Fundują naszym dzieciom "korpo-dzieciństwo". Jeden wpis pozbawia złudzeń

Magdalena Konczal
Już od wielu lat mówi się o tym, że polska szkoła wymaga reformy. Chodzi nie tylko o konkretne zmiany systemowe, ale także podejście nauczycieli do uczniów. Wówczas pojawia się jednak pytanie: czy my na taką zmianę jesteśmy gotowi? Odpowiedzią jest post zamieszczony na Facebooku „Budzącej się Szkoły”.
Nauczyciele i dyrektorzy nie chcą zmian w szkołach unsplash/ note thanun

Szkoła przyjazna uczniowi? Nie w Polsce

O idei „Budzącej się Szkoły” pisałyśmy już kilkukrotnie. To oddolna inicjatywa, której celem jest rozwijanie potencjału, zarówno uczniów, jak i nauczycieli oraz całych szkół. Mówiąc w wielkim skrócie: chodzi o to, by edukacja polega na realnym rozwoju i pogłębianiu wiedzy, a nie jedynie na zdobywaniu najlepszych ocen czy wyników.
Jednak z wpisu zamieszczonego na Facebooku "Budzącej się Szkoły" wynika, że nauczyciele w Polsce nie są gotowi, by zrezygnować z tradycyjnego modelu na rzecz rozwijania więzi z uczniem i zapoczątkowania kreatywnej edukacji.


– Pod koniec roku szkolnego rozmawiałam z dyrektorami kilku liceów ogólnokształcących o przystąpieniu do BSS. Dyrektorzy mówili mi, że przygotowują się od dłuższego czasu, że chcą, by ich szkoły były bardziej przyjazne, by zmniejszyć presję na oceny, bo wielu uczniów jej nie wytrzymuje, że wielu nauczycieli wprowadziło już w swoich klasach ciekawe innowacje. Zapewniali, że po radzie pedagogicznej, która odbędzie się pod koniec sierpnia, zgłoszą oficjalny akces – czytamy we wpisie.

Ostatecznie okazało się jednak, że tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego, dyrektorzy zmienili zdanie. – Jeszcze nie teraz, jeszcze musimy się wstrzymać, bo kilkoro nauczycieli nie jest gotowych, nie chcą żadnych zmian. Uważają, że jeśli postawimy na relacje lub zastąpimy jedynki ocenami SJR (Spróbuj Jeszcze Raz), to na pewno obniżą się wyniki, a my spadniemy w rankingach, a to byłby dla szkoły dramat – padła odpowiedź.

Nie myślimy o dobru uczniów

Prawdziwym dramatem jest jednak coś zupełnie innego.

– Presja, jakiej poddawani są uczniowie w wielu, szczególnie elitarnych szkołach, jest tematem tabu. W takich szkołach nie mówi się głośno o tym, ilu uczniów wymaga pomocy psychologów i psychiatrów, ilu się okalecza, ilu podejmuje nieudane i udane próby samobójcze. Mówi się za to głośno o wynikach, bo jeśli szkoła spadłaby w rankingach, to byłby dramat. Czy my na pewno mamy dobrą hierarchię wartości? – napisała autorka postu.


Dopóki w szkole ważniejsze będą oceny, wyniki, rankingi i presja wywierana na uczniach, nie możemy zacząć rozmawiać o mądrej i wspierającej edukacji. Widać jednak, że w Polsce nie dojrzeliśmy jeszcze do takich decyzji. Pojawia się jednak pytanie: czy kiedykolwiek dojrzejemy?