Nie podobało mi się zachowanie chrześnicy, ale to słowa jej matki mnie zdenerwowały

Redakcja MamaDu
21 lipca 2023, 15:36 • 1 minuta czytania
W każdym domu panują odmienne zasady. To normalne, że idąc w gości, kilkulatowi ciężko się dostosować do wymogów gospodarza, ale czy tak naprawdę musi to robić? W końcu to tylko dziecko. Marta postawiła przedstawić swój punkt widzenia.
Dzieci są tylko dziećmi, ale co z dorosłymi? Fot. 123rf.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

My home is my castle

"Wiem, że ludzie mają różne podejście do rzeczy materialnych. Dla niektórych wyposażenie domu to tylko rzeczy, które zawsze można wymienić, odmalować, naprawić. Bardziej stawiają na zabawę i swobodę, szczególnie jeśli chodzi o dzieci. Ja jednak mam inaczej.


Nie raz słyszałam, że zbyt ostro traktuję córki, że to tresura i ograniczanie. Jednak ja nie rozumiem, co jest niby złego w tym, że proszę, by się nie ocierały o ściany, nie skakały po kanapie, nie grały w piłkę przy TV czy używały podkładek pod kartki, jeśli malują farbami lub używają kleju.

Faktem jest, że mamy nowe mieszkanie i bardzo dużo zapłaciliśmy za jego wykończenie. Zarówno ja, jak i mąż bardzo dbamy o to miejsce i tego też uczymy nasze dzieci. Wierzę, że dzięki takiej lekcji będą umiały szanować własne rzeczy, ale także własność innych ludzi. Poza tym miło jest mieszkać w zadbanej przestrzeni. Dzięki temu będzie ona nam dłużej służyła.

Wolnoć Tomku...

Problem staje się wyraźniejszy, gdy odwiedzają nas dzieci właśnie z domów, w których panuje olbrzymia swoboda. Kilkulatki nie mają świadomości, że u nas są 'inne zasady', a ich rodzice często też się tym nie przejmują. W końcu to tylko dzieci.

Przyznam szczerze, że jest kilka osób, których nie lubię gościć. Jest to rodzina, więc od czasu do czasu te spotkania jednak mają miejsce. Za każdym razem są one mało przyjemne, ale ostatnia wizyta mnie dobiła. 

Moja chrześnica to żywe srebro i wszędzie jej pełno, często zmienia zajęcie, pozostawiając za sobą jedynie chaos. Mieliśmy już sytuację, że zniszczyła kilka zabawek, pomalowała ściany kredkami czy stłukła doniczkę. Zdarza się, owszem, jednak chyba najtrudniejsze jest to, że wielu tych sytuacji można było uniknąć, gdyby jej mama jakkolwiek reagowała. 

Moje granice

Nauczona, że nie mogę liczyć na reakcję rodziców mojej chrześnicy, sama zaczęłam zwracać uwagę, gdy jej zachowanie mi nie odpowiada. Robię to z troski nie tylko o moje meble, ale przede wszystkim o zdrowie dzieci.

Zaczęło się od biegania z kredkami w ręku, potem było wspinanie się na meble czy skakanie po łóżku. Za każdym razem spokojnie upominałam, prosząc o zmianę zabawy. Sytuacja się zaczęła zagęszczać, gdy dziewczynki postanowiły pooglądać bajki. Mimo wielu próśb chrześnica nieustannie stała pod samym telewizorem (mamy tam też inny sprzęt), odruchowo próbując coś pokazać kredką. Mimo usilnych próśb nie było reakcji, spadł najpierw pilot, a potem pad od konsoli uderzył po podłogę. 

Zgasiłam telewizor. 

Zbyt nerwowa?

Było olbrzymie niezadowolenie i niezrozumienie, ale uznałam, że póki sprzęt gra, nie mam szansy dotrzeć do dziecka ze swoją prośbą. Byłam też już mocno poirytowana całą sytuacją.

Kuzynka tylko spojrzała na mnie i rzuciła: 'Co ty taka nerwowa jesteś?' – absolutnie nie rozumiejąc mojego punktu widzenia. 'Może coś na nerwy powinnaś łyknąć przed naszą kolejną wizytą?' – dodała, niezadowolona z moje reakcji.

Poczułam się bardzo niefajnie, bo uważam, że naprawdę jestem tolerancyjna, jednak nie mam obowiązku pozwalać obcym dzieciom na wszystko, nawet jeśli ich rodzice się na to godzą. Może wychodzę na materialistkę, ale uważam, że jeśli czuję dyskomfort, mam pełne prawo reagować i inni rodzice powinni to uszanować".

Czytaj także: https://mamadu.pl/137349,czy-rodzice-musza-placic-za-zniszczenia-dzieci-podczas-zakupow