Nie mam już siły do sąsiada. Jak mu wytłumaczyć, że krzywdzi moje dziecko?
"Droga redakcjo, może ktoś z czytelników miał podobny problem z sąsiadem i mógłby mi pomóc. Mieszkam w starym bloku w Nowej Hucie w Krakowie. To mieszkanie po mojej cioci, odziedziczyła je moja mama i zaproponowała mi, żebym w nim zamieszkała razem z mężem, żeby nie ładować się w kredyty, bo wiadomo, jak to dzisiaj wygląda.
Mieszkamy na osiedlu od dwóch lat i do niedawna wszystko było w porządku, ale kłopot zaczął się wraz z poprawą pogody. Jest gorąco, więc oczywiście otwieram okna, bo inaczej nie dałoby się tu wytrzymać. Mój mąż jest kierowcą autobusu, przez większość dnia jeździ klimatyzowanym pojazdem, więc on się nie męczy, ale ja cały czas siedzę w domu, bo mamy małe dziecko.
Stasiu urodził się pół roku temu i jest naszym oczkiem w głowie. Dużo czytam o prawidłowej opiece nad niemowlakiem, dlatego też wiem, żeby w godzinach największego upału nie wychodzić z nim na spacer. No to nie wychodzę na pole między 12:00 a 16:00, tylko siedzimy w domu.
Zostają mi otwarte okna i skraplanie się wodą z atomizera. Wiatraka nie włączę, bo to też niezdrowe. No ale jak tylko zaczęły się te upały, to zaczął się kłopot z sąsiadem z dołu. Tam do niedawna mieszkała taka starsza kobieta tylko, ale w grudniu wprowadził się do niej dorosły syn. Ponoć żona go wyrzuciła z domu, bo pił.
No i faktycznie pije, nieraz widziałam, jak się zatacza pod blokiem. Słyszałam też awantury, jakie robi matce. Bardzo mi żal tej kobiety, ale też mojego dziecka. Żałuję, że on się tu wprowadził.
Jak się zrobiło tak ciepło i zaczęłam otwierać okna, to okazało się, że ten sąsiad pali papierosy na balkonie. I ten dym wlatuje mi do mieszkania! Samej mi to przeszkadza, ale przecież ja tu mam w domu malutkie dziecko, nie chcę, żeby wdychało dym papierosowy!
Mój mąż uważa, że przesadzam, ale ja wiem, że bierne palenie jest bardzo szkodliwe, dlatego jak tylko spotkałam tego sąsiada (akurat był trzeźwy), to poprosiłam go grzecznie, żeby nie palił na balkonie, bo dym mi wpada do mieszkania, a mam w domu niemowlaka. I pokazałam na wózek z synkiem.
Sąsiad był bardzo niemiły. Użył dużo słów na k. I powiedział, że jak mi się zachciało mieć dzieci, to teraz mam się męczyć. I że zawsze mogę się na wieś wyprowadzić, jak nie podoba mi się w bloku. I że on tu mieszka od dziecka i nie będzie mu jakaś nowa mówić, co on może robić w swoim domu.
Nie powiem, popłakałam się. On w ogóle dość strasznie wygląda, bo jest duży i ma całe ręce i szyję w tatuażach. No i teraz już nie wiem, co robić. Mój mąż był na mnie zły, że w ogóle zwróciłam uwagę temu sąsiadowi. Mówi, że z patologią lepiej nie rozmawiać, bo jeszcze się na nas zemści.
Wiem, że za palenie na balkonie grozi mandat, ale przecież teraz nigdzie tego nie zgłoszę, bo będzie wiedział, że to ja, a ja się go boję! Co mogę zrobić? Poszłabym do galerii handlowej, żeby jakoś przetrwać te upały, bo tam jest klimatyzacja, ale też czytałam, że niemowlęta nie powinny przebywać w klimatyzowanych wnętrzach i że takie zbiorowiska ludzi to siedlisko wirusów i bakterii. Zostaje mi chyba tylko zamknąć okna w mieszkaniu i się męczyć w cieple, żeby Stasiu nie musiał wdychać tych papierochów.
A może ktoś z czytelników był w takiej sytuacji i mógłby coś mi podpowiedzieć? Czuję się bezradna i słabo mi, jak pomyślę, że lato jeszcze przed nami".