Zdjęcia z obozu wywołały aferę. "Dzieci mają być dziećmi" - tłumaczy organizator

Redakcja MamaDu
Wakacje, to czas zwiększonej swobody, po blisko półtora roku izolacji, chętnie wysyłamy dzieci na kolonie i obozy. Te na łonie dzikiej natury cieszą się szczególną popularnością. Jednak widząc, rozrywki, które jeden z organizatorów obozów pod hasłem "Dzikie dzieci" zorganizował, trudno uniknąć przekonania, że poszło to za daleko.
Dzieci na dachu jadącego auta to nie zabawa, to realne zagrożenie dla życia. Fot. Facebook Siedlisko Leluja

Kontakt z naturą

Siedlisko Leluja to obiekt noclegowy zlokalizowany w okolicach Pułtuska. Bardzo chętnie wybierają go rodziny z dziećmi, bo można spędzić tam czas blisko natury, również bez prądu. Siedlisko zorganizowało obóz pod hasłem "Dzikie dzieci", jednak zdjęcia opublikowane na fanpage obiektu, budzą niepokój.

Dwoje dzieci dziewczynka w wieku około 10 lat i nieco młodszy chłopiec leżący na dachu samochodu. Patrząc, po rozwianych włosach dzieci - jadącego. Leśna droga, dzieci siadają, zwieszają z dachu głowy, kładą nogi na przedniej szybie. Na żadnym zdjęciu nie są zabezpieczone. W komentarzach burza, internauci bezlitośnie piszą, że takie "zabawy" są niewłaściwe, narażają zdrowie i życie dzieci, jednak organizator bagatelizuje zagrożenie.


"Czy myślicie, że narażalibyśmy życie swoich, czy też nieswoich dzieci? - Nie
Czy myślicie, że nie mamy wyobraźni? - No, mamy chyba całkiem niezłą.
Czy nasze podejście do wychowania jest niestandardowe? - Tak.
Czy prowadzimy obozy inne niż wszystkie? - Tak.
Czy dzieci u nas czują się dziećmi i mogą być dziećmi, a nie stworami wykreowanymi przez mamy z ambicjami. - Tak" - broni się pomysłodawca tej niebezpiecznej zabawy.

Narażanie życia

Komentujący zwracają uwagę, że poza oczywistym niebezpieczeństwem, wynikającym z przewożenia dzieci w ten sposób, autor pomysłu, złamał także prawo, które niezależnie od naszych poglądów jest przecież wartością nadrzędną. Fani Siedliska zastanawiają się także, czy skoro organizator wypoczynku dla dzieci, przewozi w ten sposób własne potomstwo, to czy podopieczni na obozach są bezpieczni?


Siedlisko zapewnia, że organizuje takie zabawy tylko dla własnych dzieci. Jednak internauci bezlitośnie komentują, że po udokumentowaniu tak nieodpowiedzialnych zachowań, Siedlisko z pewnością nie zyska dobrej opinii. I choć organizator obozów sugeruje, że wcale nie widać na zdjęciach, czy auto jedzie, to na liczniku na jednym ze zdjęć, widać 30 km/h. Obok licznika z dachu zwisają bose dziecięce stopy.

Niezależnie od tego, jak dobrze nie bawiły się dzieci, to opiekunowie są odpowiedzialni za ich bezpieczeństwo. Od naszej zdolności przewidywania możliwych konsekwencji zależy to, czy dziecko wróci całe i zdrowe z wakacji. Zanim więc poślesz dziecko na obóz czy kolonie, sprawdź, czy osoby, które będą się nim opiekować, nie narażą jego bezpieczeństwa w imię zabawy.