Najlepsze przyjaciółki, zupełnie inne matki. Oto, jak nauczyłam się nie oceniać innych kobiet
Zaszłyśmy w ciążę niemal w tym samym czasie. Nasze pierwsze dzieci dzieli tylko tydzień różnicy. Wydawało nam się, że mamy podobne spojrzenie na rodzicielstwo i wychowanie dzieci, ale pojawienie się na świecie naszych maluchów pokazało, jak bardzo się różnimy.
I nie tylko dlatego, że ja mam dwóch chłopców, a ona dwie dziewczynki. Podstawą naszych różnic są domy, w jakich się wychowywałyśmy i relacje, w których jesteśmy. Dawanie sobie rad, które warunkują zupełnie inne czynniki, jest bezcelowe, ale potrzebowałyśmy czasu, aby to zrozumieć.
Dom, w którym dorastałaś
Znajomych dobieramy sobie wedle podobieństw i różnic. W naszym przypadku dom rodzinny był zarządzany przez kobiety. Zupełnie inne w swojej sile i przekonaniach, jednak nie miałyśmy wątpliwości, że żona "kręci szyją" i decyduje o wszystkim. Dlatego w swoich rodzinach brałyśmy na siebie gros obowiązków domowych, ale z zupełnie innym efektem.
Moja obsesja kontroli objawiała się idealnie wysprzątanym domem i ciepłym obiadem na stole, jej w braniu na siebie najwięcej, ile mogła - wymyślaniem rozrywek dla dzieci, pracą, dodatkowymi zleceniami, prowadzeniem fanpage'ów, a nawet stworzeniem firmy dziergającej czapki. Kobieta-rakieta.
W naszej znajomości na tamtym etapie nie brakowało komunikatu: "za dużo na siebie bierzesz". I ja, i ona, radziłyśmy sobie to samo. To ona pierwsza otworzyła drzwi do porozumienia i powiedziała po jednej z sesji u terapeuty "zazdrościłam ci wszystkiego". Byłam bardzo zdziwiona, bo miałam te same uczucia wobec niej (patrzcie, jaką kobietą sukcesu jest).
Wchodząc w dyskusję, odkryłyśmy, że nasze modele prowadzenia rodziny wynikają z domu pierwotnego i potrzeby sprawdzenia się. Nigdy nie zgodzimy się co do tego, jak wykorzystywać zasoby z niego wyniesione, więc dałyśmy sobie spokój z powtarzaniem: "musisz odpocząć", podczas gdy ja odpoczywam, myjąc okna, a ona organizując treningi dla mamusiek ze swojego osiedla.
Nie było cię tam
Gdy przyjaciółka opowiada nam o kłótni z partnerem albo awanturze urządzanej przez dziecko, łatwo wskazać winnego i podpowiedzieć rozwiązanie problemu, oczywiście zgodne z tym, jakie same mamy przekonania.
Tylko że nadrzędną zasadą, którą powinnyśmy się wtedy kierować, jest myśl, że znamy tylko fragment opowieści, przefiltrowany przez wyciszone albo wzburzone emocje. Zawsze bądźmy wspierające, ale na pierwszym etapie przyjaciółka prawdopodobnie chce z siebie wyrzucić tę historię. Jeśli w otwarty sposób nie prosi o radę, nie ma, co jej dawać.
Zawsze zaznaczamy w rozmowach z moją przyjaciółką, że nasze relacje wydarzeń są okrojone - nie wiemy, jakie dokładnie emocje były w nas, jakie towarzyszyły dziecku, jakie partnerowi, a nawet czasem, czy akurat oliwy do ognia nie dolała zauważona na kanapie plama po jogurcie.
Dlatego nie oceniam reakcji mojej przyjaciółki na zachowanie jej dzieci, bo po prostu mnie tam nie było. Dobrze wiem, że sama też jestem nierówna w czasie awantur urządzanych przez małoletnich, więc jednostkowa sytuacja nie ocenia całego mojego wkładu w rodzicielstwo i wychowanie. Oceniająca postawa jest pierwszym gwoździem do trumny znajomości.
Przerwa
U wielu kobiet przerwa w kontaktach z innymi osobami staje się rzeczą naturalną po urodzeniu dzieci. Jeśli nie wynika ona z poczucia odrzucenia przez środowisko ani depresji i potrzeby wycofania się, a zwykłego "nie mam czasu, mam dziecko", nie jest niczym złym.
W relacji z moją przyjaciółką nauczyłam się, że codzienny kontakt nie ma sensu. Potrafi budzić frustracje i niepokój z powodu bycia kontrolowaną. "Jak karmienie?", "Odstawiasz już?", "Jak pierwszy dzień w pracy? Młody nie płakał?" - to jednocześnie wyrazy troski i wrzutki, które mogą być odczytane przez zmęczony i przestymulowany emocjonalnie mózg jak atak i wymuszać potrzebę tłumaczenia się z podjętych przez siebie rodzicielskich decyzji.
Naturalna przerwa w kontaktach może umocnić przyjaźń, bo pokazać, że jesteśmy dla siebie w trudnych momentach i wtedy, gdy potrzebujemy pomocy. Moja przyjaciółka wiele razy udowadniała mi, że, nawet gdy ja nie pamiętałam o sobie, ona o mnie tak i na odległość wyczuwała, że potrzebuję relaksu. W dobrej relacji z przyjacielem po jednej wymienionej wiadomości wiesz, czy wszystko u niego gra.
Omijanie min
W niektórych sprawach po prostu nie będziemy się zgadzać z moją przyjaciółką. Od początku miałyśmy inne zdanie związane z ekspozycją dziecka na telewizję. Nie będziemy kruszyć o to kopii i nigdy nie podejmujemy tego tematu w naszych rozmowach dotyczących wychowania.
Ja karmiłam pierwsze dziecko 14 miesięcy, kolejne tylko 10, moja przyjaciółka obie córki trzymała na piersi przez dwa pierwsze lata życia. Dzielimy ze sobą pewne doświadczenie, ale to nie znaczy, że musi ono wyglądać tak samo.
A już najgorszym, co można zrobić przyjaciółce, jest zwrócenie uwagi jej dzieciom. Ludzie! Nigdy tego nie róbcie. To są jej dzieci, nie wasze.
Zarówno my, jak i nasze dzieci się zmieniają. Ich i nasze potrzeby nieustannie ewoluują, dlatego na każdym etapie życia lepiej jest powiedzieć swojej przyjaciółce, że towarzyszysz jej w rodzicielstwie, ale zupełnie go nie oceniasz.
I tych granic zawsze warto się trzymać.
Czytaj także: https://mamadu.pl/160960,po-czym-poznac-ze-przyjazn-jest-falszywa-wykorzystywanie-brak-zaufania