Teściowa mówi, że poprzewracało mi się w głowie od luksusu. Sama wychowuję dzieci i czasem mam dość

List do redakcji
Bycie żoną faceta, który jest kierowcą tira, nie jest proste. Nie ma go dwa tygodnie, więc cała opieka nad dziećmi i domem spoczywa na kobiecie. Napisała do nas czytelniczka, która jest właśnie w takiej sytuacji. Zmartwień dołożyła jej jeszcze teściowa, która negatywnie skomentowała sytuację życiową jej syna.
Teściowa nie pomaga nam w opiece nad dziećmi, ale chętnie komentuje nasze życie. Ostatnio powiedziała, że poprzewracało mi się w głowie od luksusu. Unsplash
Każda mama przeżywa pewne trudy macierzyństwa i każda z nas czasem jest zmęczona. Otrzymaliśmy list od Moniki, mamy dwójki dzieci, która prawie sama wychowuje dzieci, bo jej mąż pracuje jako kierowca tira i jest w domu tylko przez jeden tydzień w miesiącu.

Kobieta przyznaje, że czasem jest zmęczona i ma wszystkiego dosyć, a na dodatek ostatnio przykrości dołożyła jej też teściowa, która niezbyt miło skomentowała ich sytuację życiową. Ale zanim o mamie męża, trzeba zacząć od początku...

Mąż w trasie, wszystko na głowie żony

"Zanim opowiem dokładniej, w czym leży problem, powinnam chyba przybliżyć naszą sytuację rodzinną. Mam dwoje dzieci: roczną córeczkę Maję i 3-letniego synka Piotrusia. Mój mąż ma dosyć specyficzną pracę - jest zawodowym kierowcą i jeździ tirami w trasy na około 2-3 tygodnie. Po tym czasie wraca na tydzień urlopu, a następnie rusza w kolejną taką trasę.


Dzięki jego pracy i zarobkom żyje nam się naprawdę nieźle, ale jest kilka haczyków w całej tej sielankowej sytuacji. Gdy zaczął przygodę z pracą 'na tirach' ja byłam na urlopie macierzyńskim z młodszym dzieckiem - siedziałam z nią w domu i w całości poświęciłam się dzieciom. Byłam taką trochę 'słomianą wdową' - 2 czy 3 tygodnie było wszystko na mojej głowie, więc musiałam zorganizować sobie całe życie tak, jakbym była samotną mamą. Nie mogłam tylko narzekać na finanse" - rozpoczyna swój list do naszej redakcji Monika, czytelniczka, która jest mamą dwójki dzieci.

W dalszej części wypowiedzi Monika opowiada, jak wygląda jej życie bez męża, ale za to z dwójką maluchów: "Opiekowałam się dziećmi, z córką chodziłam na rehabilitację (Maja miała wzmożone napięcie mięśniowe, które wymagało terapii), a starszego synka odprowadzałam do przedszkola, a popołudniami na zajęcia logopedyczne. Do tego ogarnięcie domu, sprzątanie, obiad dla dzieci, właściwie taka typowa 'matkowa' codzienność.

Ale przyznaję, nie wyobrażałam sobie w takiej sytuacji, bym wróciła po urlopie macierzyńskim do pracy w trybie całego etatu czy nawet połowy. Maja nie dostała się do żłobka i jest na liście rezerwowej, więc i tak muszę zapewnić jej jakąś opiekę, a Piotruś ma tyle zajęć dodatkowych w związku z zaburzoną mową (2-3 razy w tygodniu wizyty u logopedy), że nie wiem, jakbym to wszystko ogarnęła, będąc jeszcze przez 8 godzin w pracy.

Policzyliśmy z mężem nasze finansowe możliwości i zdecydowaliśmy wspólnie, że póki Maja nie zacznie chodzić do przedszkola, ja wezmę urlop wychowawczy, by móc ogarnąć cały dom i obowiązki związane z dziećmi. Przez to mamy mniej funduszy na życie (bo nie mamy mojej wypłaty), ale z pensji męża damy sobie radę przez kolejne dwa lata. Do tego czasu córeczka pójdzie do przedszkola, a ja planuję powrót do pracy.

Każda mama ma czasem dosyć

Monika czuje się momentami przytłoczona obecną sytuacją: "Ostatnio jednak coraz częściej zdarza mi się, że mam wszystkiego dosyć. Przytłacza mnie ilość obowiązków do ogarnięcia. Jestem też pedantyczna i ambitna, więc oprócz dzieci biorę sobie za punkt honoru, by mieć zawsze czysto i schludnie w domu, ciepły obiad dla dzieci itp. Podczas jednego z ostatnich spotkań rodzinnych przy okazji urodzin mojego teścia, rozmawialiśmy z kilkoma członkami rodziny o tym, jak radzimy sobie, gdy Michał (mój mąż) jest trasie i nie może mi pomóc w opiece nad dziećmi czy wożeniem ich na różne zajęcia.

Opowiedziałam pokrótce o tym, jak daję sobie z tym radę, większość była pełna podziwu, że tak dobrze wszystko sobie zorganizowałam i daję radę. Nie ukrywam, że sporo ułatwiło to, że mogłam pozwolić sobie na urlop wychowawczy, bo dzięki zarobkom męża nie martwię się o spłatę kredytu czy opłacenie rachunków.

Ale wspomniałam też, że w ostatnim czasie jest mi trochę ciężko, czasem nie mam sił na pędzenie z przedszkola na kolejne zajęcia córki czy syna i nie ukrywam, że czasem wolę na obiad zamówić gotowe danie z restauracji niż jeszcze stać przy garnkach" - przyznaje bez bicia Monika.

Teściowa prawdę ci powie...?

"Podczas mojej wypowiedzi spotkałam się z niezbyt przyjemnym wzrokiem mojej teściowej. A gdy skończyłam opowiadanie o tym, jak mi idzie bycie słomianą wdową, mama mojego męża podsumowała, że i tak mam dobrze, bo mąż pieniądze przynosi do domu i nie muszę się o to martwić. I, że tak w ogóle to trochę mi się w głowie (i czym innym) od luksusu poprzewracało.

Jej słowa tak mnie zszokowały i zaskoczyły, że nawet nie podjęłam dyskusji i nie skomentowałam tego, co myśli o naszej obecnej sytuacji rodzinnej. Zrobiło mi się po prostu przykro, że nie znalazłam zrozumienia u teściowej” - pisze w dalszej części listu Monika. W takim momencie kobieta potrzebowała wsparcia i być może pomocy, a nie oceniania i to jeszcze tak negatywnego.

“Mama mojego męża nie pomaga nam również nigdy w opiece nad dziećmi. Zawsze twierdzi, że nie umie się zajmować takimi maluchami i że to za duża odpowiedzialność dla niej, więc nie ma odwagi wziąć tego na siebie. Nie wiem, czy powinnam coś z tym zrobić, porozmawiać z nią, że wcale nie ma racji, mówiąc, że mam za dobrze? Czy może lepiej zostawić to tak, jak jest? Tyle, że martwię się, że żal będzie we mnie narastał i za jakiś czas będzie tylko gorzej, jeśli chodzi o mój stosunek do teściowej" - szczerze wyznaje na końcu swojego listu nasza czytelniczka.

A jakie są wasze stosunki z teściowymi? Macie dobrą, pozytywną relację? Czy teściowa pomaga wam przy opiece nad dziećmi? A może mama męża traktuje was jakbyście ciągle coś robiły nie tak i wykorzystywały jej biednego syna - tak, jak w przypadku naszej czytelniczki Moniki? Żarty o teściowych często nie biorą się z powietrza, ale to, jak skomentowała sytuację życiową Moniki jej teściowa, mogło faktycznie sprawić jej przykrość.