Po tym z daleka poznasz Polaka na all inclusive. Przykre, że dzieci muszą na to patrzeć
Reklama.
"Byłam ostatnio na wakacjach w Grecji z mężem i dwójką dzieci. Wybraliśmy wycieczkę all inclusive z biura podróży, bo to był nasz pierwszy tego typu wyjazd na wakacje z dziećmi i nie mieliśmy głowy, żeby wszystko planować samodzielnie (choć przed założeniem rodziny zawsze podróżowaliśmy na własną rękę).
Mamy dzieci w wieku 1,5 roku i 5 lat, więc stwierdziliśmy, że pojechanie do hotelu, gdzie są zapewnione wyżywienie, baseny i inne atrakcje na terenie ośrodka, może w jakimś stopniu zapewni nam możliwość odpoczynku. Wydawało nam się, że dzieci będą miały dużo zajęć w takim miejscu" – rozpoczyna swój list Katarzyna, nasza czytelniczka i mama.
"Kiedy jednak dotarliśmy do hotelu i rozpoczęliśmy nasze rodzinne wakacje, zauważyłam pewną tendencję wśród gości w hotelu. Już pierwszego wieczora, gdy poszliśmy z dziećmi na kolację, z ponad kilometra dało się zauważyć Polaków. Byli starsi ludzie, pary, jak i rodzice z mniejszymi dziećmi".
Kobieta przyznaje, że wśród gości hotelowych to Polacy najbardziej zwracali uwagę otoczenia: "Wiecie, co ich wszystkich łączyło? Byli niesamowicie głośni i dzierżyli w dłoniach kieliszki. Większość z białym winem, które w Grecji pije się zarówno do lunchu, jak i do kolacji.
Pełno było też Polaków przy hotelowym barze, a następnego dnia również przy barze na basenie i tym na hotelowej plaży. Za każdym razem, kiedy słyszałam język polski, czułam dreszcze żenady. Bo obok ojczystego języka słychać było krzyki, bełkot i rubaszne śmiechy.
Wszyscy się na wakacje bawią i odpoczywają, to jasne. Ale czy zawsze musi się to odbywać z alkoholem w dłoni? Niezależnie, czy byli to młodzi ludzie, czy rodzice z małymi dziećmi pod opieką, wszędzie dało się zauważyć naszych rodaków sączących piwka, drinki i mocniejsze trunki".
"Poczułam się zniesmaczona, że Polacy na wakacjach nie umieją odmówić sobie 'darmowego' alkoholu (bo w sumie za niego zapłacili, skoro mają wykupiony pakiet all inclusive). Zrobiło mi się też przykro, bo co te biedne dzieci zapamiętają z wakacji z rodzicami? Że mamusia sączyła drineczki na leżaku, a ojciec żłopał piwo w basenie, więc nie mogli im poświęcić czasu i wysyłali je na animacje zorganizowane przez hotel?
Wydaje mi się, że niestety z tego też Polacy znani są za granicą: że dużo piją i za kołnierz na wakacjach nie wylewają. Byli w hotelu goście różnych narodowości i nikogo widok Polaków nie dziwił, a przynajmniej tego nie zauważyłam…" – kończy swój list Katarzyna, zniesmaczona zachowaniem gości w hotelu.