Nie znoszę tego, co teściowa robi mojemu dziecku. To nie tylko niebezpieczne, ale i irytujące
"Jestem mamą 3-letniego Stasia, a wkrótce na świat przyjdzie także Juleczka. Synka urodziłam w trakcie pandemii i jakoś udało nam się przewalczyć pewne zasady, zasłaniając się obawami przed infekcjami. Gdy obostrzenia zluzowały, dziadkowie dosłownie rzucili się na Stasia. Jest to zrozumiałe, w końcu to pierwszy wnuk. Bardzo go kochają, poświęcaj mu dużo uwagi i... nie szczędzą czułości. Niestety z tym ostatnim mam bardzo duży problem.
Co za dużo to nie zdrowo
Oczywiście uwielbiam przytulać moje dziecko, daję mu jednak bardzo dużą swobodę w tym temacie. Nigdy nie przytulam na siłę i pytam, czy ma ochotę na czułości. Choć mam ochotę obsypywać synka całusami, to absolutnie nigdy nie całuję go w usta. Wiem, że rodzice mają do tego tematu przeróżne podejście, ale ja tego nie uznaję. I nie chodzi tu o mnie, ale o moje dziecko.
Po pierwsze uważam, że to bardzo niebezpieczne dla zdrowia. Wielu lekarzy neguje takie postępowanie ze względu na ryzyko zarażenia próchnicą, opryszczką, czy jakimiś wirusami i bakteriami. Po drugie dla mnie usta to przestrzeń zarezerwowana jedynie dla kochanków, czyli w tym przypadku do całkowania się partnerem.
Nie wyobrażam sobie, by całować dziecko, a tym bardziej pozwalać, by robił to ktoś zupełnie obcy. Zauważyłam niestety, że moja teściowa coraz częściej daje Stasiowi buziaki w usta.
Ale on chce...
Mama męża uważa, że nie zmusza do niczego Stasia i on sam chce, by go tak całować. Zarzeka się, że jakby nie chciał, toby go nie całowała. I to przecież 'tylko buziaczki'. Nie da sobie wyjaśnić, że dla dziecka to sposób okazywania uczuć taki sam, jak pocałunek w czoło czy policzek. Uważa, że ten sposób uczy go, że takie okazywane czuć każdemu, kogo kocha i lubi jest normalne. A moim zdaniem nie jest to stosowne i jako mama mam prawo w tym przypadku wyznaczać granice, które inni dorośli powinni respektować. Argumenty o wirusach i bakteriach zupełnie na nią nie działają. Gdy reaguję ja lub mąż, obraża się i dąsa.
Lada moment urodzę drugie dziecko i nie wyobrażam sobie, by teściowa zbliżała się do niemowlaka. Widziałam, jak córeczkę szwagierki wiecznie całuje po rączkach i w usta. To także utrudnia sytuację, bo siostra męża nie widzi nic złego w zachowaniu swojej mamy. Ja natomiast wychodzę na przewrażliwioną matkę, która posądza babcię o jakieś zboczenia.
Problem polega na tym, że skoro nie jest przekonana do moich argumentów i za każdym razem podważa moje zdanie, to jestem więcej niż pewna, że będzie to dalej robiła, tylko może poza zasięgiem mojego wzroku. Czuję, że będę musiała zareagować bardziej stanowczo, nawet jeśli będzie to oznaczało ograniczenie kontaktów z wnukami. Chyba nic innego jej nie przekona?".