"Nie wracasz do pracy?!". Siedziałam trzy pierwsze lata z dzieckiem w domu i powiem ci jedno
- Każda z nas ma prawo do własnych wyborów, również tych dotyczących macierzyństwa.
- Kobiety, które decydują się zostać z dzieckiem w domu często traktowane są jako mniej ambitne, bo wolą zajmować się maluchem niż kontynuuować karierę.
- Nie zadawajcie młodym mamom pytania: "Nie wracasz do pracy?!" - każda z nas ma inne potrzeby, plany i priorytety.
Z pierwszym dzieckiem "siedziałam” w domu pierwsze dwa lata po jego narodzinach. Słowo siedziałam specjalnie wzięłam w cudzysłów, bo z siedzeniem nie miało to nic wspólnego. Córka była energiczna, ciekawa wszystkiego, emocjonalna, więc każdy dzień przynosił nowe wyzwania.
Nie wracasz do pracy?!
Wtedy jeszcze urlop macierzyński trwał niecałe 4 miesiące, więc nie było nawet mowy, żebym tak małe dziecko miała powierzyć nawet najbardziej zaufanej opiekunce. Dopiero w wieku 2 lat i 3 miesięcy poszła do żłobka.
Z drugim dzieckiem zostałam w domu jeszcze dłużej, bo aż do 3 roku życia, kiedy zaczęło swoją przygodę z przedszkolem. Też "nie siedziałam” sobie w domu, jak komentowały to czasem moje znajome. Niezliczone ilości razy słyszałam pytanie: "Nie wracasz do pracy?!". I nie było podyktowane ono troską o moje finanse, ale niedowierzaniem, że chcę przez pierwsze lata zająć się moimi dziećmi sama.
Dlaczego ingerujemy w cudze wybory? Ktoś potrzebuje wrócić do pracy zaraz po macierzyńskim, a może nawet wcześniej, bo wymaga tego od niego np. sytuacja materialna albo potrzeba "wyjścia” z domu. Ktoś inny chce podjąć trud wychowania dzieci samemu, bez pomocy babci czy opiekunki.
Czy dziecko sprawiło, że stałam się mniej ambitna?
Jednak rola mamy, która decyduje się zostać w domu jest ciągle deprecjonowana. Pytanie: "Nie wracasz do pracy?!” ma nadal wydźwięk negatywny, jakbyś wybierała wygodę zamiast zawodowych wyzwań. A przecież to nie jest tak. Nie jesteś tylko mamą, nie tracisz ambicji czy aspiracji, po prostu na pewien czas inaczej ustawiasz swoje życiowe priorytety. I nikt nie ma prawa cię z tego powodu oceniać.
Gdy słyszałam to pytanie, zawsze wywoływało ono u mnie ukucie niepokoju. A może rzeczywiście popełniam błąd? Może inni idą "do przodu”, osiagają swoje cele, a ja stoję w miejscu z dzieckiem u boku? Może nie powinnam "zawieszać na kołek” mojej pracy, by nie mieć przestojów i "dziury” w cv?
Nie żałuję ani chwili
Z perspektywy lat mogę powiedzieć jedno: nie żałuję. Przez pierwsze lata moich dzieci byłam z nimi praktycznie non stop. Oczywiście były chwile wspaniałe, łatwe, przyjemne, ale też momenty trudne, frustrujące, pełne nerwów.
Mieliśmy jednak czas i możliwość, by się dobrze poznać, dograć, nawiązać więź, zbudować mocną podstawę pod naszą relację. A przede wszystkim miałam poczucie, że postąpiłam tak, jak wtedy podpowiadała mi intuicja. Chciałam być blisko moich dzieci w tych pierwszych latach ich życia i udało mi się to zrealizować.
Teraz, gdy są już starsze z rozrzewnieniem wspominam tamte czasy. Wydają się takie odległe, a przede wszystkim minęły tak szybko. Zanim się zorientowałam, już skończyły przedszkole i rozpoczęły przygodę ze szkołą. Już teraz w ciągu dnia nie widuję ich przez całe godziny, coraz ważniejsi stają się rówieśnicy, mają swoje sprawy i pewnie swoje tajemnice. Z perspektywy czasu jeszcze bardziej doceniam i cieszę się, że te pierwsze lata mogliśmy być tak blisko siebie.
Czytaj także: https://mamadu.pl/160792,najwazniejsze-rodzicielskie-strategie-tak-nawiazesz-wiez-z-dzieckiem