Lepszy dym niż ciche dni. 5 powodów, żeby nie karać partnera ciszą: skorzystacie na tym oboje
W związkach, nawet tych idealnie dobranych, zdarzają się konflikty. Jedni wybierają włoskie awantury z rzucaniem talerzami i wyrzuceniem z siebie negatywnych emocji, inni wolą ciche dni, aby dać sobie czas na przemyślenia i wrócić do tematu, gdy emocje opadną. Dlaczego to drugie wyjście nie jest najlepszym?
- Ciche dni stosuje wiele par. Tyle że cisza nie rozwiązuje problemów.
- Milczenie traktujemy jako sposób na ukaranie partnera. Często zapominamy mu powiedzieć za co.
- Cisza rani obydwie strony i przyczynia się do spiętrzenia problemu. Lepiej porozmawiać.
A teraz cię ukarzę
Kiedy jesteśmy zdenerwowani zachowaniem drugiej osoby, opcje są dwie, możemy powiedzieć, co nam się nie podoba i dążyć do rozwiązania problemu, Albo mówiąc kolokwialnie "strzelić focha". Tę drugą opcję wybiera wiele osób. Przyczyn takiego zachowania jest bardzo wiele. Najczęściej chcemy ukarać drugą stronę. Jednak czy to ma jakikolwiek sens?
Bywa, że partner naprawdę nie wie, czym zawinił i choćby myślał dwa tygodnie, nie wykombinuje. W tym czasie tworzysz w swojej głowie scenariusze rozmów, w których zamiast uwalniać się od negatywnych emocji... nakręcasz się coraz bardziej. No i z godziny na godzinę jesteś coraz bardziej obrażona, tyle że on nie ma najmniejszej szansy zgadnąć dlaczego, więc to trochę, jakbyś kłóciła się sama ze sobą.
Jednak ty mniej lub bardziej świadomie karzesz go. I cierpią wszyscy domownicy. Bo mimo że lubimy sobie tłumaczyć, że dzieci przynajmniej nie są świadkami awantur, to one czują tę gęstą atmosferę w domu. Zresztą sami mamy tendencję do wciągania ich w te ciche dni - "zapytaj ojca, czy zje ciasto", choć siedzicie przy tym samym stole. Jak się zastanowić nad tym, jak wygląda ta sytuacja z boku, to sami zauważycie, że trochę komicznie.
Omiatasz go wzrokiem, nie patrzysz, ostentacyjnie ścielisz sobie na kanapie, wychodzisz z pokoju, kiedy on się zjawia. To nie jest zdrowy klimat ani dla was, ani dla dzieci. Czasem, kiedy się pokłócimy, dobrze jest na chwilę odejść w milczeniu, aby wrócić do rozmowy, gdy emocje opadną, na spokojnie, ale jeśli zaczynasz składać w głowie monolog, który wygłosisz, to jesteś o krok za daleko.
Dlaczego ciche dni nie są najlepszym ze sposobów, na łagodzenie konfliktu? Powodów jest wiele.
1. Komunikacja w związku
Moja mama zawsze mówi, że lepiej krzyknąć niż milczeć. Rozmowa jest ważna w każdej relacji. Nawet ta nieprzyjemna. Miewamy tendencje do wmawiania sobie, że inni wiedzą, co myślimy, czujemy, co nas uwiera. A to po prostu tak nie działa. Chyba że twój partner ma kryształową kulę, albo jest znanym jasnowidzem. Żeby wiedział, o co ci chodzi, musisz m to powiedzieć.
Nie startuj z poziomu obrażonej księżniczki, zapytaj, czy zdaje sobie sprawę z tego, że oczekiwałaś kwiatów, określonego zachowania, konkretnych słów. Powiedz wprost spokojnie, że czegoś potrzebujesz. Daj mu szansę.
2. Miejsce dla wewnętrznego krytyka
Ciche dni uderzają nie tylko w adresata, ale też w ciebie. Kiedy toczysz te wewnętrzne dyskusje i odpowiadasz sobie sama, zaczynasz się w końcu zastanawiać, dlaczego stało się tak, a nie inaczej. Wtedy włącza się on, jego głos sugeruje, że to wszystko twoja wina, że nie jesteś dość dobra, że nie zasługujesz...
W efekcie każesz także siebie, a czasem, zwyczajnie ktoś nie pomyślał. Nie ma w tym nic złego, to się zdarza, więc nie nakręcaj się, że on jest zły i niedobry, a ty nie dość dobra, żeby zasłużyć na traktowanie, jakiego oczekujesz. Spędzając mnóstwo cichego czasu na rozkładaniu sytuacji między wami na czynniki pierwsze, łatwo zapętlić się w nieszczęściu i dobudować jej drugie dno, a nawet piętro i poddasze. To nie ma sensu.
3. Cisza nie rozwiązuje sprawy
Owszem dobrze jest czasem nieco się wycofać, ale do konfliktowej sytuacji trzeba podejść i na spokojnie spróbować ją wyprostować. A cisza nie rozwiązuje problemu. Odsuwa go w czasie. Ciche dni sprawiają, że odsuwacie się od siebie jeszcze bardziej. Za kilka chwil możesz dojść do wniosku, że nie ma co już ratować. Takie nakręcanie się z pewnością nie przyczyni się do odbycia spokojnej rozmowy, kiedy zechcecie ją podjąć.
4. Odrzucając, czujesz odrzucenie
Tak bardzo chciałaś zamanifestować swoje niezadowolenie, ukarać go, chciałaś, żeby poczuł na własnej skórze ten ból... Tyle że on uznał, że widocznie potrzebujesz ciszy i zamiast padać na kolana, przepraszając, daje ci przestrzeń, której potrzebę manifestujesz. Więc zostawia cię w spokoju, a ty czujesz się taka nieważna. To może zaboleć. Poza tym partner też może czuć się zraniony, unieść się dumą i uznać, że nie będzie prosił o uwagę.
5. A gdyby jutra miało nie być?
Moi dziadkowie byli małżeństwem blisko 70 lat. Nigdy nie zapominali o serdecznym powitaniu o poranku i czułym pożegnaniu wieczorem. Przeżyli wojnę, komunę i tylko oni wiedzieli co jeszcze. Dziadek mawiał, że nigdy nie wiesz, czy nie widzisz ukochanej osoby ostatni raz, więc szkoda wspólnego życia na ciszę. I choć to może wydawać się banalne albo odległe, to warto zastanowić się czasem, co by było, gdyby...
Jeśli kogoś kochasz, musisz z nim rozmawiać, musisz szukać rozwiązania, czasem pójść na kompromis. Na tym poniekąd polega dorosła relacja. Zamiatanie nieporozumień pod dywan, milczenie - to nie są drogi, które pomogą nam lepiej zrozumieć drugą stronę i być szczęśliwym.
Konflikty, nieporozumienia trzeba przegadać, czasem tupnąć nogą, na chwilę się obrazić, ale kiedy emocje opadają, warto podjąć rozmowę z partnerem. Również po to, żeby pokazać dzieciom, że każde nieporozumienie da się wyjaśnić i nie ma powodu, żeby chować głowę w piasek.
Może cię zainteresować także: 7 czerwonych lampek, że on cię kontroluje. Piątka na pewno cię zaskoczy!