Historia 5-latka, który niechcący stłukł wartościową rzeźbę, próbując się do niej przytulić, obiegła polskie i zagraniczne media. Kilka dni po wizycie w domu kultury rodzice chłopca otrzymali pismo z rachunkiem opiewającym na kwotę ponad 130 tys. dolarów. "Jesteś odpowiedzialny za opiekę nad nieletnim dzieckiem. Brak odpowiedniego nadzoru może być uznany za zaniedbanie" – brzmiała treść listu. Reakcja rodziców wywołała w sieci dyskusję, kto odpowiada za zniszczenia dokonane przez dzieci. Skontaktowaliśmy się z przedstawicielami kilku sklepów i drogerii i zapytaliśmy, czy rodzice muszą płacić za szkody wyrządzone przez niesforne pociechy.
Rodzice 5-latka z Kansas nie podzielają opinii władz domu kultury. W rozmowie z zagranicznymi mediami przyznali, że pismo z wezwaniem do zapłaty było dla nich zaskoczeniem. Ich zdaniem winę za stłuczenie rzeźby ponoszą władze miasta. Para przekonuje, że dziecko było pod należytą opieką, a to organizatorzy wystawy nie zabezpieczyli rzeźby.
Pod artykułem o chłopcu, który stłukł rzeźbę wartą 132 tys. dolarów, pojawiły się głosy, że rodzice powinni płacić za szkody. "Rodzice ponoszą odpowiedzialność za swoje pociechy" – czytamy w jednym z komentarzy. Jednak do opisanego przez nas incydentu możemy się odnieść jedynie teoretycznie, w końcu sytuacja miała miejsce w USA. Czy gdyby do podobnego zdarzenia doszło w Polsce, w polskim sklepie, rodzice musieliby pokryć koszty zniszczeń?
Wyobraźmy sobie taką sytuację: Biedronka, sobotnie popołudnie, do sklepu wchodzą rodzice z kilkuletnim dzieckiem. Dziecko radośnie biega między regałami, chowa się przed rodzicami, nie reaguje na ich prośby. Nagle z regału spada słoik z dżemem, butelka drogiego alkoholu, kilkulitrowe opakowanie płynu do płukania. Czy w takiej sytuacji rodzic powinien zapłacić za uszkodzony produkt?
Czy rodzice muszą płacą za zniszczenia dzieci podczas zakupów?
Zwróciliśmy się w tej kwestii do przedstawicieli dyskontu Biedronka oraz kilku innych sklepów i drogerii. "Zgodnie z zasadami obowiązującymi we wszystkich sklepach sieci Biedronka, klienci nie ponoszą żadnych konsekwencji finansowych za nieumyślne zniszczenia towaru w trakcie zakupu" – czytamy w odpowiedzi biura prasowego Jeronimo Martins Polska. Czy w innych sklepach jest podobnie?
Krzysztof Litwinek z biura prasowego Kaufland Polska poinformował, że w sklepach Kaufland ani dzieci pod opieką rodziców, ani pełnoletni klienci nie są obciążani kosztami związanymi ze szkodą. – To samo dotyczy uszkodzenia produktu na linii kas, przykładowo, gdy nastąpi szarpnięcie taśmy i stłuczenie butelki – wyjaśnia Litwinek.
Podobnie jest w sklepach PEPCO. Katarzyna Wilczewska, kierownik ds. komunikacji korporacyjnej, zapewnia, że z myślą o komforcie klientów, "wewnętrzne procedury nie przewidują konieczności uiszczania opłat za nieumyślnie spowodowanie szkody".
Co w sytuacji, gdy rozbity zostanie nie słoik dżemu czy kubek jogurtu, a flakon drogich perfum? Katarzyna Gaudyn, przedstawicielka perfumerii Douglas Polska poinformowała nas, że odsetek uszkodzeń produktów przez dzieci jest tak niewielki, że firma nie obciąża opiekunów kosztami zniszczeń produktów. Joanna Krzyżanowska, przedstawicielka sieci perfumerii Sephora Polska, zapewnia, że komfort zakupów i zadowolenie klientów to priorytet. – Każda sytuacja zniszczenia lub uszkodzenia produktów jest rozpatrywana indywidualnie. Wspólnie szukamy rozwiązania, ponieważ każda sytuacja jest inna. To my jako sprzedawca poznosimy odpowiedzialność za bezpieczne ustawienie asortymentu, również pod kątem najmłodszych, którzy towarzyszą swoim rodzicom podczas zakupów w Sephora – wyjaśnia Krzyżanowska.
Chociaż procedury są podobne w większości sklepów, Dorota Patejko, Dyrektor Komunikacji i CSR w sklepach Auchan Polska, zwraca uwagę na inny problem: bardzo często zdarza się, że nie da się ustalić sprawców szkody. Jeśli jednak sprawca jest znany, bo zgłosił się do obsługi w związku ze szkodą, a wartość towaru nie jest duża, nie jest obciążany kosztami. – To jest regulowane intencjonalnie i zależy od decyzji w sklepie – tłumaczy Patejko. Przyznaje jednak, że sytuacja wygląda nieco inaczej, gdy do zniszczenia dojdzie w dziale z alkoholami. Stoisko jest monitorowane, dzięki czemu łatwo namierzyć nieostrożnego klienta. Jeśli dziecko stłucze butelkę alkoholu, rodzice są proszeni o uiszczenie zapłaty za zniszczony towar.
Aleksandra Robaszkiewicz, przedstawicielka sieci Lidl, podkreśla, że każda sytuacja jest rozpatrywana indywidualnie. – Chcielibyśmy pokreślić, iż w bardzo otwarty sposób podchodzimy do klientów i ich potrzeb. Wspólnie szukamy rozwiązania, ponieważ każda sytuacja jest inna – tłumaczy.
Jakub Jankowski z biura prasowego drogerii Rossmann wyjaśnia, że każdy incydent jest rozpatrywany indywidualnie. – Jeśli zdarzenie jest losowe i dziecko przypadkowo zniszczy jakiś produkty np. przy dużym natężeniu ruchu w sklepie lub zahaczając ubraniem, nie domagamy się zapłaty od opiekunów. Inaczej jest, gdy do zniszczenia dojdzie pomimo naszej wcześniejszej interwencji – tłumaczy Jankowski. Oznacza to, że jeśli pracownik zwróci uwagę dziecku lub jego opiekunom, a ze strony dziecka nie będzie żadnej reakcji i dojdzie do zniszczenia, rodzic będzie musiał zapłacić za szkodę. W takiej sytuacji wartość zniszczonego produktu nie ma znaczenia.
To, że w większości przypadków opiekun nie musi płacić za szkody dziecka, nie oznacza, że rodzice powinni pozwalać dzieciom na beztroskie szaleństwo między regałami. Podobnie jak w przypadku 5-latka z Kansas – ważna jest nie tylko wartość zniszczonego produktu, ale również bezpieczeństwo dziecka. Maluch, który biega podczas zakupów, może zrobić sobie krzywdę. To ważniejsze od brudnej podłogi i stłuczonego słoika.