"Biedne dzieci sprzedawane przez celebryckich rodziców". Dziennikarka ostro o sharentingu

Magdalena Woźniak
12 stycznia 2023, 13:09 • 1 minuta czytania
Sharenting to w wolnym tłumaczeniu dzielenie się rodzicielstwem. Zbitek angielskich słów definiuje zjawisko, w którym rodzice bezrefleksyjnie udostępniają w sieci wizerunek swoich dzieci, mniej lub bardziej intymne momenty z ich życia.
Czy wszystko jesteśmy w stanie sprzedać? Fot. Jo Henrique/ Pexels.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Po tym, jak w ostatnim czasie jedna z celebrytek opublikowała nagranie z gabinetu ginekologicznego, internet zajął się ogniem krytyki.


Komentujący nie pozostawili na przyszłej matce suchej nitki. Gros z nich już współczuje dziecku, a współczesny, kontrowersyjny trend nazywa wariactwem.

"Hańba naszych czasów"

Do zjawiska odniosła się dziennikarka Karolina Korwin Piotrowska. Mocno skomentowała sharenting, nazywając go hańbą naszych czasów:

Sharenting, w tym wypadku od poczęcia, to hańba naszych czasów, mam nadzieje, że te biedne, bezczelnie sprzedawane przez celebryckich rodziców dzieci, kiedy dorosną pozwą ich do sądu za naruszanie prywatności i zabranie dzieciństwa. Dla pieniędzy. Dla wzbudzenia zainteresowania.Karolina Korwin PiotrowskaDziennikarka

Trudno o bardziej precyzyjne i ostre wypunktowanie zjawiska, którego konsekwencje dopiero przed nami. A właściwie przed tymi młodymi ludźmi, których historię życia rodzice zapisują teraz na kartach Instagrama.

Nic co ludzkie, nie jest mi obce?

Przeglądając konta osób związanych z bliżej nieokreślonym zawodem influencera, mam głębokie poczucie, że gdzieś musi leżeć granica.

A potem ktoś znowu ją przesuwa i nie wiem już nic. I boję się coraz bardziej, dokąd jako ludzkość zmierzamy?

Jakkolwiek patetycznie to nie brzmi, nie umiem sformułować tej myśli inaczej. Z całą mocą myślę, że ilość osób obserwujących konta tych ludzi, świadczy o kondycji ludzkości. O tym, jakie są preferencje ogółu społeczeństwa, jakie są gusta, zainteresowania, poglądy.

A jakie są, bazując na ocenie kont z milionowymi zasięgami? Cóż, kasa? Tak w dużym uproszczeniu.

Wszystko jest na sprzedaż. Ciało, intymność, relacja, rodzicielstwo. Wszystko jest produktem, kolejnym produktem w ofercie.

Influencerka publikuje post, firma stojąca za produktem, inkasuje wzrost sprzedaży, celebrytka dostaje należną jej kwotę. Jeden post, zamiast wymagającej nakładów pracy i kasy kampanii reklamowych. Rozumiecie zależność?

Nie ma już znaczenia, co robisz. Nie ma znaczenia, kim jesteś. Twoje osiągniecie może sięgać gali Fame MMA. Jeżeli utrzymujesz wysokie zasięgi na Instagramie, masz wszystko.

Tak jak Piotrowska, życzę tym dzieciakom rozstrzygnięcia prawa do prywatności na drodze sądowej. Obawiam się jednak, że wzór z góry ukierunkuje je na zupełnie inne ścieżki.

Za dekadę będziemy oglądać małe dziewczynki wypinające pupy w obcisłych lateksach przy nowym modelu auta luksusowej marki.

Tak widzę przyszłość, jeżeli nie przestaniemy przyklaskiwać na to, co się dzieje już teraz.

Czytaj także: https://mamadu.pl/169132,instagram-konto-dziecka-pelne-kontrowersyjnych-tresci-przyciaga-pedofilow