"Bywa, że już od 1 klasy dzieci chodzą do szkół z internatem". Polka o wychowywaniu dzieci w Kenii
- Asia Sznajderska przyznaje, że Kenia to jej miejsce na świecie i nie wyobraża sobie, by mogła pracować czy mieszkać gdziekolwiek indziej.
- Wychowywanie dzieci w Kenii różni się od naszego rodzimego podejścia - dzieci mają większą swobodę, ale też szybciej traktuje się ich jak dorosłych.
- Bliskość niesamowitej natury sprzyja spędzaniu czasu na zewnątrz - na safari lub nad oceanem, gdzie bawią się dzieci z całej okolicy.
Asia Sznajderska jest właścicielką i przewodnikiem w firmie Costo Tours and Adventure Activities. Jest mamą 12-letniego Ismaela i 6-letniej Ani. Mieszkają w Kilifi w Kenii. Więcej o Asi i życiu, które prowadzi na co dzień można dowiedzieć się na Facebooku costotours lub instagramie asiasznajderska lub costotours.
Jak długo mieszkasz w Kenii?
Od 2007 roku, choć najpierw przyjechałam tutaj na 3-miesięczną praktykę dla organizacji Kenya Wildlife Service, zajmującą się ochroną zwierząt w Parkach Narodowych Kenii. Byłam świeżo po studiach.
Pokochałam Kenię od pierwszego wejrzenia i po tych trzech miesiącach wiedziałam już, że nie chcę i nie mogę mieszkać czy pracować gdzie indziej. Odpowiadała mi piękna pogoda, cudowna natura i generalny życiowy luz. To moje miejsce na świecie.
Twoje dzieci przyszły na świat w Kenii?
Mój starszy syn Ismael, który ma obecnie 12 lat zamieszkał z nami po tym, jak zmarła jego babcia, która wychowywała go samotnie. Miał wtedy sześć lat, od tego czasu jesteśmy z mężem jego opiekunami prawnymi. Jego babcia sprzedawała ubrania przy drodze niedaleko domu, koło którego mieszkaliśmy.
Tak poznaliśmy ją, a potem Ismaela, gdy miał około 2-3 lat. Pomagaliśmy jej, na ile mogliśmy. A kiedy zmarła, nie było nikogo, kto mógłby się nim zaopiekować, w ten sposób trafił do nas. Urodził się w Kenii, ale nie wiadomo dokładnie gdzie. Natomiast moja biologiczna córka Ania urodziła się w Gdańsku. Gdy byłam w ciąży, mieszkaliśmy w Mombasie, jednak lokalna służba zdrowia trochę mnie przerażała i zdecydowałam się przylecieć na poród do Polski.
Czy kobiety ciężarne w Kenii traktowane są w jakiś szczególny sposób? Mają jakieś przywileje?
Są traktowane w sposób życzliwy, ale nie ma dla nich udogodnień jak w Europie, gdzie np. kobieta w zaawansowanej ciąży może zrobić zakupy bez kolejki czy są wyznaczone specjalne miejsca siedzące w autobusach. Kobiety pracują zwykle całą ciążę, chyba że mają wyraźne przeciwwskazania zdrowotne, a po porodzie przysługuje im 3-miesięczny urlop macierzyński.
Jak wygląda opieka okołoporodowa? Czy kobiety w ogóle mogą liczyć na jakieś wsparcie?
Opieka okołoporodowa jest mizerna, zwłaszcza ta publiczna jest bardzo znikoma. W sektorze prywatnym dostępne są badania podobne do europejskich, ale ceny są wysokie, a wykorzystywany sprzęt medyczny i tak starodawny w porównaniu z tym dostępnym w Polsce. Kobiety z obszarów wiejskich często nie korzystają w ogóle z opieki medycznej, często nie mają robionego ani jednego USG przez cały okres ciąży.
To pewnie nie jest też zbyt rozbudowany system opieki państwa, który umożliwiałby młodej mamie powrót do pracy?
Młodej mamie na ogół pomagają krewni czy sąsiedzi, najczęściej jest to babcia dziecka. Z racji tego, że w Kenii panuje duże bezrobocie, a młoda mama dość szybko musi wrócić do pracy, często zatrudniane są nianie na cały etat lub nawet nianie mieszkające z rodziną na stałe.
Żłobki nie są popularne, ale dzieci zaczynają chodzić do szkoły połączonej z przedszkolem w wieku trzech lat. O dziwo bywa, że już od pierwszej klasy dzieci chodzą do szkół z internatem. Widują rodziców jedynie w przerwach trymestralnych, ewentualnie podczas tzw. Half term (3-4-dniowych przerw w połowie trymestru), czyli około 3 do 6 razy w roku! Nie mieści mi się to w głowie, jednak w Kenii jest to powszechnie stosowana praktyka.
A jak wygląda sytuacja z zaangażowaniem taty w opiekę nad dzieckiem? W Polsce przez ostatnie lata w tej kwestii dokonał się ogromny postęp.
W tradycyjnym domu jest tradycyjny podział ról, czyli mama robi wszystko, a tata nic. Jednak w "nowoczesnych" domach, czyli tam gdzie rodzice są często lepiej wykształceni czy bardziej obyci, ojcowie angażują się w opiekę nad dziećmi. Nie jest to jednak nadal powszechna praktyka.
Pamiętam, że kiedy moje dzieci były małe, zdarzało mi się, że wychodziłam gdzieś bez nich. Zostawały wtedy w dobrych rękach, bo z najbliższą im osobą, czyli swoim tatą. Budziło to jednak duże zdziwienie wśród lokalnej ludności. Coś w stylu - zbudujmy mu pomnik, bo został sam w domu ze swoimi dziećmi. (śmiech)
A jak wychowywane są dzieci w Kenii? Napisałaś kiedyś, że trochę przypomina ci to dzieciństwo z lat 80-tych w Polsce.
Dzieci w Kenii są wciąż wychowywane z dużą wolnością, mogą same biegać po podwórku, a starsze rodzeństwo zajmuje się młodszym. Nie mają wiele elektroniki, bawią się w dużych grupach na zewnątrz. Przypomina mi to właśnie własne dzieciństwo w Polsce w latach 80-tych.
Dzieci spędzają większość czasu po szkole na dworze, zresztą w trakcie szkoły także dużo zajęć odbywa się na zewnątrz. Często grają w piłkę lub bawią się po prostu w ganianego czy chowanego. Jako że mieszkamy blisko oceanu, w naszej okolicy mnóstwo dzieci spędza czas na plaży i praktycznie wszystkie potrafią od małego pływać.
Jest jedna rzecz, z którą trudno się pogodzić, gdy patrzy się, jak są wychowywane kenijskie dzieci. Przykłada się mocno wagę do dyscypliny, a kary cielesne są niestety nadal powszechnie stosowane.
A edukacja? Czy rodzicom zależy na kształceniu dzieci?
Tak, choć szkolnictwo publiczne jest raczej na niskim poziomie. Do tego w szkołach publicznych wciąż jest "tradycyjny" podział na czynności odpowiednie dla chłopców i te dla dziewczynek.
Natomiast już w większych miastach i szkołach prywatnych dziewczynki uczą się na równi z chłopcami. W prywatnych szkołach zwraca się też uwagę na to, by brały udział w sportach zespołowych dawniej uważanych za "chłopięce", nie ma też podziału na czynności odpowiednie dla dziewcząt lub te dla chłopców. Biorą wspólny udział w zawodach sportowych i na przerwach wspólnie wspinają się po drzewach.
Na co Kenijczycy kładą nacisk podczas wychowywania dzieci?
W wychowaniu tradycyjnym duży nacisk kładzie się na dyscyplinę i respekt do starszych, są też szalenie religijni, więc indoktrynują dzieci od maleńkości. Ja mieszkam w małym miasteczku ze wspaniałą szkołą, która odstaje od tych tradycyjnych wartości na rzecz wolności, kreatywności oraz wzajemnego szacunku, a także ochrony środowiska.
A co cię zaskoczyło w podejściu Kenijczyków do dzieci?
Kenijczycy żyją według zasady: wszystkie dzieci nasze są. Dlatego normą jest, że obca osoba może poprosić dziecko, aby coś mu przyniosło czy zaniosło, jest to traktowane najzupełniej zwyczajnie.
Kenijczycy nie są zbyt wylewni w okazywaniu uczuć zarówno do siebie nawzajem, jak i do dzieci, jednakże z jakichś przyczyn wszyscy, widząc po raz pierwszy niemowlę, chcą je pocałować w usta. Nie byłam tym faktem zachwycona, więc robiłam celne uniki, na co z kolei lokalna ludność reagowała zdziwieniem.
Kenia chyba wszystkim kojarzy się z niesamowitą naturą, przestrzenią i oczywiście safari. Jak najczęściej spędzacie czas z dziećmi?
My dużo czasu spędzamy na plaży, pływając czy urządzając sobie pikniki. Często, już od wieku niemowlęcego, zabieramy dzieci na długie safari. Bardzo to lubią i doceniają czas spędzony na sawannie, ale też oczywiście uwielbiają biegać z rówieśnikami na powietrzu. Jednocześnie jeśli mogą obejrzeć bajkę czy pograć w grę komputerową, ku czemu mają nieczęsto okazję, to bardzo chętnie z tego korzystają.
Jaka jest największa różnica w podejściu do wychowywania dzieci w Polsce i Kenii? Co było dla ciebie szokiem kulturowym?
Dzieci w Kenii są traktowane dość szybko jak dorośli. Z reguły po skończeniu szkoły i zdobyciu pierwszej pracy muszą już płacić czesne za szkołę młodszego rodzeństwa. Oczekiwane jest też od nich, że będą finansowo wspierać rodziców - w pewnym sensie "oddając" im ich wkład włożony w edukację i wychowanie.
Kenijscy rodzice nie są też zbyt nadopiekuńczy. Nie rozwiązują za swoje dzieci sporów, nie podążają za nimi krok w krok na placu zabaw i nie biegają za nimi z kanapkami. Pewnie dlatego kenijskie dzieci są bardziej samodzielne od dzieci wychowywanych w Europie. Dzieci w Kenii mają też więcej szacunku do starszych, a przez to, że spędzają długie godziny na zewnątrz z innymi dziećmi nie brakuje im pomysłowości i kreatywności.
Czytaj także: https://mamadu.pl/154349,wychowywanie-dzieci-w-szwajcarii-czym-sie-rozni-od-polskiego-podejscia