Zmęczona nauczycielka pisze na tablicy.
Nauczyciele nie mogą pracować, bo co chwila dostają inne wytyczne z MEN. fot. victorpr/123rf.com
REKLAMA

O szkole stanowią ci, który nie są nauczycielami

Pewnie nie powinnam tego pisać. Pewnie powinnam zacisnąć zęby i robić swoje, jak przez ostatnie dwadzieścia lat. Ale jestem już zmęczona. Nie zmęczona dziećmi – bo uczniów kocham i dla nich tu jestem. Nawet nie rodzicami, z którymi współpraca w ostatnich latach jest coraz trudniejsza. Jestem zmęczona chaosem, w którym przyszło mi pracować, i pretensjami, które spadają na mnie z każdej strony, choć nie ja ten chaos wywołałam.

Muszę powiedzieć to głośno: jestem sfrustrowana. Mam dość sytuacji, w której rodzice wytykają mi coś, za co tak naprawdę nie powinnam ponosić odpowiedzialności. A przecież to nie my, nauczyciele, wymyślamy przepisy. To politycy, którzy często nie mają pojęcia, jak wygląda prawdziwa szkoła i nauczanie dzieci i młodzieży. I właśnie oni wprowadzają zamęt, który potem my musimy tłumaczyć uczniom i ich rodzicom.

Najlepszym przykładem są prace domowe. Przez ostatni rok słyszałam tyle sprzecznych informacji, że już sama nie wiedziałam, co mogę, a czego nie. Najpierw MEN ogłaszał, że od kwietnia 2024 koniec z pracami domowymi – więc przestaliśmy zadawać nawet krótkie ćwiczenia, które miały pomóc dzieciom utrwalać wiedzę, ćwiczyć pisanie, czytanie, rozwijać motorykę. Wiele z nas bało się nawet poprosić uczniów o przeczytanie fragmentu lektury, żeby nie zostać posądzonym o łamanie prawa.

Napisz do nas: mamadu@natemat.pl

Nauczyciele dostają sprzeczne wytyczne

A teraz słyszymy, że zadawać można, tylko nie wolno oceniać. Przepraszam bardzo – to w końcu mamy zadawać czy nie? Mamy wierzyć w nasze doświadczenie i intuicję, czy ciągle patrzeć przez ramię, czy przypadkiem nie powiedziałyśmy czegoś, co jutro będzie "politycznie niepoprawne"? Albo rodzice ucznia przyjdą do mnie z oskarżeniem, że łamię prawo?

Chcę uczyć dzieci i młodzież najlepiej, jak potrafię, a nie tłumaczyć się z każdej decyzji. Mam dość tego, że w oczach niektórych rodziców to my jesteśmy winni temu, że dzieci są zdezorientowane. A może by tak w końcu ktoś zapytał, jak się czuje nauczyciel, który z dnia na dzień musi zmieniać metody pracy, bo ktoś na górze wymyślił nową ideę bez konsultacji z praktykami?

Wiecie, że my, nauczyciele, też chcemy, żeby dzieci były mądre, ciekawe świata i dobrze przygotowane do życia? Chcemy bardzo, bo takie efekty naszej pracy najbardziej uskrzydlają. Ale do tego potrzeba jasnych zasad, zaufania i spokoju. A nie ciągłej zmiany kierunku, jak chorągiewka na wietrze.

Czytaj także: