A może by tak, drogie mamy, zamiast się licytować, która ma gorzej, okazać trochę więcej wsparcia?
Bywa nieprzewidywalne i ciężko
"Wydaje mi się, że z mężem do rodzicielstwa podeszliśmy całkiem świadomie. Wiedzieliśmy, że to ten czas, że obydwoje jesteśmy na to gotowi. Przynajmniej tak nam się wydawało. Bo fakt, że dojrzeliśmy do posiadania dziecka, absolutnie nie oznacza, że byliśmy na nie gotowi. Chyba nikt nie jest. Jest to tak wielka zmiana, że nie da się jej opisać, zrozumieć i zaplanować. Wiedzieć, że noce będą nieprzespane to jedno, a poczuć na własnej skórze brak snu przez kilka dni, to coś zupełnie innego. Wiedzieć, że będą kolki to jedno, a widzieć jak dziecko się męczy i nie umieć szybko i skutecznie pomóc (mimo masy porad) to drugie.
Można wymieniać bez końca, bo tak naprawdę każdy nowy etap przenosi nas na wyższy poziom. Czy trudniejszy? Z pewnością inny. Jak masz już wrażenie, że opanowałaś ząbkowanie, katary i inne dolegliwości, to maluch robi ci psikusa. Zaczynają się tematy wychowawcze: bunt, chęć podejmowania decyzji, krzyki i aferki... możesz czytać i się edukować, dowiadywać, jak sobie radzić, ale i tak musisz się z tym zmierzyć sama. Po prostu nie da się tego uniknąć.
Czy będzie lepiej?
Gdy zaszłam w ciążę, cieszyłam się, że część koleżanek już ma dzieci. Że będę miała kogo podpytać o różne sprawy. Jakież było moje rozczarowanie, gdy przy każdym kolejnym pytaniu, wątpliwości, prośbie o pomoc, dowiadywałam się "ja to mam tak lekko". Jak za każdym razem, gdy chciałam się wyżalić, trochę poczuć wsparcia i być poklepania po ramieniu i usłyszeć "przetrwasz to, będzie lepiej", słyszałam, że nie mam na co narzekać, bo inni to dopiero mają problemy. Jak podrośnie "dopiero zobaczysz, jak jest trudno".
Gdy kolejne koleżanki zaczęły rodzić, od nich też dowiedziałam się, że jest mi lekko, "bo już mam odchowane dziecko". Że z noworodkiem to dopiero jest wyzwanie, a taki 2-latek to już przespane noce, samo je, woła siku. Normalnie bajka.
Na początku pomyślałam, że no może faktycznie, moje dziecko jest łatwe w obsłudze, ale zaczęłam baczniej zwracać uwagę na to, jak się do siebie zwracamy jako matki. I wiecie co? Nie ma w nas za krzty empatii! O słowach wsparcia już nie wspomnę. Potrafimy się mądrzyć, jak coś zrobić i nasza metoda jest najlepsza i jedyna słuszna, a przy okazji chętnie dowalimy drugiej matce. Co ona tam wie o zmęczeniu czy buncie dwulatka, ja to mam problem. Ja jestem najbardziej umęczoną męczennicą.
Ale ja już mam dość! Czy my naprawdę nie możemy być dla siebie milejsze i bardziej empatyczne? A może by tak, zamiast się licytować, która ma gorzej, okazać trochę więcej wsparcia? Przecież tak naprawdę jedziemy na tym samym wózku!"
Czy umiemy być dla siebie milsze?
Może w danym momencie każda z nas przerabia inne trudności, ale każdej z nas bywa ciężko. W chwili, gdy jesteśmy wykończone czy sfrustrowane (a w macierzyństwie nie brakuje takich momentów), potrzebujemy wsparcia. Pary często zmęczone opieką nad maluchem nie dopingują się wzajemnie, więc takiego wsparcia mamy poszukują na zewnątrz. Jak najprościej dać znać, że jest mi źle? Oczywiście - narzekając. A gdy dwie strony chcą ponarzekać? Taka rozmowa może się przerodzić w licytację, kto ma gorzej.
Co można zrobić? Gdy naprawdę masz kiepski dzień, postaw sprawę jasno: "Od 3 dni nie spałam, jestem wrakiem człowieka, muszę się wyżalić i potrzebuję wysłuchania i wsparcia" Często nie komunikujemy swoich oczekiwań i potrzeb, więc gdzieś w rozmowie się mijamy. Stawiając sprawę jasno, dajemy do rozumienia rozmówcy, że taką mamy potrzebę. Prawdziwy przyjaciel "przyjmie to na klatę" albo powie, że dziś sam jest w rozsypce i nie da rady, ale za dwa dni wróci, by wysłuchać.
Jeśli widzisz, że druga strona jest marudna i narzekająca, nie odbijaj piłeczki, że tobie też jest ciężej. Jasno zaznacz: "Widzę, że masz kiepski moment" i powiedz to, co sama chciałabyś usłyszeć w takim momencie: "nie martw się, to przejściowe" "świetnie sobie radzisz jako mama, na pewno poradzisz sobie i z tym". Jest duża szansa, że na następny raz ta osoba okaże ci wsparcie w podobny sposób. Oczywiście nie każdy może przyjąć taki styl komunikacji, ale warto spróbować. Bo wszystkie jesteśmy dzielnymi mamami, które zasługują na wysłuchanie, wsparcie i docenienie.