Polacy na all inclusive: wejdź do restauracji, od razu ich poznasz. Jak wam nie wstyd?
Polacy lubią all inclusive. Jak wynika z analizy serwisu wakacje.pl, prawie 85 proc. klientów biur podróży wybiera właśnie taką opcję. Nic więc dziwnego, że ten typ podróżowania wzbudza w nas tak wiele emocji. Po naszych tekstach o zachowaniach Polaków na all inclusive do redakcji przychodzą kolejne maile.
Ostatnio pisałyśmy o zwyczaju traktowania hotelowych bufetów jak "koryta bez dna". Tym razem napisała do nas Katarzyna, która zauważała jeszcze jeden wstydliwy trend: ignorowania próśb, by nie przychodzić do hotelowej restauracji jak na plażę, w klapkach i kostiumie kąpielowym. Przeczytajcie jej mail.
Hotelowa restauracja to nie plaża
"Dla mnie i mojej rodziny all inclusive to najlepsza opcja urlopowania. Możemy jechać do Egiptu czy Tunezji i czuć się bezpiecznie, a wszystko, czego potrzebujemy, jest pod ręką. Animacje dla dzieci, open bar dla dorosłych z opcjami bezalkoholowymi (my z mężem nie pijemy), basen, leżaczki, parasole, no i wyżywienie. Nie muszę myśleć o zakupach, o sprzątaniu, zmywaniu, a przy 5-osobowej rodzinie, wierzcie mi, tych obowiązków domowych jest cała masa.
W tym roku jesteśmy jeszcze przed urlopem, dopiero w połowie sierpnia jedziemy na 10 dni do Bułgarii. Oczywiście wybraliśmy all inclusive. Jeździmy tak już od wielu lat i bardzo sobie chwalimy. Właściwie jedynym minusem takich wakacji są... inni Polacy. Nie dziwię się, że tyle krąży o nas stereotypów, bo to właśnie na takim all inclusive widać, jak wiele z naszych przywar to prawda, a nie wyssane z palca historie.
Tym, co doprowadza mnie do szewskiej pasji, jest zachowanie w restauracji. Nie chodzi o dzieci, bo sama mam trójkę i wiem, że czasem trudno nad nimi zapanować. A przy bufecie to w ogóle trzeba się nagimnastykować, żeby taką trójkę ogarnąć. Ja mówię o dorosłych, którzy za nic mają zasady, którzy myślą, że wszystko im wolno.
Właściwie co roku jest to samo: zawsze znajdzie się jakaś rodzinka, która w restauracji czuje się jak na plaży. Przychodzą na wszystkie posiłki w strojach kąpielowych, panowie czasem w samych kąpielówkach i z bebzolami na wierzchu. Dzieci w samych pieluszkach, a raz nawet widziałam jakiegoś maluszka biegającego zupełnie nago!
Czy wyście powariowali? Przecież to podstawy kultury. Trzeba umieć się zachować w towarzystwie. Jak idziecie do knajpy w Polsce, to też paradujecie półnago? Albo dziecko zabieracie w samym pampersie? Dla mnie takie zachowanie to brak szacunku dla innych wczasowiczów, ale też dla personelu. Poza tym to po prostu obleśne i niehigieniczne.
Może w swoich domach zachowujecie się jak prosięta, ale to nie znaczy, że wszędzie wam tak wolno. A ja potem muszę tłumaczyć moim dzieciom, dlaczego one nie mogą przyjść prosto z basenu albo z plaży na obiad, skoro inni tak mogą. Najbardziej przykre jest to, że inni jakoś nie mają problemu z przestrzeganiem zasad. Ale nie my, Polak to jednak zawsze musi mieć swoje na wierzchu. Dosłownie!".