Jesteśmy ofiarami katolickiego ładu. Aktywistka po wyroku: "Aborcje były, są i będą"
- Sąd skazał 14 marca 2023 r. aktywistkę Aborcyjnego Dream Teamu, Justynę Wydrzyńską, na osiem miesięcy ograniczenia wolności (30 godzin prac społecznych miesięcznie) za udzielenie pomocy w przeprowadzeniu aborcji.
- O przekazaniu przez Justynę Wydrzyńską tabletek do przeprowadzenia aborcji policję poinformował partner ciężarnej kobiety.
- Aktywistki aborcyjne zapowiadają, że nadal będą pomagać kobietom. Mówi o tym moja rozmówczyni, która prosiła o anonimowość.
I tak dobrze z takim wyrokiem, zważywszy, że była mowa o trzech latach, a Ordo Iuris wnosiło m.in. o rok więzienia i karę grzywny. Wiadomo przecież, że Ordo Iuris zdaje się móc w tym kraju o wiele więcej niż reszta obywateli i z pewnością więcej niż mogą obywatelki.
– Emocji wokół sprawy naszej koleżanki Justynki była cała paleta: od negatywnych, smutnych, związanych z frustracją i niesprawiedliwością, a często też strachem i lękiem, po poczucie ciepła i wzruszenia – mówi mi Marianna, aktywistka aborcyjna (imię zmienione na jej prośbę – przyp.red.).
– Była też złość. Wraz z rozprawami rodziły się frustracja i wkurw, kiedy to sam oskarżyciel (człowiek, który doniósł na swoją żonę) nie pojawiał się na sali sądowej. Trochę śmiechu gdzieś też wtargnęło, bo tylko poczuciem humoru dało się znieść cały nonsens tej sytuacji – zauważa.
Proces Justyny Wydrzyńskiej był pierwszym, w którym o pomoc w przeprowadzeniu aborcji oskarżono nie lekarza, lecz aktywistkę. Została oskarżona z art. 152 par. 2 Kodeksu karnego:
§ 2. Tej samej karze (pozbawienia wolności do lat 3. – przyp.red.) podlega, kto udziela kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży z naruszeniem przepisów ustawy lub ją do tego nakłania.
Obrońcy Wydrzyńskiej argumentowali, że przekazanie tabletek aborcyjnych to nie pomoc w przerwaniu ciąży. Co więcej, aborcja kobiety, której zostały przekazane, nie odbyła się. Tabletki skonfiskował jej partner, on też powiadomił policję. Wcześniej uniemożliwił jej wyjazd za granicę w celu usunięcia ciąży.
Być #JakJustyna
Marianna podkreśla, że Justyna Wydrzyńska jest osobą dobrze znaną w środowisku aktywistów aborcyjnych. Działa od 16 lat i inni wiedzą, że zawsze mogą się do niej zwrócić z pytaniem, że wszystko spokojnie im wytłumaczy, przekaże wiedzę. – Wraz z wieścią o sprawie Justyny i o tym, że grożą jej trzy lata więzienia, nasz aktywistyczny świat runął w posadach – mówi moja rozmówczyni.
– Najtrudniejsze momenty na pewno wydarzały się przed pierwszą rozprawą – przyznaje Marianna. – Sama wiadomość o tym, że będzie postępowanie wobec Justyny, i cała otoczka, jak np. to, jak policja wkroczyła do jej mieszkania w celu przeszukania, wywołała w naszym środowisku niemałą panikę.
– Myślę, że każda z osób przeżyła to bardzo personalnie i poczuła, że to przecież mogła być ona, ponieważ każda z nas, tak samo jak Justyna, pomogłaby tej kobiecie. Każda z nas wręczyłaby tabletki osobie, która nie chce pozwolić sobie na kolejną ciążę ze swoim przemocowym partnerem – podkreśla Marianna.
Według badań Amnesty International prawie połowa ankietowanych Polek i Polaków zrobiłaby to samo. Marianna mówi, że w czasie trwania procesu aktywiści aborcyjni otrzymali wiele wsparcia z różnych środowisk:
– Bardzo wiele osób pomagało nagłośnić sprawę i wspierać Justynę, jak tylko się da. Poparcie okazywały polityczki z Polski, ale też europosłanki, europarlamentarzystki czy sprawozdawczynie/sprawozdawcy ONZ, fundacje, stowarzyszenia broniące praw człowieka, organizacje feministyczne z całego świata, a nawet największa organizacja zrzeszająca położników i ginekologów (FIGO) – wymienia.
Sprawa polityczna
Komentujący proces Justyny nie mają wątpliwości: to sprawa polityczna. Kinga Jelińska z Aborcyjnego Dream Teamu powiedziała po rozprawie: – Uzasadnienie wyroku było żałosne. Ten proces był polityczny i oderwany od rzeczywistości.
Zgadza się z nią moja rozmówczyni: – Wtorkowa, szósta, rozprawa i jej werdykt utwierdza tylko w przekonaniu, że była to pokazowa sprawa, służąca zastraszaniu osób działających na rzecz praw reprodukcyjnych i dostępu do aborcji oraz wzbudzaniu lęku i paranoi wśród kobiet, które tej aborcji potrzebują – mówi Marianna. – Fraza "winna udzielenia pomocy" jest bardzo znamienna i przedstawia trochę absurd polskiej rzeczywistości.
Żyjemy w państwie religijnym. Tu tak samo w imię religii nienawidzi się kobiet i ich prawa do wolności oraz samostanowienia jak w takim Iranie. Może nie skazują nas jawnie na śmierć, ale ofiarami katolickiego ładu jesteśmy na co dzień.
– To państwo jest winne i zawiodło mnie, Annę, Izę z Pszczyny, Agnieszkę z Częstochowy i miliony kobiet w tym kraju – mówiła w sądzie Justyna Wydrzyńska.
Wtorkowym wyrokiem zawiodło każdą z nas.
Co teraz czeka Polki?
Bardzo liczyłam na wyrok uniewinniający w procesie Justyny Wydrzyńskiej, obawiając się, że jeśli sąd uzna ją winną, kobietom w Polsce będzie jeszcze trudniej. Przeliczyłam się. I nie chodzi tu tylko o podział "za wyborem" kontra "za życiem". Ten wyrok może oznaczać więcej śmierci, których można by uniknąć. Więcej dzieci, które będą dorastać w domach przemocowych, biedzie, bez miłości. Od teraz ktoś będzie bał się pomóc, a któraś o tę pomoc poprosić.
Ale może niepotrzebnie się martwię? Na szczęście aktywistki mamy dzielne, silne i zdeterminowane. Nie "składają parasolek":
– Najpierw idziemy do sądu apelacyjnego. Będę dalej pomagać w aborcjach. Nic się nie zmieni. Myślę, że prace społeczne, które zostały mi zasądzone, odrobiłam już z nawiązką – skwitowała wyrok Justyna, a adwokatka Anna Bergiel zauważyła: – Sąd wskazał na marginesie, że działalność polegająca na informowaniu o aborcji nie podlega karze. To jedyny pozytywny element w tym rozstrzygnięciu.
– Za każdym razem, kiedy dochodzi do aktów łamania podstawowych praw człowieka, powstanie kontra i działanie opozycyjne – przekonuje Marianna. – Sprawa Justynki na pewno zmobilizowała wiele Polek i Polaków do działania i wyrażenia swojej niezgody na niesprawiedliwość, która spotkała zarówno ją, jak i Anię, kobietę, która otrzymała od Justyny tabletki.
Nigdy nie będziesz szła sama
– Ta sytuacja pomogła jeszcze bardziej zmobilizować do dalszego działania aktywistów i aktywistki działające na rzecz legalizacji aborcji – mówi Marianna. Z każdą rozprawą Justyny czułyśmy coraz większą moc, siostrzeństwo i wzajemne wsparcie. Wiemy, że za jedną z nas stoi kolejnych dziesięć. Proszę nas tu nie straszyć i nie karać. Aborcje były, są i będą, a jak to powiedziała Natalia Brioniarczyk z ADT: "Jesteśmy winne, a więc jesteśmy winne udzielenia Polkom pomocy".
Na profilach Aborcyjnego Dream Teamu, Legalnej Aborcji Bez Kompromisów wysyp postów. Ważnych. Tu nie ma płaczu, kobiety wolą działać.
"Jesteśmy silne, a razem silniejsze i nigdy nie przestaniemy wspierać się nawzajem, nie przestaniemy pomagać w aborcjach. Nie ważne ile wyroków spróbują nam nawciskać – fikcja prawna nie zastąpi aborcyjnej rzeczywistości i pomocy".
"Dla nas najważniejszy wyrok to słowa Ani skierowane do Justyny w liście: 'Dziękuję za okazanie mi pomocnej dłoni, gdy inni zawiedli'".
Warto być uczciwym
Justyna Wydrzyńska podkreślała po wyroku, że zrobiłaby to ponownie: – Uwolnienie się od niechcianej ciąży w przemocowej relacji otwiera drogę do uwolnienia się od przemocy w ogóle – mówiła w sądzie w mowie końcowej.
– Kierowała mną chęć pomocy, wtedy gdy nikt już pomóc nie chciał lub pomóc już nie mógł. Dla mnie pomoc dla Anny była czymś oczywistym, przyzwoitym i uczciwym. Warto być uczciwym, choć nie zawsze się to opłaca.
Pamiętajcie więc, że nic się od wtorku nie zmieniło. To tylko kolejny kamyk do ogródka spraw beznadziejnych, od których odechciewa się żyć w tym kraju. Ale też kolejny do tego muru solidarności, który budujemy, kiedy łamie się nasze prawa.
W przesłanym do naszej redakcji sprostowaniu organizacja Ordo Iuris stwierdza, że " w mowie końcowej reprezentująca Instytut Ordo Iuris adw. Magdalena Majkowska wyraziła m.in. swoje stanowisko, co do adekwatnej, zdaniem Instytutu kary. Brzmiało ono: 'Za czyn pierwszy kara 11 miesięcy pozbawienia. Za czym drugi karę 2 miesiące pozbawienia wolności oraz wymierzenie kary łącznej w wysokości pozbawienia wolności i warunkowe jej zawieszenie (...) na okres próby trzech lat'. Instytut Ordo Iuris nie domagał się zatem bezwzględnego pozbawienia wolności, jak to błędnie wynika z artykułu."
Czytaj także: https://mamadu.pl/156619,legalna-aborcja-w-polsce-nadal-jest-dostepna-wywiad-z-aktywistka-aborcyjna