Syn zapytał, co dziewczynki mają między nogami. Też byś tak odpowiedziała?

Martyna Pstrąg-Jaworska
12 sierpnia 2022, 15:58 • 1 minuta czytania
Pokolenie dzisiejszych 30-latków to pokolenie milenialsów, którzy często wychowywali się w domach, gdzie seks, osoby homoseksualne i transpłciowe były tematem tabu. Ba! Nawet "cipka" była słowem, które budziło wstyd. Oto opowieść o tym, jak 4-letnie dziecko może w rodzicu wywołać wstyd i jak trzeba (i warto!) nad tym pracować.
Nazywanie narządów płciowych w rozmowie z dziećmi nadal budzi wstyd rodziców. Pexels
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Wstyd matki przed dzieckiem

Mój 4-letni syn jest obecnie na etapie odkrywania ciała, procesów biologicznych, fizjologii itp. Kto miał dziecko w tym wieku, ten pokiwa ze zrozumieniem głową, słysząc o żartach o bekaniu, kupie, siusiakach i dupci. Mam wrażenie, że ten "subtelny" dowcip 4-latków szczególnie trzyma się chłopców (co potwierdza sporo moich koleżanek, które mają synów), ale jestem daleka od generalizowania. Jestem rodzicem, który wszystko stara się dziecku cierpliwie tłumaczyć, odpowiadam na dziwne pytania.

Czasem przyznaję, że sama czegoś nie wiem, wtedy najczęściej razem sprawdzamy w telefonie, jaka jest odpowiedź na pytania nurtujące mojego przedszkolaka. Ostatnio spotkała mnie pewna sytuacja, która sporo dała mi do myślenia. Mianowicie, gdy rano szykowaliśmy się do przedszkola i pracy, moje dziecko wychodząc z toalety, zapytało mnie, czym sikają dziewczynki.

To logiczne – skoro on sika siusiakiem (co też było dla mnie tematem do rozmyślań, ale to za chwilę), to jak się nazywa część ciała, którą siusiają dziewczynki? I muszę się przyznać do tego, że moja własna pierwsza odruchowa reakcja po chwili mnie zmroziła. Bo okazało się, że, mimo że jestem zwolenniczką feminatywów, staram się dbać o nazewnictwo przeróżnych elementów sfer życia z racji polonistycznego wykształcenia, to w pierwszej chwili miałam w głowie pustkę.

Czy powinnam powiedzieć synowi, że dziewczynki sikają cipką? To oczywiście skrót myślowy, ale nie wierzę, że 4-latek zrozumie całą budowę ludzkiego ciała z uwzględnieniem układu moczowego zakończonego cewką. Na taką naukę przyjdzie jeszcze czas, teraz raczej byłam zdania, że skrótowo mówimy o siusiaku i cipce. No i właśnie tu okazało się, że wcale nie jestem aż taka otwarta i z przerażeniem odkryłam swoją konserwatywną stronę, która zaczęła rozważać, czy "cipka" to odpowiednie słowo dla 4-latka. W głowie od razu wyświetliła mi się lampka i kilka wskazówek związanych z wychowaniem:

To wszystko teoria, a w praktyce zamarłam i starałam się opanować falę emocji, która kazała mi udać, że nie słyszałam pytania. Naturalnie odpowiedziałam dziecku, że dziewczyny mają cipki i nimi sikają, tak jak chłopcy mają siusiaki i nimi sikają.

Niby otwarta i tolerancyjna...

Ale w mojej głowie nagle otworzyły się wrota, za którymi doszłam do tego, jak wiele jeszcze w naszym społeczeństwie jest pracy do wykonania. Uważam się za otwartą osobę, tolerancyjną i naprawdę starającą się również tak samo wychować swoje dzieci. Nie chciałabym, żeby wstydziły się powiedzieć "siusiak" czy "cipka". Żeby to ode mnie dowiedziały się, czym jest transpłciowość, LGBT czy aborcja.

To takie spore uogólnienie, ale generalnie chodzi mi o to, żeby wychowywać dzieci w sposób, dzięki któremu będą otwartym, młodym pokoleniem bez uprzedzeń czy wstydów w kwestiach, których wstydzić się nie należy. Naturalność, prawda, miłość, szczerość to rzeczy dużo bardziej dla mnie istotne. Uświadomiłam sobie też, że być może przez moja miłość do dawnej literatury i studia polonistyczne w jakimś niewielkim procencie jestem purystką językową i konserwatystką.

Strasznie to dla mnie brzmi i staram się z tym walczyć i nad tym pracować. Właściwie jak sobie pomyślę, że mam jakieś konserwatywne poglądy, to trochę jestem przerażona, bo kojarzy mi się to niestety z nienawiścią. Bo nie ma we mnie zgody na skrajne zachowania z tych nurtów i sama również nie chciałabym ich powielać. Duży jednak wpływ ma na to nasze wychowanie i to, co my sami słyszeliśmy w domu.

Milenialsi to wstydziochy

Jestem z pokolenia milenialsów (raczej końcówki, urodzonej na początku lat 90.) i wiele osób, które są obecnie pokoleniem 30-latków, może przyznać, że faktycznie wychowaliśmy się w rzeczywistości, w której mówiło się o pederastach, pedałach, a zamiast "cipka" mówiło się "tam na dole". No i oczywiście to co innego niż pochwa, która brzmiała nam tak bardzo medycznie i o której człowiek uczył się na biologii.

To tylko takie przykłady, ale było tego sporo. Wychowali nas rodzice, dla których jeszcze najczęściej temat seksu, narządów płciowych i tego, skąd się biorą dzieci, był tematem tabu. Cipki i siusiaki były słowami, które usłyszeliśmy gdzieś w przedszkolu czy szkole i szeptaliśmy je po cichu, podśmiewając się, bo były w tej samej kategorii, co "dorosłe przekleństwa".

Dobrze mieć taką świadomość, skąd pochodzi nasze zawstydzenie pytaniem od dziecka o cipkę. Dla niego to naturalne. Chce znać różnice między chłopcem a dziewczynką, zadaje naturalne dla niego pytanie. Mnie to daje możliwość pracy nad sobą, starania się o zmianę swojej świadomości. To taki samorozwój, w który naprawdę warto inwestować i skupić się na małych codziennych zmianach nawyków myślowych. Ja swoje zaczęłam od odważnego i naturalnego opowiadania dziecku o siusiaku i cipce. I wciąż pracuję nad sobą, by to całkowicie przestało budzić we mnie wstyd, no bo dlaczego ma budzić?

Cipka to cipka

Tyle się mówi o używaniu neutralnego, czasem medycznego, nazewnictwa narządów płciowych, kiedy zwracamy się do dzieci, a ja nadal nie wiedziałam, jak to robić. Później zobaczyłam znane już większości rodziców książki "Wielka księga siusiaków" i "Wielka księga cipek" autorstwa Gunilli Kvarnstrom, Dana Hojer. Po ich przejrzeniu, stwierdziłam, że to dobry kierunek nazywania narządów płciowych, skoro tych terminów używają także autorzy książki dla dzieci. Późnej posłuchałam jeszcze rozmowy Pauliny Mikuły z profesorem Lwem Starowiczem na YouTubie. Profesor mówi tam:

"Słuchajcie, dla dobra dzieci rozmawiajcie z nimi, używając prawidłowej terminologii. Terminologia nie musi być medyczna, bo np. w języku polskim przyjęło się już słowo cipka. Nie zastąpimy go innym głosem, bo ono już nabrało życia, już jest w wyobraźni masowej. Już nawet pacjentki tak swoje narządy określają. Dla mnie to nie jest akurat najpiękniejszy termin, ale niech sobie będzie. Lepsze to niż jakieś 'w dole brzucha'" – apelował w rozmowie z młodą dziennikarką.

To przekonało mnie, że te moje wstydy, trochę negatywne reakcje są głęboko zakorzenione w głowie, wychowaniu i kulturze, a ja chciałabym z tym walczyć. Zachęcam was do tego samego, bo dzięki temu być może za 20-30 lat wreszcie doczekamy czasów, w których wszyscy będą tolerancyjni, otwarci i bez skrępowania będą umieli mówić o takich prostych rzeczach jak to, czym sika dziewczynka, a czym chłopiec.

Czytaj także: https://mamadu.pl/145487,jak-nazywac-zenskie-narzady-plciowe-cipka-jest-okej-czy-upokarzajaca