali albo w szatni płakały histerycznie i nie chciały się odczepić od nogi czy ręki swojej mamy. Jeśli twoje dziecko tak przeżywa zostawanie w przedszkolu, nie słuchaj tych, którzy twierdzą, że krótkie pożegnanie i rzeczowe traktowanie są dla dziecka dobre. Nie pozwól na to, żeby wychowawczyni siłą wyrywała ci dziecko. To nie jest dobre, ani dla niego, ani dla ciebie, dla tej nauczycielki również.
Dziecko, które się bestialsko odbiera matce, jest narażone na silny stres – może być tak, że przedszkole już do końca życia będzie mu się kojarzyło z histerycznym płaczem i pozbawieniem poczucia bezpieczeństwa. To zostawia również ogromną rysę w psychice matki, która chce dobrze, wie, że czasem po prostu musi tego malucha zostawić w placówce, bo np. idzie do pracy. Wyrywanie i płacz nie pomogą też tej wychowawczyni, bo przez to dziecko może się jej bać, nie chcieć z nią zostawać i współpracować, a chyba nie na tym powinna być oparta praca z dziećmi w placówce.
Zamiast tego pamiętaj o przytuleniu, życzeniu maluchowi dobrego dnia. Nastawiaj je pozytywnie, ale jeśli widzisz, że nie chce zostać, rozmawiaj i wspieraj. Warto też w tych pierwszych dniach mieć więcej czasu rano, zaplanować wyjście do przedszkola bez stresu, w spokoju i z uśmiechem, by dziecko czuło, że codziennie ma wsparcie mamy lub taty. Nie rób tego swojemu dziecku i nie pozwalaj, by robiły mu to nauczycielki przedszkolne. Takie wyrywanie na siłę dziecka to przemoc, a tej nie powinno być w przedszkolu w żadnej formie.
Czytaj także: https://mamadu.pl/176437,we-wrzesniu-bedzie-placz-i-zgrzytanie-zebow-to-wszystko-wina-przedszkola