Rząd się ucieszy, Polacy przestają się rozwodzić. Powód daje do myślenia
Rozwodzą się wszyscy
Prawnik rodzinny Paweł Budrewicz zauważa, że wnioski rozwodowe, które wpływają do sądów, składają zarówno małżonkowie z krótkim stażem, jak i ci, który spędzili razem wiele lat. Choć formalne przyczyny podawane przez małżonków są różne, zdaniem prawnika wszystkie mają wspólną przyczynę - zły dobór partnera.
Zdaniem ekonomisty Marka Zubera często małżonkowie rezygnują z zakończenia małżeństwa nie z miłości czy zawarcia porozumienia, ale dlatego, że na rozwód ich nie stać. Ekspert zwraca uwagę, że dziś znacznie ważniejszym czynnikiem sprawiającym, że związek przetrwa, jest wspólny kredyt hipoteczny. W dobie kryzysu ekonomicznego nie stać nas, żeby spłacić byłego małżonka lub zaciągnąć drugi kredyt hipoteczny, a gdzieś mieszkać trzeba...
- Osoby łączące się w pary prawdopodobnie zdają sobie sprawę z tego, że odsetek rozwodów jest spory, a liczba ludzi rozczarowanych małżeństwem – jeszcze wyższa. My natomiast nie wierzymy, że ta sytuacja dotyczy nas statystycznie tak samo. Jest to swego rodzaju zniekształcenie poznawcze, którym kierujemy się, dokonując wyborów – komentuje psycholog Michał Murgrabia z platformy ePsycholodzy.pl.
Z romantyzmu nie wyżyjemy
Polacy, szczególnie ci urodzeni w latach 90. daniem ekspertów znacznie różnią się od rodziców i dziadków. Dla nich małżeństwo już nie wiąże się z tradycją. Biorą ślub w romantycznym porywie i na początku wierzą, jak mówił psycholog, że ich statystyki nie dotkną. Starają się, łagodzą konflikty, jednak z czasem ten zapał mija.
Łączą się w pary, aby móc kupić dom lub mieszkanie, a potem, w pojedynkę nie mają szans tego domu utrzymać, więc trwają w nieszczęśliwych związkach, aby mieć gdzie mieszkać, a frustracja narasta.
Na rozwód stać mieszczucha
Jak wynika z danych prezentowanych przez Monday Media, najwięcej wniosków rozwodowych wpływa do sądów w miastach, w których statystyczny mieszkaniec zarabia najwięcej. Tam częściej ludzi stać na życie w pojedynkę, niż np. na wschodniej ścianie kraju, gdzie zarobki są niższe.
Choć dane za pierwszą połowę 2022 roku nie są dramatycznie różne od tych z analogicznego okresu w 2021 roku, to mówią dość jasno o tym, że inflacja zamyka nas w nieszczęśliwych związkach. Od jakiegoś czasu obserwujemy taką tendencję, im mniej mamy pieniędzy, tym mniej jest rozwodów.
Zdaniem ekspertów te spadki nie świadczą o dobrej jakości związków, tylko o tym, ze część par odkłada rozwód na lepsze czasy. Część osób trwa w tym czasie w związkach, gdzie występują różne formy przemocy. A jeśli dodamy, że z roku na rok ślubów w Polsce jest coraz mniej, to nawet ten spadek pozwów nie napawa optymizmem.
– Jeśli nie zmieni się prawo, to w 2023 roku rozwodów będzie o 2% mniej lub o 2% więcej w porównaniu z 2022 rokiem, chyba że rząd powróciłby do pomysłu wprowadzenia w życie przepisów utrudniających rozwody. Wówczas w ciągu co najmniej trzech miesięcy poprzedzających wejście w życie takiej zmiany należałoby się spodziewać wzrostu rozwodów o kilkadziesiąt procent, a tym samym – całkowitego zapchania i tak już niewydolnych sądów. Przykładowo, w Warszawie można czekać na pierwszą rozprawę rok, a nawet sporo dłużej – podsumowuje prawnik rodzinny Paweł Budrewicz.