Nastroje homofobiczne w Polsce rosną w galopującym tempie. Przed wyborami poziom debaty publicznej obniżył się do tego stopnia, że słowa o tym, że "społeczność LGBT to ideologia, a nie ludzie" padały z ust najważniejszych polityków. Sceptycy powiedzą, że kilka zradykalizowanych głosów nie ma wpływu na ogół społeczeństwa. Gdy jednak w słoneczny, wakacyjny dzień usłyszałam z ust 8-letnich chłopców o chęci "zastrzelenia pedałów", miałam inne wrażenie.
Pro-lifeowe środowiska w Polsce chcą chronić dzieci "już od poczęcia". PIS i Konfederacja podkreślają, że ich celem jest obrona wartości rodzinnych w tym uchronienie najmłodszych przed "seksualizacją". Tylko czy uda im się uchronić dzieci przed homofobią i czy jest to właściwie ich celem?
Dziecięca potrzeba nienawiści
Wychodząc ze sklepu, usłyszałam za sobą dziecięce głosy. Trójka chłopców rozprawiała o muzyce Zenka Martyniuka, nie szczędząc sobie żartów na ten temat. Szłam więc z nadzieją, że młode pokolenie będzie miało bardziej wyrafinowany gust muzyczny, gdy usłyszałam podejrzenie jednego z chłopców:
"Zenek Martyniuk to jest chyba "pedałek", co nie?". Drugi z chłopców zaczął zaprzeczać, trzeci dodał nazwisko jakiegoś Youtubera, który też "podobno jest pedałkiem". Nagle rozmowa dzieci przeszła na tematy polityczne.
— Jezu, a Robert Biedroń też jest pedałkiem. Gdyby on został prezydentem Polski, to ja bym się spakował i wyjechał dzisiaj z tego kraju! — podkreślił chłopiec z przekonaniem.
— Moja noga by nie postała więcej na tej ziemi, jak może być prezydentem pedał?
— Jak można w ogóle lubić chłopaków i robić to z chłopakami? - zawtórowała mu pozostała dwójka.
— Ja to bym ich zastrzelił chyba.
— No ja też.
Czego "lobby LGBT" chce uczyć nasze dzieci, a czego uczą je politycy
Jednocześnie pro-lifeowa ciężarówka przemierza ulice Warszawy z hasłem "Stop pedofilii. Czego lobby LGBT chce uczyć nasze dzieci", bo jak widać, nie obowiązuje ich "edukacyjna cenzura" narzucona przez Rząd, która zakłada zakaz poruszania nieheteronormatywnych tematów.
Wśród sloganów znajdziemy między innymi, że geje-pedofile, będą uczyć czterolatki masturbacji; sześciolatki wyrażania zgody na seks; dziewięciolatki pierwszych doświadczeń seksualnych i orgazmów.
Co oczywiście nie ma nic wspólnego z realnym planem na edukację seksualną najmłodszych, w którym mieściła się m.in. umiejętność nazywania swoich części ciała, czy niezgadzania się na dotyk, który dla dziecka nie jest dobry. Trudno powiedzieć, dlaczego skrajnie konserwatywnym środowiskom w Polsce zależy, by dzieci nie zdobyły tej wiedzy.
Zakazywała ich nawet małopolska kurator oświaty, która co ciekawe potem mówiła, że współczuje osobom LGBT, tego, jak są krzywdzone... Festiwal absurdu i hipokryzji rządzących nie ma więc końca.
Czym jest postawa obywatelska?
Może jest więc nadzieja, że dzieci w starszych klasach dowiedzą się więcej o sytuacji politycznej w Polsce, będą w stanie ocenić programy konkretnych partii, spojrzeć z różnych perspektyw na kwestie społeczne takie jak inność, różnorodność, tolerancja?
Z badań przeprowadzonych przez PAN wynika, że dzieci oceniają WOS, który jest jednym przedmiotem, który ma za zadanie poruszać aktualne kwestie społeczne, jako przedmiot niepotrzebny, prowadzony nieudolnie, to właściwie "wolna lekcja".
Autorzy badania wyjaśniają, dlaczego mamy w Polsce małą frekwencję wyborczą, a młodzi wyborcy tak mocno się radykalizują. 68 proc. uczniów poza udziałem w obowiązkowych lekcjach WOS-u, z których nie czerpią wystarczającej wiedzy, nie chodzi na żadne zajęcia dodatkowe, na których mogłyby być poruszane kwestie społeczne czy polityczne.
Większość uczniów nie ma pojęcia o stanie politycznym, nie w pełni nawet rozumie pytanie: "czy szkoła uczy postaw obywatelskich i porusza kwestie społeczne", bo nie mieli szansy nauczyć się, czym są obywatelskie postawy!
Z badania wynika także, że uczniowie, którzy angażowali się w społeczne zajęcia pozaszkolne, później brali udział w wyborach. Była to jednak zdecydowana mniejszość.
Z jednej strony więc dzieci nie mają żadnego rzetelnego źródła, z którego mogłyby dowiedzieć się, że wśród tego, kogo możemy kochać, może pojawić się różnorodność.
Z drugiej strony na ulicach i w telewizji słyszą hasła takie jak "LGBT to nie ludzie", jeśli słowo gej pojawia się w debacie publicznej to w towarzystwie słów pedofil lub ideologia to, kim w świadomości dzieci stają się osoby o innej orientacji? Wczoraj miałam okazję się tego dowiedzieć.
Przykład idzie z góry
Gdy dotarło do mnie, co usłyszałam, odwróciłam się, bo chciałam mieć pewność, że te słowa padły z ust dzieci. Dzieci, które mogły mieć w tym roku komunię. Hulajnogi, czapki z daszkiem, gips na ręce, ośmiolatkowie jak nic. Bardzo chciałam im coś powiedzieć.
Może to, że miłość nie ma płci?
Może to, że każdemu niezależnie od orientacji należy się szacunek?
Może to, że nie powinni obrażać ludzi, których nawet nie znają?
Ale to wszystko wydawało mi się po prostu naiwne.
Jak chłopcy, którzy na co dzień zapewne w domu, jak i w telewizji słyszą nienawistne hasła o "homosiach", "ideologii LGBT", "gejach-pedofilach" mają posłuchać pani na ulicy? W końcu czy obca kobieta jest dla dziecka większym autorytetem niż rodzice, czołowi politycy... prezydent?
Mimo starań radykalnie prawicowych polityków i zakazu edukacji seksualnej dzieci jednak dowiedziały się, że istnieją inne orientacje seksualne. "Na szczęście" zgodnie z przekazem debaty publicznej tychże polityków od razu zrozumiały, jak takich ludzi traktować.
Niewiedza zrodziła nienawiść. W jednej kwestii nie mogę się jednak z chłopcami nie zgodzić, niedługo będzie trzeba po prostu "spakować się i wyjechać z tego kraju". Nie będzie to jednak dotyczyło ich jako dorosłych, a raczej "pedałków" i ludzi ich wspierających.
I plany wyjazdu nie są tworzone na wyrost, bo skoro dzisiaj idąc z torbą we wzór tęczy, doświadczam na mieście komentarzy takich jak "pedalska s***ka", to co będzie, jak spotkam kiedyś trójkę kolegów, którzy w dzieciństwie, w upalne czerwcowe popołudnie, rozprawiali na hulajnogach o zastrzeleniu pedałów?