"Chwilę zabawy moje dziecko przypłaciło poważną chorobą". Apel tej matki powinien przeczytać każdy

Marta Lewandowska
"Piaskownica powinna być miejscem bezpiecznym dla dzieci. Do naszej, osiedlowej chodzę z córką prawie codziennie, a właściwie chodziłam, bo już żadna siła mnie tam nie zagoni. Chwilę zabawy moje dziecko przypłaciło poważną chorobą i chcę ostrzec innych rodziców" - Zaczyna swój list Justyna, mama trzyletnich bliźniaków.
Niewinna zabawa w piasku skończyła się dla małej Amelki poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi. Dziewczynka zaraziła się gronkowcem złocistym. Fot. Unsplash

Piaskownica, jak drugi dom

Justyna nie ukrywa, że ma żal do siebie, że nie sprawdziła dokładnie miejsca, w którym bawią się jej dzieci, jednak nie spodziewała się, że piaskownica może być aż takim zagrożeniem. "Plac zabaw mamy dosłownie pod swoimi oknami, bliźniaki we wrześniu idą do przedszkola, ale zdecydowaliśmy z partnerem, że do tego czasu zostanę z nimi w domu" - pisze kobieta.


Plac zabaw wiosny do jesieni był dla nich, jak drugi dom. Młoda mama nawiązała wiele znajomości z sąsiadkami mającymi dzieci w podobnym wieku, dzieci socjalizowały się, a we wrześniu wielu małych sąsiadów spotkają także w przedszkolnej sali, więc Justynie tym bardziej zależało, żeby dzieci dobrze się znały.

"Bywało, że szłam szybko do domu podgrzać obiad i dzieci jadły go na powietrzu, kiedy mnie nie było, któraś ze znajomych mam pilnowała dzieci, potem się zmieniałyśmy. Dzieci się bawiły, my wymieniałyśmy się doświadczeniami, jednak chyba już żadna z nas nie zabierze tam swoich dzieci" - kobieta nie kryje swojego poirytowania.

Niewinne zadrapanie

Na osiedlu Justyny kilka osób ma tzw. koty wychodzące, co oznacza, że zwierzęta są wypuszczane przez właścicieli, aby mogły pochodzić po okolicy. Niestety, jak podkreśla kobieta, zwierzaki w piaskownicy urządziły sobie wielką kuwetę, więc wiele zabaw poprzedzało sprzątanie po zwierzakach. "Wiem, że w kocich odchodach znajdują się różne zarazki, ale bardzo pilnowałyśmy, żeby często myć i odkażać dzieciom ręce" - wspomina Justyna.

"Mimo wielu telefonów do administracji, nie udało nam się uzyskać ich wsparcia, bo kobieta, która nadzoruje osiedle, stwierdziła, że przecież nie będzie siedziała dzień i noc i odganiała kotów. Uznała, że to my powinniśmy rozmówić się z właścicielami zwierzaków".

"Każdy, kto wychowuje dziecko w mieście, wie, że przecież coś te maluchy muszą robić, a ukryty w cieniu plac zabaw, to w upalne dni było prawdziwe wytchnienie. Mimo tych niedogodności pozwalałam więc bliźniakom na zabawę". Na początku lipca maluchy budowały zamek z piasku, jedna z mam przyniosła nawet wodę w wiaderku, bo piasek był za suchy, dzieci rączkami formowały budowlę.

Justyna usłyszała płacz córki, Amelka podbiegła do mamy i pokazała krwawiący palec. "Nie wyglądało to groźnie, ale zostawiłam Krystka ze znajomą i zabrałam córkę do domu, żeby odkazić ranę i przykleić plasterek" - wspomina Justyna. Kobieta po opatrzeniu córki wróciła z nią do piaskownicy, gdzie Amelka bawiła się jeszcze chwilę.

Dziwna krosta

Kilka dni później mama bliźniaków zauważyła w czasie kąpieli, że córka ma dużą krostę pod pachą. "Zmiana zwróciła moją uwagę, bo była naprawdę duża, nie miała jednak żadnego czubka, tylko cała była zaczerwieniona, wyglądała, jak guz. Zadzwoniłam do pediatry, kazał natychmiast przyjechać z dzieckiem" - opisuje kobieta.

"Lekarz spojrzał na zmianę i zapytał, czy córka w ostatnim czasie się nie skaleczyła. Zaskoczyło mnie to pytanie, bo ślad na palcu był mało widoczny, ale opowiedziałam o przygodzie na placu zabaw. Dostaliśmy zlecenie na szereg badań, pediatra chciał potwierdzić swoje przypuszczenia, a te nie były najlepsze. W badaniach jednoznacznie wykazano, że córka zaraziła się gronkowcem złocistym" - pisze Justyna.

Kobieta usłyszała od lekarza, że jest to bardzo częsta sytuacja, jeśli dziecko zrani się w czasie zabawy. "Zdaniem pediatry, większość zakażeń tężcem, czy gronkowcem wśród małych dzieci, to właśnie efekt zabawy w piaskownicy, bo administratorzy nie wymieniają piasku wystarczająco często" - tłumaczy.

Nie zmieniał piasku

Justyna była pewna, odkąd chodzi z dziećmi na plac zabaw, nie widziała, aby piasek był wymieniany, jej przypuszczenia potwierdziły znajome z osiedla. "Starszy syn Kasi ma już osiem lat, więc ona od co najmniej siedmiu przychodzi na ten plac, powiedziała mi, że jej zdaniem ostatnia wymiana piasku miała miejsce ponad trzy lata temu. Po zmianie administratora osiedla, nie wydarzyło się to nawet razu" - wspomina kobieta.

Mama bliźniaków postanowiła sprawdzić przepisy i wystosować oficjalne pismo do administracji, jak zaznacza, żeby uchronić inne dzieci, przed podobnymi historiami. "Opisałam wypadek córki i jego konsekwencje, zapytałam, kiedy ostatnio był wymieniany piasek, bo przepisy mówią, że należy to robić przed sezonem letnim, oraz w jego trakcie, a także zawsze, kiedy zostaną zauważone nieczystości" - przywołuje treść pisma kobieta.

Justyna nie doczekała się odpowiedzi, mimo że minął już tydzień, jednak tego samego dnia, kiedy wysłała mail, wybrano stary piasek, a piaskownicę uzupełniono czystym. Kobieta uważa, że szybka akcja była podyktowana strachem, przed konsekwencjami prawnymi.

"Amelka skaleczyła się przecież przez czyjeś zaniedbanie. Teraz piaskownica jest nakrywana a przy niej stoi tabliczka z informacją, aby opuszczać pokrywę po skończonej zabawie. Szkoda, że administratorka nie zrobiła tego wcześniej, zanim moja córka została nosicielką gronkowca złocistego" - podsumowuje kobieta.

Nie odpuszczę im

Justyna postanowiła dochodzić sprawiedliwości w sądzie. Ma świadków zdarzenia, opinię lekarza, wyniki badań. Ale najpierw Amelka musi dojść do siebie, w tej chwili jest w trakcie antybiotykoterapii. "Lekarz mówi, że ona już zawsze to będzie miała, naszym celem jest wprowadzenie choroby w stan uśpienia, żeby miał jak najmniejszy wpływ na jej funkcjonowanie" - kończy Justyna.

Mówi się, że nosicielami gronkowca złocistego jest nawet 30 proc. populacji. Jednak nie u wszystkich ta choroba się ujawnia. Przez wiele lat gronkowiec może pozostać w uśpieniu, atakuje, kiedy organizm jest osłabiony. Gronkowiec złocisty był niegdyś ogromnym problemem dla szpitali, gdzie zakażenia rozprzestrzeniały się po oddziałach błyskawicznie.

Wieloletnia walka z bakterią za pomocą antybiotyków doprowadziła do powstania szczepów odpornych na leczenie współczesnymi środkami. Zakażenie może się objawiać na wiele sposobów, od kaszlu, nawracającego zapalenia płuc. Jednak u dzieci najczęściej obserwujemy zmiany skórne, jak właśnie ropienie pach, krostki, zaczerwieniania, czy zmiany na skórze występujące miejscowo i wypełnione ropą.

Zdarza się, że zmianom skórnym towarzyszy gorączka i ogólnie złe samopoczucie. Zmiany należy myć mydłem antybakteryjnym a ręczniki prać od razu po kontakcie z chorą skórą, aby zapobiegać rozprzestrzenianiu się gronkowca. Możliwymi powikłaniami są liszaje, zapalenia mieszków włosowych, czyraki, a nawet zatrucie pokarmowe.