Zgwałcona ciężarna walczy o godny poród. Reakcja państwa woła o pomstę do nieba
Ola wkrótce zostanie mamą. Jednak poza stresem, który towarzyszy każdej kobiecie na chwilę przed porodem, dziewczyna walczy z traumą – na początku ciąży została zgwałcona. I mimo że zmaga się z zespołem stresu pourazowego (PTSD), nie może doprosić się o szczególne warunki podczas porodu. A te wcale nie są takie skomplikowane.
- Ola została zgwałcona na początku ciąży. Przez to zmaga się z lękiem i zespołem stresu pourazowego.
- Dziewczyna nie wyobrażała sobie, by to mężczyzna ją badał i odbierał poród. Okazało się, że w ponad stu szpitalach, które obdzwoniła, nikt nie mógł jej zapewnić żeńskiej opieki okołoporodowej.
- Ola była zmuszona wybrać poród w szpitalu prywatnym. Jednak to wiąże się z ogromnymi kosztami, na które nie mogła sobie pozwolić. Zorganizowała więc internetową zbiórkę pieniężną.
Koszmar na jawie
Interwencje w Ministerstwie Zdrowia, Rzecznika Praw Pacjenta i Kancelarii Prezydenta RP nie przyniosły żadnych skutków. Wszyscy są zgodni, że nie mogą pomóc Oli i nie zapewnią jej szczególnych warunków na czas porodu. Czyli po prostu... żeńskiej opieki okołoporodowej.Ola walczy o nią od kilku miesięcy. Dziewczyna panicznie boi się porodu, bo na samym początku upragnionej ciąży została zgwałcona. "Od tamtego czasu czuję ogromny lęk przed mężczyznami" – mówi. Dziewczyna nie wyobraża sobie, by zbadał ją mężczyzna. Teraz chce zapewnić sobie minimum komfortu i wystąpiła o to, by podczas ciąży zajmowały się nią kobiety, co wydaje się zupełnie naturalne i oczywiste. Ale okazuje się, że przede wszystkim jest nie do zrealizowania – żaden z ponad 100. państwowych szpitali w Polsce, z którymi kontaktowała się Ola, nie mógł jej tego obiecać.
Jak tłumaczono Oli, problem w tym, że ginekologia jest domeną mężczyzn i są szpitale, w których nie ma ani jednej lekarki tej specjalizacji. I mimo że od kilku lat każda kobieta ma prawo do wyboru personelu okołoporodowego, przykład Oli pokazuje, że istnieje to tylko w teorii.
Podaj dalej
Historię Oli nagłośniła jej przyjaciółka na Facebooku na grupie "Dziewuchy Dziewuchom". Próby interwencji w organizacjach kobiecych i instytucjach zajmujących się zdrowiem oraz prawami pacjentów nie przyniosły rezultatów. Choć każdy rozumie problem Oli i jej współczuje, pomóc nie może. Problemem w tej sytuacji okazał się brak stosownych przepisów przewidujących wybór opieki okołoporodowej konkretnej płci.Szczęśliwe zakończenie
Dla Oli jedyną szansą na godny poród okazał się wybór prywatnego szpitala. Choć ten wydatek znacznie przerastał możliwości finansowe przyszłej mamy, postanowiła opowiedzieć swoją historię i założyć internetową zbiórkę obliczoną na 27 tys. złotych. Z początku zbiórka szła mozolnie, jednak finalnie dziewczynie udało się zgromadzić potrzebne środki na czas.Ale jak zapowiada Ola, to nie koniec tej historii. "Będę walczyła do skutku, żeby zmienić to bezprawie. Po kilku miesiącach walki otrzymałam odpowiedź od Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej, w której poinformowano mnie, że pełnomocnik skieruje do resortu zdrowia pismo z prośbą o rozważenie wprowadzenia stosownych przepisów, które pozwoliłyby na utworzenie, przynajmniej w części szpitali, możliwość organizacji porodu z obsługą personelu wskazanej płci" – poinformowała dziewczyna. Przyszła mama zadeklarowała, że dalej ma zamiar interweniować w tej sprawie.