Córka woli przedszkolne jedzenie od mojego. Zrobiłam tę jedną rzecz - nagle nie jest niejadkiem

List do redakcji
Masz w domu małego niejadka i obawiasz się, jak to będzie z jego posiłkami w przedszkolu? Nie ma się czym martwić - nasza czytelniczka opowiedziała nam historię, jak jej dziecko przeszło metamorfozę dzięki przedszkolnemu jedzeniu. Nagle mała Krysia z niejadka stała się smakoszem.
Na problemy z jedzeniem dziecka skarży się prawie co drugi rodzic. Czy wszystkie wybrzydzające dzieci to niejadki? David Goehring/flickr.com
Po naszym ostatnim artykule o przedszkolnym posiłkach, dostaliśmy interesujący list od naszej czytelniczki Ani, która opowiada, jak wyglądała przygoda jej dzieci z przedszkolnymi posiłkami.

Tym razem problem nie polegał na tym, że dzieci dostają niesmaczne lub niedostosowane do nich jedzenie. Mama Krysi, która jest bohaterką tego listu, miała w domu prawdziwego niejadka, który poszedł do przedszkola i... przeszedł przemianę :-)

BLW sekretem, by nie wychować niejadka?

"Zawsze byłam zdania, że nie pozwolę na to, by moje dziecko wybrzydzało, jeśli chodzi o jedzenie. Właściwie odkąd urodziłam pierwsze dziecko, synka, planowałam karmić piersią, rozszerzać dietę metodą BLW. Wierzyłam w to, że dzięki tej metodzie dziecko pokocha jedzenie i nie będzie wybrzydzało – sam przecież będzie wybierało, ile zje, będzie mogło to robić swobodnie rączkami.


Ufałam, ze to niezła frajda i odkrywanie świata przez malucha, a dodatkowo miało zapobiec grymaszeniu przy posiłkach. Z synkiem udało się to osiągnąć – Stefan do dzisiaj (a ma już 5 lat) uwielbia owoce i warzywa, kasze i ryby. W zasadzie nie ma u niego problemu z żadnym posiłkiem, również w przedszkolu, gdzie jedzenie zapewne nieco różni się od tego, które przygotowuję w domu" – wprowadza nas w swoją przygodę z żywienie dzieci nasza czytelniczka Ania.

Rodzeństwo, a ma tak różne nawyki żywieniowe

"Mam też drugie dziecko, córeczkę Krysię, która ma obecnie 3 lata. Kiedy zaczynałam rozszerzać jej dietę, intuicyjnie robiłam to tak samo jak przy pierwszym dziecku. Myślałam, że już coś trochę wiem o żywieniu dzieci po doświadczeniach z pierwszym dzieckiem i teraz będzie szło tylko z górki.

O, jak bardzo się myliłam. Córka, równie chętnie jak Stefan, jadła nowe rzeczy, byłam zadowolona z tego jak przebiegało nasze rozszerzanie diety – metodą BLW, ale intuicyjnie niektóre pokarmy podawałam też maluchom za pomocą łyżeczki. Krysia zjadała dużo, zawsze była zadowolona z tego, co dostała na talerzyku. Problemy zaczęły się, gdy skończyła ok. 1,5 roku, może chwilę później, ale na pewno to było jeszcze przed drugimi urodzinami.

Krysia zaczęła marudzić przy jedzeniu, czasem uciekała, gdy chciałam ją np. nakarmić zupką. Starałam się dawać jej łyżeczkę, by samodzielnie ćwiczyła jedzenie sztućcami, ale często więcej było bałaganu przy kuchennym stole niż zjedzonego obiadu czy kolacji. Stała się prawdziwym niejadkiem, któremu musiałam podtykać jedzenie np. gdy była zajęta zabawą, co wydawało mi się naprawdę złe. No, ale to była jedyna metoda, bym nie miała wyrzutów sumienia, że dziecko chodzi głodne" – przyznaje się bez bicia mama małego niejadka.

W przedszkolu niejadek przeżywa zmianę

Ania opowiada o tym, że bardzo ją stresuje rozpoczęcie przedszkola córki: "Bardzo martwiłam się, jak to będzie, gdy Krysia dołączy do brata w przedszkolu – gdy skończyła trzy latka, poszła do tej samej placówki, do której chodzi jej starszy brat. Bałam się tego bardzo – myślałam o tym, że córcia nie chce nic jeść, że będzie chodziła głodna, bo panie przy takiej liczbie dzieci przecież nie będą siedziały nad nią i ją karmiły…

Okazało się, że ten strach był bezpodstawny i problem pojawił się gdzieś indziej. Mianowicie, Krysia stała się w przedszkolu prawdziwym smakoszem – zjadała całe przedszkolne posiłki, bez narzekania czy uciekania od stolika! Wiadomo, czasem panie musiały jej pomóc, gdy nie radziła sobie ze sztućcami czy kaszą, która spadała jej z widelca. Ale generalnie ona sama za każdym razem opowiadała, co dziś jadła w przedszkolu, a panie do dziś chwalą ją, że tak ładnie je.

Po czymś takim byłam w szoku, nie chciało mi się wierzyć, że moje dziecko jest tak różne w przedszkolu i w domu. Bo okazuje się, że to prawdopodobnie tu leży problem. Krysia wśród dzieci uwielbia jedzenie, ale w domu nadal wybrzydzała i marudziła. Spróbowałam więc zrobić pewien eksperyment" – kontynuuje w swoim liście Ania.

Przedszkolne pulpeciki w domowym menu

"Zrobiłam sobie zdjęcia przedszkolnego menu – na tablicy informacyjnej zawsze jest wywieszona rozpiska na cały tydzień, co będzie na śniadanie, obiad i podwieczorek. Zebrałam takie menu z 3 czy 4 tygodni i na jego podstawie zaczęłam gotować w domu. Z drobnymi modyfikacjami pod naszą rodzinę (mąż nie je glutenu), ale starałam się odwzorowywać dania z przedszkolnego jadłospisu. I nagle się okazało, że moje młodsze dziecko jest w stanie zjeść wszystko – i to w sporych ilościach.

Starszy synek nie zauważył różnicy w posiłkach w domu - nigdy nie był wybredny, zawsze wszystko chętnie jadł, jak już wspominałam wcześniej. Krysia natomiast przeżyła jakąś metamorfozę – nagle zjadała pięknie cały talerz obiadu czy kolacji (do której korzystałam z przedszkolnych propozycji na podwieczorek), nie uciekała od stołu, czasem nawet prosiła o dokładkę" – pisze nasza czytelniczka, która nie ukrywa, że jest trochę zszokowana.

Jak długo żyć według diety przedszkolaka?

"Doszłam do wniosku, że dziecku chyba nie pasowało to, jak gotuję, bo gdzie niby indziej leżałby problem? Trochę powoli zaczynam mieć dosyć gotowania pulpecików i zupek na wzór 'cioci z przedszkola', ale jeśli to oduczy moją córkę bycia niejadkiem, to chyba muszę się poświęcić i zmienić swój styl gotowania.

Plus jest taki, że wszystko jest z menu typowo dziecięcego, więc jest lekkostrawne, często szybkie w przygotowaniu. Dzięki przedszkolnej diecie córeczka nie marudzi, synek i mąż nie widzą różnicy, a ja schudłam 6 kilo. Są więc same plusy, więc chyba zostaniemy przy takiej metodzie żywienia rodziny…" – kończy swój list Ania.

A jak jest u was z jedzeniem przedszkolaków? Maluchy chętnie zjadają swoje posiłki czy jest codzienne marudzenie? A może właśnie staracie się w domu gotować "pod dzieci"? Bo wiecie, że rosół, pomidorową czy kotlecika z piersi kurczaka z marchewką i groszkiem dzieci zjedzą zawsze bez narzekania, że coś jest "bleee"? Czekamy na wasze historie, może są wśród naszych czytelniczek mamy, które mają jakieś sprawdzone sposoby na niejadka?