
Kto częściej rozmawia z dziećmi o seksie? Matki.
Od kiedy powinniśmy zacząć rozmawiać? Od kiedy dziecko zaczyna mówić i zadaje pytania.
„Czy dziewczyny mają siusiaki?”, „Skąd się biorą dzieci?” - co powinniśmy mówić? Prawdę dostosowaną do wieku dziecka.
Skąd nastolatki czerpią wiedzę o seksie? Koledzy (30%), czasopisma i filmy dla dorosłych (12%), rozmowy z rodzicami (11%). 95% nastolatków uważa seks za temat wstydliwy (badania SWPS).
Ze mną nikt nie rozmawiał o seksie. Wszystkiego dowiadywałam się sama. Najczęściej od koleżanek, z filmów, albo magazynów dla młodzieży. Było kiedyś takie czasopismo „Dziewczyna” i tam zawsze czytałyśmy z koleżankami dział „Napisz do Kasi”. To był dowód na to, że nikt z nami o seksie nie rozmawiał. Lekcje biologii też się przydały. O antykoncepcji nie wiedziałam nic. Dla mnie to nadal trudny temat. Kiedyś syn przyszedł ze szkoły i pyta mnie „Co to jest kutas?”. Tak się zdenerwowałam!
Wtedy zaczęłam czytać artykuły o tym, jak rozmawiać z dziećmi. To dla mnie ogromny stres. To temat, o którym przecież się nie rozmawia głośno. Mam poczucie, że to jakieś niedozwolone, wstydliwe. Ten język medyczny w ogóle mi nie pasuje. Mamy swoje „zamienniki”. Nie wiem, czy to dobrze. W ogóle nie wyobrażam sobie, że kiedyś mógłby przyprowadzić do domu dziewczynę i mogliby „to” robić.
„Ja odkąd synek zaczął pytać „co to jest?” mówię penis, pochwa. No jaka cipka, psipsia, proszę cię! Siusiak czasami mówiliśmy, ale zawsze dodawałam, że można mówić i tak i tak. Jestem za rzetelną wiedzą, medycznym językiem. Nie wyobrażam sobie, że ktoś mówi o swoim dziecku „Sam się dowie co to jest seks, ze mną też nikt o tym nie rozmawiał”. No może się dowie, ale żebyśmy potem nie byli zaskoczeni. No i fakt., że nie potrafisz z dzieckiem rozmawiać o seksie chyba nie świadczy o tobie dobrze.”
Anna: „Peszy mnie sytuacja, kiedy on żartuje. Gdy mówię penis, on się śmieje. Gdy mówię siusiak, on się śmieje. Wtedy ja też nie wytrzymuję i robi się mało poważnie.”
Anna: „Tak, przyznaję raz zaczynałam rozmowę, a on powiedział mi „Mamo, ja wiem więcej od ciebie”. Dobra – pomyślałam - to mam z głowy. Ulżyło mi, że nie muszę „o tym” mówić, ale wiem, że mnie to nie minie. Potem jednak mnie tknęło „To chyba niedobrze, że 11-latek wie więcej ode mnie? To jest cholernie ciężkie. Mąż sobie żartuje. A ja jestem z tym sama. Nie chcę, żeby przynosił do domu więcej wulgaryzmów. Po naszej rozmowie wiem, że sama muszę nauczyć się rozmawiać o „tych sprawach”. Widzisz, nawet słowo seks nie przechodzi mi łatwo przez gardło (śmiech)”
Monika: „Jeśli ty masz problemy z rozmową o seksie, o uczuciach, to jak twoje dziecko ma się tego nauczyć? Jeśli my traktujemy ten temat, jako coś zawstydzającego i straszymy nasze dzieci, to jak możemy potem żądać od nich, żeby przyszły i powiedziały, gdy będą miały problem w relacjach? Nie da się. Jesteśmy pierwszym pokoleniem, które rozmawia ze swoimi dziećmi. Rozmawiajmy o wszystkim. Nie oddawajmy tych spraw kościołowi, ani szkole. O seksie najlepiej rozmawia się w domu z rodzicami.”
To dobry znak. Rozmowy o seksie, to nie zachęcanie do seksu. Nie mylmy tych pojęć. Nasze zachowanie i relacje w związku mają zawsze większe znaczenie niż to, co powiemy dzieciom. Dobrze, żeby te dwie rzeczy były ze sobą w zgodzie.