Możecie przewracać oczami i tak nie zabronię synom sypiać z dziewczynami pod moim dachem

Marta Lewandowska
"Najstarszego syna urodziłam jeszcze w szkole średniej. Z rodzicami miałam raczej średnie relacje, nie tylko dlatego, że wcześnie zrobiłam z nich dziadków" - zaczyna swój list Małgorzata. Kobieta około czterdziestki ,od 20 lat zamężna. Mama trzech synów, która mówi wprost, że pozwala chłopcom zapraszać ich dziewczyny na noc. Często spotyka się za to z krytyką.
Moi nastoletni synowie swój pierwszy raz przeżyli pod naszym dachem z moim błogosławieństwem. Fot. cottonbro z Pesels

1. Nie byłam "dobrym dzieckiem"

"Zacznę od tego, że wcale nie tak dawno byłam w wieku moich synów. Doskonale pamiętam, kiedy miałam 16-20 lat. Wtedy byłam już aktywna seksualnie. Z rodzicami nigdy o tym nie rozmawiałam. Kiedy zaszłam w ciążę tuż przed maturą, sądzili, że Robert i ja wpadliśmy przy pierwszym razie. Mylili się" - pisze kobieta.


Przyznaje, że rozmowa z rodzicami o ciąży była pierwszą, jaką odbyli w rodzinnym domu na temat seksu. Pierwszą i ostatnią. "Ślub zorganizowany w pośpiechu, wesele w remizie. Nie rozpaczałam nad straconą młodością. Wiedziałam, że resztę życia chcę spędzić z Robertem. Jesteśmy małżeństwem od ponad 20 lat i nadal doskonale się dogadujemy. Zdałam maturę i urodziłam Tomka, dwa lata później Piotrka i po kolejnych dwóch w wieku 25 lat zostałam mamą po raz trzeci, Antek ma 16 lat" - wspomina autorka listu.

Jak zaznacza, czuła, że rodzice odetchnęli z ulgą, kiedy zamieszkała z mężem. "Z dnia na dzień przestałam być ich problemem. Ciągle albo pracowali, albo wychodzili ze znajomymi, ja trwałam w ich domu trochę przy okazji. Nie rozmawialiśmy nie tylko na tematy intymne, ale też w zasadzie na żadne. Wiedziałam, że własne dzieci chcę wychować inaczej".

2. Zależało nam na relacjach

Małgorzata mówi wprost, że ani ona, ani mąż nie mieli idealnych domów, jednak widzieli wokół takie, w których życie wyglądało nieco inaczej. Dzieci były w centrum życia rodziców, dorośli dostosowywali swoje aktywności i plany do nich. Sami wymarzyli taki właśnie dom dla własnych dzieci.

"20 lat temu, kiedy urodził się Tomek, sama miałam raptem 19 lat, na wsparcie mamy nie mogłam liczyć. Chyba nawet go nie chciałam, ona była raczej z tych rodziców, którzy pozwolą się wypłakać, niż przytulą. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek to robiła. Syna nosiłam, przytulałam, reagowałam na każde jego kwilenie. Czasem śmieję się, że uprawiałam rodzicielstwo bliskości, nim stało się to modne" - żartuje Małgorzata.

Na każdym kroku mama była obecna w życiu synów, jak zaznacza - nienachalnie, ale tak, żeby słyszeć ich potrzeby. "Dom zawsze był pełen dzieciaków. Chłopcy chętnie przyprowadzali kolegów i koleżanki. Żartowali, że nie muszą się wstydzić rodziców. Koleżankom synów opowiadałam, jak używać środków higienicznych w czasie miesiączki, doradzałam przy pierwszych miłościach, jakoś tak samo wyszło" - tłumaczy kobieta.

Małgorzata przyznaje, że sama nie spodziewała się, że jej relacje z dziećmi będą aż tak dobre. Kiedy najstarszy syn powiedział, że zamierza rozpocząć współżycie ze swoją dziewczyną i chciałby się jak najlepiej zabezpieczyć - zamarła. "Wiedziałam, że nie mogę go zawieźć, długo rozmawialiśmy o dostępnych opcjach i zapytałam: gdzie zamierzają to zrobić. Umówiliśmy się, że w kilka kolejnych piątków będziemy wychodzić i zostawiać ich samych w domu" - wspomina mama Tomka.

3. Nie chciałam, żeby chowali się po kątach

Małgorzata przyznaje, że swój pierwszy raz przeżyła jak wiele nastolatek w tamtym czasie na imprezie u koleżanki. Inni robili to w samochodzie, Gosia nie chciała, żeby ich synowie tak ważne przeżycie obdzierali z otoczki intymności.

"Nie pytałam, czy już są po. Malwina sama do mnie przyszła. Dziewczyna syna płakała, mówiąc, że marzy, aby jej rodzice byli tak wyrozumiali, przecież to naturalne, że chcą być razem na każdej płaszczyźnie, a jednak jej rodzice traktują ją jak dziecko. Wzruszyłam się i powiedziałam, że tak długo, jak długo są z nami szczerzy, mogą liczyć na nasze wsparcie w każdej kwestii" - wspomina Małgorzata.

Kobieta uważa, że dalsza część zasad obowiązujących w domu wyszła naturalnie i była odpowiedzią na potrzeby synów. "Każdy z nich od dłuższego czasu spotyka się z kimś, dziewczyny często nocują u nas. Nie wiem, co mówią rodzicom, ale w naszym domu wolno im spać razem - przecież i tak będą to robić, więc po co odstawiać obłudę?" - dodaje.

4. Wszyscy przewracają oczami

Małgorzata postanowiła napisać list do nas po świętach, kiedy ze strony dalszej rodziny posypała się na nią krytyka. "Przy świątecznym stole, jakoś naturalnie wyszła rozmowa o tym, że "synowe" nocują u nas. I wtedy się zaczęło. Pełna gama wszystkiego: od przewracania oczyma, przez komentarze, że chyba chcemy zostać wcześnie dziadkami, po personalne ataki na chłopców i ich towarzyszki, czy im nie wstyd" - wspomina.

"Nagle wszyscy tacy święci - kuzunki, które uprawiały seks w samochodzie, skradały się przez okno, żeby w nocy spotykać się ze swoimi chłopakami, uznały, że to takie... nieprzyzwoite. Nie wytrzymałam i powiedziałam im wszystkim, że nie mają prawa się wtrącać do naszych spraw. Robienie domu uciech z naszego domu, to gruba przesada" - złości się mama nastolatków.

5. Nie będę przepraszać

Małgorzata nie zamierza "zwiększać poziomu moralności" dzieci, żeby zadowolić innych. Uważa, że układ, który mają z synami, jest zdrowy, pełen zaufania i sprawdza się. "Sama nie doświadczyłam bliskości z rodzicami, cieszę się, że z moimi dziećmi jest zupełnie inaczej. Są w takim wieku, że pewne rzeczy i tak z robią, jeśli nie pod naszym dachem, to gdzieś indziej. Tu przynajmniej są bezpieczni" - podkreśla mama nastolatków.

"Nie poświęcę dobrych relacji z moimi dziećmi tylko dlatego, że ktoś udaje pruderię, zapomniał, jak to jest być młodym i że każdy z nas popełniał błędy. Wolę, żeby przyszli zapytać o antykoncepcję, czy nawet wypili przy nas drinka, niż uprawiali seks bez zabezpieczenia i upijali się pod blokiem. Przewracajcie sobie oczami i komentujcie - kiedy nie patrzę. Moja rodzina jest szczęśliwa w takim układzie, jaki obraliśmy" - kończy swój list Małgorzata.

Według badań przeprowadzonych w krajach europejskich średnio połowa 15-latków uprawiała już seks. W Holandii, gdzie podeście do wychowania dzieci jest bardziej liberalne, bez zabezpieczenia współżyje zaledwie 2 proc. badanych. W Polsce i Słowenii ten odsetek jest najwyższy i wynosi aż 27 proc.